To był mecz dwóch godnych siebie rywali. Nie zabrakło bramek, nie zabrakło dramatycznych sytuacji. Kibice, którzy wstawili się w komplecie nie mogli narzekać. Zacznijmy jednak od początku.
Skład Lechii na dzisiejszy mecz wyglądał następująco. W bramce obejrzeliśmy Chachułę. Blok defensywny stanowili: Matysiak, Milczarek, Cyran, Dolot. W pomocy zagrali Szymczak, Witczak, Potakowski, Król. Z przodu jedenastkę uzupełnili Piechna i Rakowski.
Spotkanie finałowe rozpoczęli goście, jednak to Lechiści, jako pierwsi groźnie zaatakowali.
W 4 minucie rajdem prawą stroną popisał się Matysiak. Nasz defensor posłał daleką i wysoka piłkę na ok. jedenasty metr. Świetnie spod obrony uwolnił się Król, który gubiąc indywidualne krycie znalazł się w dogodnej pozycji do strzelenia gola.Kibice wstali z miejsc, a Klaudiusz dopingowany okrzykami "strzelaj"- pięknym, technicznym uderzeniem pokonał bramkarz Gieksy Lenarcika. Fani tomaszowskiego klubu oszaleli z radości.
Wymarzony początek ustawia to spotkanie. Przyjezdni ruszyli do przodu, ale ambitnie grający zielono – czerwoni nie odstawiają nóg i nie dają rozwinąć rywalowi skrzydeł.
W 6 minucie Szymczak doskonale zagrywa do Potakowskiego. Daniel w dogodnej sytuacji na ok. 12 metrze źle trafia w piłkę. Błąd kolegi próbuje naprawić Król, ale Lenarcik tym razem błędu nie popełnia. Wyśmienita okazja na podwyższenie rezultatu.
W 8 minucie to gracze z Bełchatowa dochodzą do głosu. Niebezpieczny strzał głową nad poprzeczką paruje Chachuła.
W 21 minucie kontuzji doznaje autor asysty Matysiak. Nasz zawodnik nie wraca już na boisko. Na murawie pojawia się Stańdo, który zostaje przesunięty na lewe skrzydło, a pozycję Matysiaka zajmuje Król.
Aura nie sprzyjała, więc i gra całkowicie siadała. Potworny upał dawał się we znaki wszystkim. Arbiter główny zarządził, więc króciutką przerwę, aby zawodnicy mogli schłodzić swoje organizmy. Po chwili mecz wznowiono, ale niestety ciekawych akcji ofensywnych już nie obejrzeliśmy.
Goście rozczarowali, a Lechia po strzeleniu gola starała się kontrolować mecz.
W przerwie spotkania trener Bełchatowian nie żałował swojego gardła. Jego krzyk w szatni na zawodników, najprawdopodobniej było słychać na pobliskiej Muszli. Mieliśmy tą przyjemność, aby zupełnie przypadkiem wysłuchać repertuaru szkoleniowca, siedząc w ogródku i sącząc małe, zimne, bezalkoholowe.
Założenia Bełchatowa na drugą połowę - odciąć Piechnę od podań (czy w grze, czy przy stałych fragmentach).
Krzyk trenera podziałał. „Młoda Ekstraklasa” od pierwszej minuty drugiej połowy zagrała wyższym pressingiem.
W 48 minucie jeden z naszych zawodnikiem podaje piłkę do Chachuły, nasz bramkarz naciskany fatalnie wznawia grę nieudanym wykopem i gracze gości nie mają problemów z jej przejęciem. Szybka kontra prawą stroną kończy się celnym dograniem piłki w pole karne i uderzeniem na bramkę. Michał jest bez szans, a jęk na trybunach oznacza wyrównanie.
Niestety najgorsze, jednak dopiero przed nami. Lechia opadała z sił, a Bełchatów niczym „sęp, rzucający się na swoją padlinę” z wieszczył swoją szansę. Kontynuacja dobrego pressingu sprawiła, iż nasi graczy nie potrafili utrzymać się dłużej przy piłce.
W 58 minucie zawodnik gości w dobrej sytuacji uderza głową, jednak piłka leci nad poprzeczką.
W 69 minucie obejrzeliśmy niebezpieczne zamieszanie w naszym polu karnym. Na szczęście w porę poradziła sobie defensywa Lechii, wybijając futbolówkę na rzut rożny.
Osiem minut przed końcem regulaminowego czasu gry, Majić zdejmuje z boiska (powiedzmy sobie szczerze będącego w słabej formie w ostatnich 3-4 grach) Pięchnę, a na murawie pojawia się Tonowicz.
W końcówce regulaminowego czasu, ponownie lepszym zespołem, byli Lechiści.
W 85 minucie Witczak próbuje pokonać Lenarcika uderzeniem z rzutu wolnego, ale nasz młody pomocnik w dobrej odległości od bramki strzela za wysoko.
W 88 minucie mamy kolejny faul na zawodniku Lechii. Dośrodkowanie w „16” rywala kończy dobrą, lecz niecelną „główką” Cyran.
Doliczone trzy minuty nie zmieniły rezultatu i czekała nas 30-minutowa dogrywka. Wojna nerwów, wojna charakterów trwała dalej. Suche powietrze nie ułatwiało gry nikomu, ale trudy tej aury lepiej wytrzymali Tomaszowianie.
Kilka wskazówek Majica w krótkiej przerwie pozwoliło odbudować futbol piłkarzy z pierwszej połowy i Lechiści ponownie zaczęli grać odważniej, a co więcej dokładniej.
W 95 minucie brutalnie faulowany jest Stańdo. Jęk zawodnika Lechii jest przerażający. Sędzia nie dostrzega przewinienia, ale przerywa dobrze zapowiadającą się akcję ofensywną drużyny gospodarzy, pod polem karnym rywala. Napastnik opuszcza boisko na noszach i niestety, jako drugi gracz w tym spotkaniu nie wraca już na murawę.
Lukę po Dawidzie uzupełnia Morgaś. Sędzia nakazuje wznowić grę.
Przy piłce Bełchatowianie. Lechiści czekają na gest fair play i oddanie futbolówki, ale się nie doczekali, co kibice skwitowali wielkimi gwizdami, a nasi gracze w sportowy sposób „odwdzięczyli” się przeciwnikowi. Dobra ofensywna akcja zielono – czerwonych zakończyła się mocnym strzałem Witczaka z ok. 13 metra. Na nasze, ostatnim autorem dotknięcia piłki był obrońca GKS, który uratował swój zespół przed utratą bramki.
Dwie minuty później Lechia wywalczyła rzut wolny z prawej strony bramki Bełchatowian. Do piłki ustawił się Morgaś. Przemek podszedł do futbolówki i i pięknym celnym strzałem postanowił sprawdzić umiejętności Lenarcika. Bramkarz z ogromnym trudem sparował jednak piłkę nad poprzeczkę.
Pierwsze piętnaście minut dodatkowego czasu nie przynosi zmiany wyniku
Majic zmienia, więc kolejnego gracza. Zmęczonego, ale jakże świetnie grającego w tym pojedynku Witczaka, zmienia Adamiec.
Obie drużyny walczą jak lwy i nóg nie żałują. Zaczynają się skurcze, które widoczne są szczególnie u mocno pracującego Rakowskiego. Ten mecz już „boli” dosłownie i w przenośni każdego piłkarza, grającego już ponad 110 minut.
W 115 minucie, dwóch graczy gości piękną grą z klepki rozmontowała prawą stronę naszej defensywy, na szczęście groźnie zapowiadająca się akcją zakończyła się słabym wysokim dośrodkowaniem piłki, która zatrzymała się na górnej siatce naszej bramki.
Chwile później odpowiedziała Lechia. Sytuacyjna piłka, leciała na ok. 30 – 35 metr przed bramkę rywala, prosto pod nogi Tonowicza. Michał nie zastanawiając się ani sekundy silnie uderzył wolejem, a futbolówka w błyskawicznym tempie minęła defensywę gości i bezradnego Lenarcika. Szał na trybunach. Kibice nie wierzą własnym oczom i przecierają je ze zdumienia – piłka wpadła do siatki. To była bramka „stadiony świata”.
Michał Tonowicz, człowiek, który przez cała rundę zawodził, do którego były największe pretensje o straconą bramkę w meczu półfinałowym z Widzewem, a także całą rundę wiosenną, oddaje strzał życia i zapewnia awans do Pucharu Polski na szczeblu centralnym. Los bywa przewrotny.
Bełchatowianom nie pomaga już nawet uderzenie rozpaczy z ostatniej minuty. Wygrywamy mecz 2:1 i świętujemy, bo jest co świętować.
Piłkarze i sztab szkoleniowy zapisali swoją kartę historii. Zawodnicy z pełnym poświeceniem zapracowali na ten sukces, oddając dzisiaj na boisku, wszystko, co mieli.
Gratulacje dla trenera Majica i Wilczynskiego. Obaj szkoleniowcy mimo problemów z kadrą, dali radę pociągnąć zespół Lechii w Pucharze wojewódzkim, a rywale łatwi nie byli.
Już w najbliższą sobotę żegnamy sezon 2012/2013. W meczu 30 kolejki, na obiekcie przy ulicy Nowowiejskiej, podejmiemy Mazur Karczew. Później niespełna miesiąc przerwy, bowiem 14 lipca zagramy z fazie przedwstępnej Pucharu Polski z MKS Kluczbork. W przypadku awansu, kolejny mecz czeka nas 17 lipca, a kolejny 24 lipca. Sezon 2013/2014 rozpoczniemy, więc mocnym wejściem.
RKS LECHIA - GKS Bełchatów (ME) 2:1 (1:0; 0:1; 0:0; 1:0)
1:0 Król 4"
1:1 Rośniak 48"
2:1 Tonowicz 116"
Lechia: Chachuła – Matysiak (21′ Stańdo, 95′ Morgaś), Cyran, Dolot, Milczarek ż – Potakowski, Witczak (106′ Adamiec), Szymczak, Piechna (82′ Tonowicz), Król, Rakowski
GKS: Lenarcik – Bąkowicz (84′ Stanisławski), Sznigir ż, Stolarczyk, Szymorek – Niedzielski ż, Szymański, Zięba ż, Rośniak ż (100′ Dzierbicki), Gul (110′ Cukiernik), Paluszkiewicz ż (86′ Rynkiewicz)
Napisz komentarz
Komentarze