autor: Marcin Wikło, źródło: wPolityce.pl
wPolityce.pl: Minister Zdrojewski zapowiedział, że abonament radiowy i telewizyjny ma być opłatą powszechna i obowiązkową. Czy to dobre rozwiązanie?
Barbara Bubula: Uważam, że ta opłata powinna być powszechna i obowiązkowa. Do tej pory abonament nie spełniał takiej roli, a nie spełniał jej dlatego, że Donald Tusk jeszcze w 2007 roku wręcz nawoływał do jego niepłacenia. Media publiczne są potrzebne i w każdym normalnym kraju są finansowane właśnie z opłat powszechnych. Zbieranie tej opłaty to jedna rzecz, a jej rozdzielanie to druga. Musi być nadzór i gwarancja, że te pieniądze idą rzeczywiście na polskie media publiczne, a nie na tuby propagandowe jednej tylko opcji politycznej, jak to w tej chwili ma miejsce.
Pan minister idzie jednak krok dalej i mówi, że w pierwszym roku 10 proc. tej opłaty ma iść na finansowanie programów misyjnych w stacjach prywatnych, w TVN i w Polsacie. Czy to nie jest sprzeczne z ideą wspierania pieniędzmi publicznymi tylko mediów publicznych?
Dlatego ani Bogdan Zdrojewski ani Donald Tusk nie będą dobrymi strażnikami tych pieniędzy, jeżeli ta opłata w ogóle zostanie wprowadzona. Ale myślę, że do tego jeszcze daleko. To jest bardzo odgrzewany kotlet, bowiem mowa jest teraz tylko o założeniach do ustawy, która od pół roku leżą w szufladzie u pani marszałek Kopacz. A między założeniami, a ustawa to jeszcze bardzo daleka droga. Według mnie, to co teraz robi minister Zdrojewski, to jest działanie pozorowane. Rządzący niby podkreślają, że chcą coś w tej sprawie zrobić, a chodzi naprawdę o to, żeby zadusić media publiczne. Tak, żeby z nich nic nie zostało, a żeby wzmocniły się stacje komercyjne.
A może jest to taki ukłon w stronę tych stacji komercyjnych, szczególnie teraz przed czekającym nas maratonem wyborczym? Może to jest znak, że warto będzie nadal grac po jednej stronie z PO, bo to się opłaci?
Można to również tak interpretować, ale jak się przeanalizuje dane, jakie pieniądze tam są pompowane z różnych ministerstw poprzez ogłoszenia to chyba i tak źle im się nie dzieje. Zatem pieniądze z abonamentu byłyby tylko dodatkowym elementem w całej układance. Zadanie jest proste, zniszczyć to, co dobre i pożyteczne w mediach publicznych, a dofinansować to, co służy propagandzie obecnego rządu. Przykład pierwszy z brzegu, to co stało się z programem Jana Pospieszalskiego, który spadł z anteny tylko dlatego, że zaproszono „niewłaściwą” osobę. Tak w tej chwili wyglądają media publiczne, i gdyby tak miały wyglądać i być opłacane z tej nowej opłaty, to nie daj Boże.
Czemu konkretnie ma służyć zniszczenie mediów publicznych, które, jak sama pani zauważyła teraz są posłuszne władzy?
Minister Zdrojewski kiedyś niebacznie powiedział na komisji kultury, a ja byłam tego świadkiem, że jednym z wariantów jest maksymalne „obkurczenie” mediów publicznych. Użył takiego słowa - „obkurczenie”. Doprowadzenie ich do takiej postaci, która będzie uzależniona i posłuszna, ograniczona z wszystkich tych elementów, które byłyby niebezpieczne dla władzy. Im mniej jest tam elementów, które dają poczucie jakiejś siły narodowej, krzewią narodowa tożsamość tym dla Platformy lepiej. Za to więcej seriali typu „Nasze matki, nasi ojcowie” i bez odpowiedzi z naszej strony.
A może właśnie ten abonament obowiązkowy i powszechny będzie przeznaczany właśnie na takie produkcje? Może właśnie dzięki tym pieniądzom będzie nas stać na dobre filmy o naszej historii i naszych narodowych wartościach?
Dlatego mówię, że abonament powszechny i obowiązkowy, w wysokości, która byłaby do udźwignięcia dla gospodarstwa domowego, czyli w wysokości 8-10 złotych miesięcznie na gospodarstwo domowe to jest coś, co jest pożyteczne. I mogłoby być kierowane na takie cele. Tylko musi nad tym być nadzór takich ludzi, którzy widzą sens w finansowaniu rzeczy ważnych dla dobra wspólnego, a nie tylko propagandy jednej partii politycznej i jednego światopoglądu.
Czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji tego nie gwarantuje?
W takim składzie, jak jest teraz, na pewno nie.
Rozmawiał Marcin Wikło
Napisz komentarz
Komentarze