autor: Marcin Fijołek, źródło: wPolityce.pl
Świetnym przykładem tej mentalności jest artykuł Klausa Bachmanna w "Gazecie Wyborczej". Niemiecki dziennikarz od lat żyjący w Polsce wybiera "majstersztyk roku", którym jest jego zdaniem powszechne uznanie żołnierzy wyklętych za bohaterów.
Rady miejskie w całym kraju stawiały pomniki (często bliżej nieznanym) "żołnierzom wyklętym" i tak ochrzciły nowe skwery, place i ulice. To jest majstersztyk polskiej prawicy roku 2013 - sposób, w jaku udało jej się podsunąć mediom, swoim adwersarzom, bardzo mgliste określenie, które potem zostało niemal powszechnie zaakceptowane. (...) To, co ich łączy, ale niemal wyłącznie pośmiertnie, to to, że ktoś ich rzekomo wyklął, cokolwiek to ma znaczyć - represje, morderstwa, tortury czy po prostu to, że się o niektórych formacjach nie mówiło - ubolewa.
Przez grzeczność nie wdam się w dyskusję nad "rzekomym wyklęciem" żołnierzy, którzy walczyli z komunistycznym reżimem. Na szyderstwa i kpiny z walczących w podziemiu niepodległościowym nie ma lepszej odpowiedzi niż zdjęcia i reportaże z archeologicznych badań na "Łączce", wzruszające reakcje rodzin i zaangażowanie wielu wolontariuszy w próbę przywrócenia światu wyklętych. Żołnierzy, powtarzajmy to do znudzenia, których komunistyczny reżim skazał na wieczny niebyt, w anonimowych grobach i na marginesie historii.
Ale nie wyszło.
Nie wyszedł również mniej intensywny plan zapomnienia o Wyklętych po 1989 roku. Wysiłki małej grupy pasjonatów z czasem urosły do społecznego zrywu, który po wsparciu prezydenta Lecha Kaczyńskiego uzyskał skalę, jakiej nie spodziewał się chyba nikt w Polsce. Na spotkania poświęcone Niezłomnym przychodzą coraz większe grupy młodych osób, a kolejne seriale (na czele z "Czasem Honoru", co do którego "Wyborcza" również kręciła nosem), spektakle Teatru Telewizji (ze świetną serią Sceny Faktu) i pozycje książkowe (zwłaszcza Tadeusza Płużańskiego) tylko potęgują tę lawinę.
Reakcja ludzi pokroju Bachmanna z jednej strony zadziwia, z drugiej jednak - czyż można było się spodziewać czegoś innego?
Chodzi o to, aby za pomocą słów wytrychów tworzyć sztuczne, ale historycznie ugruntowane antagonizmy. W ten sposób w kraju bez komunistów będziemy mieli radykalnych, niezłomnych antykomunistów, którzy będą mogli walczyć z wyimaginowanymi komunistami, to znaczy tymi, któzy nie powołują się na mgliste dziedzictwo "wyklętych" i sami nie roszczą sobie pretensji do tego, że ktoś ich wyklął - ocenia niemiecki dziennikarz.
To zresztą nie pierwszy tekst, w którym Bachmann stawia kuriozalne tezy dotyczące pojmowania polskiego patriotyzmu. Kilka miesięcy temu apelował o zakończenie walki z pojawiającym się raz po raz określeniem "polskie obozy śmierci". A cytowany tekst jest kolejnym w ostatnim czasie sygnałem, że wojnę o pamięć, o rozumienie historii, o patriotyzm, szeroko rozumiany obóz III RP przegrywa. Na nic wymyślne stwierdzenia dowodzące, że troską o Polskę jest dziś płacenie podatków i segregacja śmieci, że historia to zamknięty rozdział, a polskość to aberracja malejącej i starzejącej się grupy osób. Ma rację Piotr Skwieciński, że to prawica narzuca dziś tematy w tej sprawie.
Nie zda się też na nic kpiarski ton Bachmanna ani bicie na alarm co bardziej rzutkich publicystów "Gazety Wyborczej" i "Polityki". Jest już za późno. Historia wróciła na agendę, a żołnierze polskiego podziemia są dziś - zgodnie z prawdą - uznawani za bohaterów. Ich historie trafiły "pod strzechy": jedni usłyszą o nich na historycznych wykładach, inni zobaczą w zgrabnie zrobionym serialu, a jeszcze inni poznają ich na stadionie podczas jednej z efektownych opraw.
Ostatnią próbą odwrócenia tego stanu rzeczy jest więc sprowadzenie historycznej pamięci do "umacniania podziału w Polsce", do rozpalania jakiejś bliżej nieokreślony "wojny polsko-polskiej". Utożsamienie pamięci o Żołnierzy Niezłomnych z partyjną opozycją doprowadziło do tego, że odpowiedzialnością za mniej lub bardziej wyimaginowany atak na Kubę Wojewódzkiego, Piotr Najsztub obarczył... właśnie pamiętających o walczących z komunizmem.
Ale i ta próba zapomnienia się nie powiedzie. Nie powiodło się wielkiej komunistycznej maszynie po 1945 roku, nie dała rada obojętna III RP, nie dadzą radę i przaśni obrońcy status quo. Wypada powtórzyć za Skwiecińskim: nie jesteśmy ostatnimi Mohikanami, wygraliśmy tę wojnę. A jeśli nie osiądziemy na laurach, to jej rezultat zapisze się trwale w świadomości Polaków.
Polska się o nas upomni - żegnał się po drastycznym śledztwie UB jeden z Niezłomnych.
I dziś Polska się upomina. Wbrew staraniom, nadziejom i oczekiwaniom wielu.
Napisz komentarz
Komentarze