To za sprawą prowadzącego znaną szeroko trasę turystyczną „Bunkier Konewka” wytrawnego miłośnika i znawcy fortyfikacji z okresu II w.św., autora szeregu publikacji o tej tematyce – Juliusza Szymańskiego mogła się odbyć niezwykła „przeprowadzka” betonowych świadków minionej wojny. Po wypatrzeniu ich na modernizowanej stacji Łódź - Widzew J. Szymański zwrócił się do prowadzących inwestycję o ocalenie tychże schronów przed planowanym zniszczeniem i przekazanie ich na cele muzealne. Tak też się stało i 6-tonowe eksponaty stały się gratisowym darem kolei dla trasy „Bunkier Konewka” i dla tomaszowskiego skansenu.
Dzięki profesjonalizmowi pracowników firmy Fill Bud z Łodzi piątkowa operacja wydobycia z międzytorza na łódzkiej stacji i przewiezienia na nowe miejsca trzech schronów przebiegła sprawnie. Precyzyjne ustawienie żelbetowego obiektu w wykopie przygotowanym na terenie Skansenu Rzeki Pilicy było możliwe dzięki bezinteresownej, fachowej pomocy ze strony Zakładu Usług Dźwigowych Franciszka Żyłki z Tomaszowa Maz. Należy z uznaniem podkreślić, że od początku istnienia pilickiego skansenu świadczy on dla niego – zawsze gratisowo - wszelkie roboty dźwigowe.
Warto wiedzieć, że przywieziony do skansenu eksponat jest jednoosobowym schronem wartowniczym typu einemannbunker. Te konstrukcje nazywano również „garnkiem Kocha” od nazwiska twórcy konstruktora całej serii niemieckich, prefabrykowanych bunkrów. Schrony, produkowane masowo zwłaszcza w latach 1943-44, były ustawiane głównie na terenach kolejowych i przemysłowych. Wykorzystywano je czasem również przy budowie linii fortyfikacyjnych. Jak się rzekło, schrony te wykonywano z prefabrykatów; żelbetowy cylinder o grubości ścian 15-20 cm był ustawiany na przygotowanej wcześniej masywnej podstawie z betonu. Całość wieńczyła solidna betonowa pokrywa.
W takim schronie, wyposażonym w trzy szczeliny obserwacyjne i małe drzwiczki, wartownik mógł się ukryć w pozycji stojącej na wypadek bombardowania bądź ostrzału artyleryjskiego. Znajdował tu również schronienie przed deszczem i śniegiem. Podobne funkcje wiele z tych schronów służyło w naszym kraju po wojnie m.in. dla celów obrony cywilnej.
Dodajmy, że początek plenerowej ekspozycji fortyfikacyjnej w Skansenie Rzeki Pilicy dało stanowisko na karabin maszynowy wraz z ziemianką i transzeją, zbudowane przed ośmiu laty według oryginalnej, niemieckiej dokumentacji z czasów II w. św. Latem 2010 roku stanął tutaj żelbetowy schron typu „Tobruk”, przeniesiony w całości ze wsi Włodzimierzów pod Sulejowem. Wchodził on w skład fortyfikacyjnej „linii Pilicy”, budowanej przez Niemców w 1944 roku. Po wojnie stał się uciążliwą „zawalidrogą”, zajmując część ulicy we wspomnianej wsi. W związku z podjętą modernizacją drogi schron ważący – bagatela – ponad 31 ton, został wydobyty z ziemi i przewieziony do tomaszowskiego skansenu na koszt Urzędu Miasta i Gminy w Sulejowie. Było to pierwsze tego rodzaju przedsięwzięcie w Polsce.
Napisz komentarz
Komentarze