To imiona wszystkich dzieci*, które wzięły udział w programie „Superniania”, wyprodukowanym kilka lat temu, ale do dziś dostępnym w Internecie i na płytach DVD, a niekiedy emitowanym w telewizji. Niektóre imiona się powtarzają, ale każde z nich określa konkretną osobę – młodego człowieka, którego prawa zostały złamane, uprzedmiotowionego i wystawionego na widok publiczny ku uciesze widzów i dla zysku osób współtworzących program (gdyby chodziło o pomoc, przerwanie produkcji nie wiązałoby się z nieosiągalną dla przeciętnej rodziny karą finansową).
Zdecydowana większość tych dzieci nie ukończyła jeszcze 18 roku życia, a więc nadal ich prawa podlegają ochronie gwarantowanej zarówno przez Konstytucję, jak i Konwencję o Prawach Dziecka. Nadal na straży tych praw stoi Rzecznik Praw Dziecka. A raczej: powinien stać, bo mimo wielu próśb i apeli – nie tylko moich – nie zainteresował się żadnym z dzieci, których prawo do prywatności, a bardzo często również prawo do godności, zostało w tym programie zdeptane.
Być może Marek Michalak jest bardzo zapracowany i nie ma czasu na obejrzenie choć jednego odcinka. W biurze RPD pracuje jednak ok. sześćdziesięciu osób – czy wśród nich nie ma nikogo, kto zainteresowałby się tymi dziećmi? Jeśli nie z odruchu niesienia pomocy upokorzonym dzieciom i ochrony ich praw, to z poczucia obowiązku – i to nie tylko moralnego. Urząd ten został przecież powołany w celu ochrony praw dzieci, a osoba pełniąca tę funkcję oraz pracownicy biura RPD mają obowiązek stać na straży tych praw i reagować, gdy są one łamane. To ich praca, którą zwykle wykonują bardzo dobrze.
Kiedy 1,5 roku temu prosiłam, wraz z uczestnikami akcji „Książki nie do bicia”, o interwencję w sprawie poradników zawierających instrukcje stosowania kar cielesnych wobec dzieci, RPD zareagował i m.in. dzięki temu przynajmniej dwie z sześciu takich publikacji zostały wycofane ze sprzedaży. Teraz Michalak również reaguje, nie broniąc jednak praw dziecka, lecz stając w obronie... jednej z osób współodpowiedzialnych za uprzedmiotowienie i upokorzenie wielu dzieci. Czemu wówczas nie bronił wydawców? Przecież wydali oni te książki w dobrej wierze, a same publikacje zawierają nie tylko szczegółowe instrukcje bicia dzieci, ale również wartościowe porady – by kochać dzieci, nie karać publicznie, dawać dobry przykład własnym postępowaniem etc.
Podobnie „Superniania” i inne tego rodzaju produkcje mają jakieś plusy – np. niektórym rodzinom pomógł udział w programie – co nie zmienia faktu, że łamią one prawa dzieci. A czy prawo do prywatności, intymności i godności jest mniej ważne od innych praw dziecka? Czy doradcą RPD powinna być osoba, która swą popularność zawdzięcza programowi depczącemu godność dzieci (i nie potrafi przyznać się do błędu)? Czy można zachęcać do przestrzegania praw dziecka i reagowania na ich łamanie, samemu tego nie robiąc? „Nie zamykaj oczu na przemoc wobec dzieci” - to świetne hasło bardzo ważnej i potrzebnej kampanii RPD „Reaguj. Masz prawo”. Hasło, które powinien wziąć sobie do serca sam Marek Michalak.
* Przepraszam za przypominanie o doświadczeniu, o którym wielu z Was chce zapomnieć. Mam nadzieję, że uda się zapobiec dalszemu rozpowszechnianiu Waszych wizerunków.
Anna Golus, wsumie.pl
Napisz komentarz
Komentarze