Zaczną od kina. Coraz mniej lubię wizyty w świątyniach X muzy. Dlaczego? Bo niestety mam szczęście trafiać za każdym razem na kogoś, kto swoim zachowaniem najzwyczajniej przeszkadza mnie i innym widzom. Jestem gotów wybaczyć, że ludzie obżerają się pop cornem, w sposób nasuwający skojarzania z określonym gatunkiem zwierząt i siorpią przez słomki pepsi colę. Uznaję, że to jedna z mniej szkodliwych oznak zdziczenia cywilizacyjnego.
Dzwoniące telefony zdarzają się coraz rzadziej, chociaż wciąż trafiają się ludzie, którzy potrafią prowadzić telefoniczne dysputy nie zwracając uwagi na otoczenie. Najgorzej jednak, kiedy trafi się na osobę lub osóbkę, która przez cały seans musi komentować każdą scenę lub bajdurzyć na temat całkowicie nie związany z seansem.
Czy tylko ja mam każdorazowo takiego pecha, że gadające i nie błyszczące intelektem trzpiotki siedzą obok mnie na Sali? Taka niestety prawda, najbardziej w kinie przeszkadzają panie i panny w różnym wieku. Te młode, starsze i te bardziej wiekowe. Nie napiszę, gdzie te osoby mają rozumki, bo jeden z moich przyjaciół nazwał to kilka lat temu „po imieniu” i został medialnie zlinczowany i w sposób bardzo bezpośredni pozbawiony życia.
Żarty, dowcipy i reakcje są całkowicie nieadekwatne do sytuacji. Dzisiaj dla przykładu dwudziestokilkuletnia dziewoja i jej ogolony na łyso partner poczuli się strasznie rozbawieni sceną, w czasie której główny bohater filmu rozpaczał (zresztą dosyć realistycznie) po tym jak brutalnie zamordowano mu ukochaną żonę. Współczuć tylko należy braku empatii. Przy okazji zastanawiam się, jak takie coś wychowa w przyszłości własne dzieci.
Nie rozumiem po co chodzić do kina, jeśli nie jest się zainteresowanym filmem. Zawsze też można wyjść w trakcie seansu i zająć się czymś całkowicie innym na właściwym dla osobnika poziomie umysłowym.
Osobną sprawą jest higiena osobista. Niedawno musiałem zmienić miejsce, bo od faceta, który usiadł dwa miejsca ode mnie tak strasznie śmierdziało. Nie wiem, czy w domu wody zabrakło temu panu, czy może nie stać go na mydło, ale odór spotęgował jeszcze kilkoma wypitymi przed seansem piwami i wypalonymi papierochami. Skoro więc na piwko im papieroski starczyło nie powinno zabraknąć też na środki czystości.
Ale nie tylko w kinie siedzą… no tak to skojarzenie też chyba nie będzie na miejscu. Co jednak zrobić, kiedy niedawno postanowiłem wybrać się na koncert do jednego z dużych łódzkich klubów. Stałem tuż przy scenie a obok mnie grupka dziewcząt w wieku 20+. Już przed koncertem wyglądały jakby w organizmach krążyło im po 3 promile alkoholu.
Co trzecie słowo tych panienek bez wątpienia z „dobrych domów” zaczynało się na k…, co drugie na p… a co piąte to nawet wstydziłbym się powtórzyć. Mimo, że dziewczynki już były nawalone jak messerschmitty, to każda dziarsko dzierżyła w dłoni kubek z "browarem". Jeden, towarzyszącym im chłopak czuł się wyraźnie nieswojo, szczególnie, kiedy jedna z koleżanek zaproponowała drugiej, by rozpięła mu spodnie i… no ok. wiecie przecież o co chodzi. Ot , taka to emancypacja kobiet, którą nazwałbym raczej zdziczeniem.
Napisz komentarz
Komentarze