Dopuszczenie do emisji filmu „Nasze matki, nasi ojcowie” uprawnia do sformułowania tezy, iż zarząd TVP zachował się jak przedstawiciel okupanta w podbitym kraju, nie jak władza reprezentująca interesy narodu. Za mocne słowo? Niewykluczone, że tego właśnie terminu użyliby żołnierze AK wobec odpowiedzialnych za wyświetlenie w Polsce filmu zawierającego m. in. scenę, w której żołnierze Polskiego Podziemia zamykają wagony transportowe wiozące Żydów do obozu zagłady.
W ten sposób zostali oszkalowani ci, którzy ryzykując własnym życiem uratowali w czasie Powstania Warszawskiego Żydów uwięzionych w niemieckim obozie koncentracyjnym - „Gęsiówce”, ci, którzy dostarczali broń do getta, co umożliwiło żydowskim powstańcom stawienie zbrojnego oporu Niemcom, wreszcie ci, przed którymi drżeli polscy złodziejaszkowie pragnący „dorobić się” na grabieżach mienia pożydowskiego. AK nie tolerowała tego rodzaju zachowań, ponieważ reprezentowała cywilizację chrześcijańską, brzydzącą się barbarzyństwem.
Brylantem w koronie Armii Krajowej jest oczywiście Rotmistrz Witold Pilecki, który dobrowolnie dał się uwięzić w niemieckim obozie zagłady w Auschwitz, aby tam organizować ruch oporu i zdobyć cenne dla wywiadu AK informacje. Tacy to byli ci nasi „antysemici”.
A my jesteśmy im coś winni. Oni nie szli walczyć dla siebie, ale myśleli wtedy o nas. I nie walczyli o Polskę tchórzliwą, pogrążoną w marazmie, relatywizmie ani materializmie. Składali przysięgę na Krzyż, „W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej”.
Dlatego możemy darować sobie infantylne rozważania w rodzaju „a może to dobrze, że TVP pokazała ten film, bo w ten sposób dowiemy się, jakie to Niemcy robią nam numery”. O tym, jakie robią numery, wiemy dobrze z historii. Tę wiedzę dostaliśmy gratis, nie musieliśmy w celu jej pozyskania kupować za własne pieniądze propagandowych seriali niemieckich.
Zamiast toczyć jałowe dyskusje nad mniejszym bądź większym złem, jakie spowoduje emisja filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”, pora najwyższa wyciągnąć jeden wniosek – nigdy nie doszłoby do tego rodzaju skandalu, gdyby nie nasza obecna władza. Smoleńsk i to, co stało się potem pokazał, że ludzie rządzący dziś Polską zgodzą się na przyjęcie każdego upokorzenia.
Swoją drogą, gorzko brzmią dzisiaj ironiczne pytania, jakie stawiano po emisji czołówki „Wiadomości” TVP z 9 maja. Niektórzy zastanawiali się wtedy, czy wobec takiego hołdu złożonemu Związkowi Sowieckiemu, drugi nasz niegdysiejszy okupant nie poczuje się urażony. Rozważano, jaką czołówkę zaprezentują nam „Wiadomości” 1 września. Nie przypuszczaliśmy, że o zachowanie zasady parytetu władze TVP zadbają już wcześniej.
Agnieszka Żurek, wPolityce.pl
Napisz komentarz
Komentarze