Czy objęcie patronatem książki polecanej prze KPH, która piętnuje Poloneza na studniówce i nakazuje by mówić o obiekcie westchnień do księcia Williama również chłopców jest przejawem postępującej degrengolady moralnej i intelektualnej? Oczywiście, że tak. Czy powinniśmy z tego powodu rozdzierać szaty? Oczywiście, że nie.
Po raz kolejny dostajemy bowiem do ręki asa w walce z coraz mocniej narzucającymi się środowiskami gejowskimi. Homofobiczny Polonez czy gejowskie spojrzenie na księcia Williama są absurdami porównywalnymi z tęczową postulatami na zachodzie Europy czy w USA.
Chodzi jednak o postulaty, które następują po tym jak już społeczeństwo zostało w znaczący sposób przefiltrowane przez poprawność polityczną. Pomysły, które pojawiły się w podręczniku „Lekcja równości” śmiało mogłyby się pojawić w dzisiejszych materiałach pomocniczych w „przekuwaniu dusz” zacofanych Europejczyków w takich krajach jak Wielka Brytania czy Francja. Podkreślanie preferencji seksualnych znanych postaci historycznych to również żadna nowość. W końcu niedawno próbowano zrobić gejów z bohaterów „Kamieni na szaniec”. W USA natomiast najnowszy autor komiksów o Batmanie przekonuje, że Człowiek Nietoperz i Robin zawsze byli gejami.
Z tej perspektywy „Lekcja równości”, którą poleca minister rządu RP nazywającego się centroprawicowym niczym nie szokuje. Jego pojawienie się może natomiast mieć określone skutki.
Mentalność Polaków wciąż nie pozwala na rozkwitnięcie lewackiej rewolucji, którą zapoczątkowały dzieci pokolenia 68. Ruch Palikota, który miał być zbrojnym ramieniem coraz bardziej oderwanych od rzeczywistości liberalnych mediów okazał się być totalnym niewypałem. Napompowany jaskiniowy antyklerykalizm stracił powietrze szybciej niż rewolucjonista Robert Biedroń, którego tęczowa krucjata skończyła się w żenującym „Killerskim kareokę” w telewizji.
Szczerze mówiąc bardzo mnie dziwi strategia środowisk gejowskich. Zamiast brać przykład z zachodnich krajów, gdzie „pierekowka dusz” trwała kilka dekad, polscy naprawiacze świata chcę osiągnąć wszystko od razu. Akcja z „Kamieniami na szaniec” czy gejowski podręcznik potępiający Poloneza dowodzą, że „postępowcom” brakuje po prostu instynktu samozachowawczego.
My z tego powodu się martwić nie powinniśmy. Każda tego rodzaju akcja będzie budować niechęć społeczeństwa do środowisk gejowskich i ich prób przebudowania społeczeństwa. A to spowoduje spadek poparcia dla ludzi promujących tego rodzaju idee. Szczególnie, że do Polski naciąga gospodarczy kryzys, podczas którego rewolucja obyczajowa wynikająca z dekadencji bogatych społeczeństw jedynie drażni obywateli.
W całej sprawie z nieszczęsnymi działaniami minister Kozłowskiej-Rajewicz może martwić tylko jedna rzecz- widzimy wyraźnie, że Platforma Obywatelska bardzo szybkim krokiem zmierza na lewą stronę sceny politycznej. Nie powinni być dla nikogo zaskoczeniem, z jaką ekipą mamy do czynienia. Rewolucja obyczajowa będzie więc wprowadzana coraz radykalniejszymi środkami i będzie miała poparcie mainstreamu. To może być jednak siła dla kontrrewolucji normalności, która jak widać coraz wyraźniej jest potrzebna Polakom.
Łukasz Adamski,
wPolityce.pl
Napisz komentarz
Komentarze