Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 14:33
Reklama
Reklama

Okrakiem: Szkoły mojego życia (3) – Widmo wojska i dwa Eseny

Kolejny retrospektywny felieton Edwarda Wójciaka. Tym o tym, jak radzili sobie Ci, którzy nie chcieli "iść w kamasze", przysięgając przy okazji wierność radzieckiemu okupantowi.

 

Nie masz granicy szczęścia, gdy tworzy się epoka:

Płucom oddech szeroki, młodym droga szeroka,

Przyszłość należy do tych, czyja wola niezłomna,

Drogę wskazał nam Stalin - chwała mu wiekopomna!

Świat nowy budujemy od podstaw, od podwalin -

Sta - lin! Sta - lin! Sta - lin!!!

(Jan Brzechwa – Nowa Huta)

 

Ten świetny bajkopisarz dla dzieci miał w swym życiorysie haniebne 10 lat pierwszego okresu powojennego, kiedy "najdziksze wyprawiał swawole" w ohydnym stalinowskim duchu. Nie chodzi o kilka, lecz o paręset wierszy i satyr, zebranych w aż 8 tomach. (J.R.Nowak)

 

Stosunek do służby wojskowej (także: stosunek do powszechnego obowiązku obrony RP (Rzeczypospolitej Polskiej)) – wyrażenie prawne określające odniesienie obywatela polskiego podlegającego poborowi do czynnej służby wojskowej. Termin: „uregulowany stosunek do służby wojskowej” oznaczał zwykle, że obywatel polski służył w wojsku, odbył obowiązkowe przeszkolenie wojskowe bądź przeszkolenie wojskowe studentów i Wojsko Polskie (jako instytucja) dalej nie rościło sobie w stosunku do niego praw wynikających z obowiązku stawienia się do poboru lub na przeszkolenie. Ostatni pobór do wojska odbył się w roku 2008, a ostatnie wcielenie do wojska w ramach tego poboru od 2 do 4 grudnia 2008. Później poborów nie było, ponieważ 9 stycznia 2009 r. Sejm dokonał nowelizacji odpowiedniej ustawy (obowiązuje od 11 lutego 2009 r.). Zwolnienie z zasadniczej służby wojskowej ostatnich poborowych odbyło się w sierpniu 2009 r. (Wikipedia)

 

Oprócz kilku zuchów, którzy zdecydowali się świadomie na karierę wojskową i jak czas pokazał, kilku z nich dochrapało się stopni pułkowników a nawet generałów, reszta moich kolegów maturzystów z tomaszowskich szkół średnich na myśl o wojsku dostawała wysypki. Były to czasy, kiedy egzaminy na studia były dosyć trudne, ale „władza ludowa”, chyba dla podkreślenia tej swojej „ludowości” zrobiła ułatwienia dla kandydatów zdolnych do wykazania pochodzenia robotniczego lub chłopskiego, wprowadzając tak zwane punkty za pochodzenie. Kto takie pochodzenie mógł mieć? Moim zdaniem wszyscy mieli, a jak nie mieli, to sobie załatwili. Wiadomą rzeczą było przecież, że przedstawicieli arystokracji, szlachty czy przedwojennej inteligencji w powojennej Polsce może i trochę się uchowało, ale nie zapominajmy, jak bardzo okupanci niemieccy i radzieccy zadbali o to, żeby ich zostało jak najmniej. Ci, co przezyli, niezbyt chętnie się do pochodzenia przyznawali. Jasne, że wśród nas byli i tacy, których rodzice wykonywali zawody, na podstawie których przynajmniej nazw można było zaliczyć ich do inteligencji. Ale najnowszą grupę nowej inteligencji mieliśmy stanowić w przyszłości my, obecni maturzyści i przyszli (na razie  niedoszli) studenci.

 

Moje aspiracje, żeby skończyć polonistykę i w przyszłości być - nie, nie nauczycielem języka polskiego, tylko dziennikarzem, a najlepiej – pisarzem, uzasadniał choćby fakt, że mój brat Tadeusz od dwóch lat z powodzeniem studiował ten kierunek na Uniwersytecie Warszawskim, a w przyszłości miał być, i został – cenionym dziennikarzem, po ukończeniu elitarnego podyplomowego Studium Dziennikarskiego na tej samej uczelni.

 

Już na jakieś dwa lata przed maturą moje zainteresowania skierowane były na pochłanianie ogromnej ilości lektur, śledzenie wydarzeń literackich a szerzej – kulturalnych w Polsce i marginalnie – na świecie, jako że do świata to my mieliśmy cieniutki dostęp, na skutek jakby nie było zawieszonej samobójczo przez komunę tak zwanej żelaznej kurtyny. Ta kurtyna to nie był żaden żart. Przedrzeć się przez nią czy to fizycznie (paszporty wydawała bezpieka), czy też psychicznie (cenzura, również wydawnictw), to znaczy – intelektualnie, do zadań łatwych nie należało. Kanałami i zrzutami docierała zakazana literatura, szczególnie obszarpane i wystrzępione egzemplarze książek autorów przeklętych, lub dobrze ukrytych pod pseudonimami, wydawane przez księcia Jerzego Giedroycia w paryskiej „Kulturze”. Wielką radość sprawiały nam te książczyny, chociaż niektóre z nich czytane po latach utraciły niestety swój podziemny, konspiracyjny blask.

 

Tak więc dobrze na oko przygotowany, oczytany i pewny siebie, przystąpiłem do egzaminów na UŁ. Szkoda, że po drodze nastąpiły okoliczności jakby nie za bardzo przewidziane, a z cała pewnością niezaplanowane. Dość, że mimo punktów za autentyczne pochodzenie robotnicze, nie dostałem się. Panika opanowała nie tylko mnie, ale także wielu moich przyjaciół, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Zajrzało nam głęboko w oczy widmo odbycia zasadniczej służby wojskowej. Trzeba było wiać. Nikt przytomny nie chciał „iść w kamasze”. Jedynym ratunkiem był Esen, czyli Studium Nauczycielskie. Szkoła półwyższa, jak określono w oficjalnej nomenklaturze. Wraz z kilkoma kolegami z Tomaszowa zdaliśmy wcale niełatwy egzamin do tej wcale niegłupiej szkoły w Piotrkowie Trybunalskim. Wykładowcami byli tam dobrze wykształceni ludzie z tytułami naukowymi, zajęcia prowadzili na wysokim poziomie i wymagania mieli także niemałe. Nie każdy mógł sprostać, a już na pewno nie wspomniana, wąska grupka tomaszowskich przyszłych inteligentów. Najlepiej (dla mnie) będzie, jeśli o finale „studiowaniu” przez zaledwie jeden semestr na tej uczelni opowie pożyteczny w takich przypadkach Filip Krawiec – bohater mojej powieści „Zupa z Króla”.

 

 

 

 

 

„Gaśnica była bardzo ciężka i wymykała mi się z rąk, podobnie jak Lisowaty, który przebiegle wykorzystał moment i już po chwili na czele reszty drugiego roku, dużymi susami, ze straszliwym rykiem pędził w kierunku schodów. Ponieważ gaśnica padając uderzyła zbijakiem o podłogę, zaczęła wyrzucać ogromne ilości śniegu, to ja zacząłem ich gasić. Na całej długości korytarza, po którym goniłem strugami śniegu uciekających intruzów, ze ścian spadały tynki razem z portretami partyjno-rządowych dostojników.  Następnego dnia dyrektor wyrzucił ze szkoły wszystkich nas, mieszkańców pokoju numer 9. Zapowiedział przy tym uroczyście, że dopóki on będzie dyrektorem Studium, żaden mężczyzna z Tomaszowa nie będzie przyjęty na tę uczelnię. I podobno słowa dotrzymał.

 

Był początek grudnia i całkiem biała zima królowała w Tomaszowie, kiedy zawitał w nim syn marnotrawny, czyli ja. Sierota raczej, bo mój tata zmarł już dawno, a mama dopiero przed rokiem. Byłem przeraźliwie sam. Starszy brat odwalał wojsko, jako największy wróg polskiego narodu oraz siła antysocjalistyczna. Wiosną esbecy przebrani za „aktyw robotniczy”, do nieprzytomności pobili go drewnianymi pałkami na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego. Prosto z więziennego szpitala, zawieźli go, podobnie jak wielu innych, na przyspieszoną komisję poborową. A stamtąd do jakiejś zaplutej jednostki wojskowej. „Studenci - do nauki, pisarze - do piór”, darła się wtedy propaganda. No cóż, brat nie potrafił uszanować przywileju studiowania w PRL-u.

 

Pierwszy dzień wolności przesiedziałem trzęsąc się z zimna w nieopalanym, od dawna opuszczonym, rodzinnym domku. (…) Przed południem wyszedłem na miasto, gdzie spotkałem chłopaków. Rozpoczęły się świąteczne ferie, pozjeżdżali wszyscy na święta. Stali jak dawniej naprzeciwko kościoła i pilnowali kasztana. Lokator, Drab z Hampusem, Owsiok, Elas, Wąż, Clay, Romanek, Kwaśny, Czombe, Bolek, Larry, Dżaki i Eichmann - moi najwięksi przyjaciele. Przelecieliśmy się przez Tomaszowiankę, powtórzyliśmy na Dołku, poprawiliśmy w Tramwaju i tam zrobiło nas się jeszcze więcej. Dołączyliśmy do Ciurajli i dwóch braci Ros, rozpijających półlitrówkę pod lastriko. Wąż nazywał tak zimne nóżki, specjalność zakładu. Mój ty Boże, dużo nas wtedy było, trzeba przyznać. Doczłapał się Toni z  pijanym furmanem, który saniami zaprzężonymi w dwa wielkie konie, rozwoził opał. Węgielny właśnie sprzedał na lewo cały wóz towaru i opijał biznes. Po jakimś czasie telepaliśmy się drogą do Spały, wyśpiewując ulubioną piosenkę patriotyczną z repertuaru Claya: - Lance do góry, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń....

 

Na pokładzie mieliśmy skrzynkę wódki. Nie powiem dokładnie, kto z nami jechał, bo bez przerwy ktoś spadał z tych sań. Prawem doboru naturalnego tylko najsilniejsi dotarli do Spały. Knajpę „Pod Żubrem” jeszcze pamiętałem, resztę nad ranem opowiedziała mi milicja. Aresztowali nas wszystkich tuż pod domem Węgielnego, gdzie dotarły późną nocą mądre szkapy, ciągnące śnieżną nocą przez dystans dziesięciu kilometrów wóz, z dobrze rokującymi młodymi koneserami mocniejszych trunków. Nad ranem pałkarze coś tam ode mnie chcieli, ale ja za bardzo nie kontaktowałem. Wyrzucili mnie z komendy na ulicę, prosto w bielusieńką zaspę. Pobrudzili tylko śnieg”.

 

Tylko usunąć trochę fikcji literackiej, a reszta już się sama pozgadza. Tak to więc ja, jako świeżo usunięty ze szkoły półwyższej nieborak odebrałem kolejną szkołę życia. Nauka (nauczka), jak się w niedalekiej przyszłości miało okazać, nie poszła w las. Na razie byłem świeżutkim, całkiem bezbronnym kandydatem do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Ale że wojsko jeszcze się o mnie nie upomniało, to siedziałem jak mysz pod miotłą i planowałem ponowne zdawanie na polonistykę UŁ w kolejnym roku. Tylko że troszkę mi się ścieżka życia poplątała. W efekcie pewnych zawirowań natury osobistej za rok wylądowałem znowu nie za bardzo ambitnie, bo na kolejnym Esenie, tym razem w Radomiu.

 

Pojechaliśmy tam razem z moim przyjacielem, Jankiem Bernatem, zdaliśmy egzaminy i zaczęliśmy studiowanie w celu uzyskania dyplomów nauczycieli: on - języka rosyjskiego, ja - języka polskiego. Dwuletni pobyt w tym uroczym mieście był bardzo przyjemny. Od wojska nie udało się nam uciec całkowicie. Na Esenach odbywało się tak zwane wojskowe szkolenie studentów. Każdego wtorku mieliśmy zajęcia w Studium Wojskowym i tak przez dwa lata rozbieraliśmy i składaliśmy KBKAK, wędrowaliśmy po okolicznych lasach i udawaliśmy żołnierzy, a tak na poważnie, bawiliśmy się w wojsko. Mieliśmy „na stanie” po sztuce broni, po mundurze polowym w ciapki, buty ogólnowojskowe i po czapce rogatywce z orzełkiem bez korony. Dodatkowo, jak żartowaliśmy – każdy z nas miał przy sobie po transzei. Przypomnę trochę wyświechtany dowcip z tego okresu:  -Syn pisze z wojska list do matki: „Kochani rodzice, czuje się dobrze, tylko przyślijcie mi dwieście złotych, ponieważ ukradli mi transzeję i muszę ją odkupić”

 

Na pierwszym roku bawiliśmy się w wojsko. W wakacje, w miesiącu lipcu, żarty się skończyły i wojsko zabrało nas na Obóz Wojskowy do Hrubieszowa żeby się z nami zabawić. Wylądowaliśmy w prawdziwej jednostce wojskowej, gdzie mieliśmy być przez okrągły miesiąc poddawani wojskowej obróbce. Wzięli nas w obroty prawdziwi kaprale i groźni sierżanci. A były to czasy, kiedy prawdziwi robotnicy i prawdziwi żołnierze niekoniecznie kochali studentów, nawet takich jak my - nie za bardzo prawdziwych. Dawali w kość jak należy, a my na początku myśleliśmy, że to żarty. Że się myliliśmy okazało się prędzej niż mogliśmy się spodziewać. Na początku niefrasobliwie podejmowaliśmy próby wciągnięcia tak zwanej kadry w nasze wyrafinowane dowcipy na temat wojska. W dowód uznania kilku naszych wesołków zagoniono do okopywania się do pozycji stojąc w porze obiadu. Kiedy około kolacji wydawało im się, że są gotowi, niejaki kapral Kiciński przeszedł się jakby przypadkiem po równiutkich jak naciągnięty sznur brzegach ich stanowisk i spowodował osunięcie się gleby. Wystarczająco fatalne, żeby dowcipnisie musieli pracować do północy. A i tak szef nie był do końca zadowolony z ich wysiłków.

 

Mówię wam, fajnie było. Na końcowym egzaminie, czołgający się w maskach słabiej zaprawieni w boju ni to studenci, ni to żołnierze, padali zemdleni jak przysłowiowe muchy.  Lipcowe upały nie pomagały nam raczej w atakach na wcześniej upatrzone przez kadrę pozycje. Za to po tym morderczym egzaminie, który jednak wszyscy zaliczyliśmy, pozwoliliśmy sobie na dwa niezbyt chlubne wyczyny. Pierwszym z nich był samowolny, upozorowany atak na z okrzykem: hurra! na maleńką podhrubieszowską wioskę. Cywile pakowali dobytek i wiali jak na wojennych filmach w kartofle, aż się kurzyło. Po drugie, co było zresztą następstwem tego pierwszego, nie dano nam upragnionych przepustek. Nie martwiliśmy się tym zbytnio. Już dawno odkryliśmy bowiem wąską ścieżynę, prowadzącą zakamarkami i zagajnikami prosto do dziury w ogrodzeniu, za którym na cudownej łące pasły się piękne koniki. Na samym końcu tej ścieżki stał samotnie, jakby zrzucony z nieba, zielony kiosk z winem i herbatnikami. Po nabyciu drogą kupna po sztuk trzy „kwacha” na głowę, trójka przyjaciół, w tym autor tego felietonu, rozpoczęła konsumpcję. Kiedy przyszło niechętnie wracać do jednostki, jeden z kolegów z gumki od majtek zrobił sobie po trzy belki. Dwóch szeregowych za fałszywym plutonowym dosyć chwiejnie wmaszerowało na teren z pieśnią ogólnowojskową na ustach („A un do wojska był przynależniony”, w skrócie -„Aundo”), już nie przez jakąś nędzną dziurę, tylko główną bramą. Wartownicy aresztowali tylko tego z gumkami na pagonach.

 

Ten obóz kompletnie wyostrzył moją czujność w temacie wojsko polskie. Zaraz po powrocie z wakacji tak kombinowałem, żeby na drugim roku za nic nie być zdolnym do służby wojskowej. Efektem tych zabiegów było nabycie drogą kupna wpisu do książeczki wojskowej z upragnioną formułką: „Niezdolny do służby wojskowej w czasie pokoju. Kat. „D”. I na drugim roku miałem wolny każdy wtorek. Dobrze wiedziałem jak go zagospodarować.

 

Kolejną szkołę mojego życia wreszcie ukończyłem i wręczono mi dyplom nauczyciela języka polskiego. W tym wspaniałym zawodzie pracowałem jednak bardzo krótko. Na całe szczęście, jak mi się teraz wydaje. Praca w tak zwanej kulturze była o wiele ciekawsza, chociaż ja w nią wpadłem niekoniecznie z własnego wyboru.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

10.05.2013 19:44
Ale, ze wojsko w czasach ZSRR bylo obcym wojskiem? Bylo znacznie mniej obcym wojskiem niz jest teraz i dawalo rowne szanse wszystkim..... "Nie matura lecz chec szczera zrobi z Ciebie oficera". Z drugiej strony, ja chcialem isc do wojska...... nawet tego obecnego, najemnego. Specjalnie zaswiadczenia o studiowaniu nie zanioslem bo liczylem na to, ze mnie wciela, studia przy okazji dokoncze, jakis darmowy kurs sobie zrobie przy okazji, postrzelam z karabinu, a moze nawet na spadochronie poskacze. I co? I w roku, w ktorym powinno mi przyjsc wezwanie do meldunku, zniesli obowiazkowa sluzbe wojskowa. C'est la vie ;-)

Do bohaterów 10.05.2013 14:40
Hej, słuchajcie no, bohaterowie, wyzwoleni spod (jak chce redaktor) "okupacji radzieckiej". Czy w okresie 1939-1945 Tomaszów znajdował się na byłych kresach II Rzeczpospolitej? Spytajcie swoich dziadków i rodziców, kto ich wyzwolił, a kto był okupantem. Dobrze też dowiedzieć się, jak hitlerowscy Niemcy terroryzowali miasto (kraj) przez sześć lat, a jak po wyzwoleniu narodziły się rzesze takich osobników jak wy, żyjące pod ciepłym namiotem darmowych żłobków i przedszkoli, kolonii i obozów letnich, zakładowych wczasów w Kołobrzegu, darmowych studiów wyższych i opieki lekarskiej, a także w warunkach całkowicie nieobecnego bezrobocia. Przypomnijcie też sobie, jak większość z was latała po mieście z paluszkami w kształcie litery V, by wywalczyć kapitalizm, którego produktem jest Tomaszów-miasto widmo, zasiedlone ponurymi, sfrustrowanymi i nadętymi osobnikami (niektórzy z nich przedstawili się "godnie" poniżej).

c 10.05.2013 14:11
Tekst świetny, wspaniały dowcipny dystans do przeszłości. Szkoda, że dyskusja pod nim ciężka i ponura jak polityka. Do wojska wtedy nikt nie chciał iść. Służba to była ponura pańszczyzna. Niechęć do jej spełnienia zwykle motywowała chłopaków przed maturą do wytężonego wysiłku umysłowego, aby uciec od tej powinności na studia. Jako kobieta musiałam odrobić tzw. studium wojskowe. Wszelka indoktrynacja polityczna była tam wykluczona. Nauczycielami byli głównie starsi stopniem i wiekiem wojskowi, którzy wpadali w panikę na widok grupy 30 studentek. Nie nadawali się do służby pewnie z powodu jakiś uszczerbków na zdrowiu fizycznym. Ich sprawność umysłowa uszczerbku doznać nie mogła, bo była nieobecna. I te okoliczności pchnęły tych nieszczęsnych ludzi do pracy ze studentkami, która często okazywała się trudniejsza od okopywania się w palącym słońcu na poligonie. Studentki, dziewczyny praktyczne, nie traciły czasu na słuchanie ględzenia o syrenach alarmowych, ratowaniu się przez atakiem jądrowym czy definicji pagórka, więc robiły swetry na drutach, czytały książki, przepisywały wykłady itd. Pisanie czegokolwiek wojskowych nauczycieli nie drażniło, ale już dziergania swetrów na drutach znosili ciężko. Zwykle po jakimś czasie nie wytrzymywali i krzyczeli: „Niech studentka przestanie robić na szydłach”. To wywoływało gwałtowny przypływ wesołości całej babskiej grupy. Ta wesołość kończyła się zwykle karą w postaci wystawania pod drzwiami obrażonego nauczyciela, aby zechciał jednak wypełnić pustą rubrykę w indeksie oceną choć trochę pozytywną. Drzwi gabinetu wojskowego nauczyciela zwykle bywały zamknięte i karą było właśnie to oczekiwanie. Czasem bardziej ludzki nauczyciel zostawił życzliwie przypiętą pinezką wskazówkę na drzwiach swojego gabinetu, gdzie go odnaleźć : „Jeśli któś cóś by ode nie chciał, to załatwiam się w pok.7” Czy trzeba było przeżyć ten komedio-dramat? Jeśli się przeżyło, to chyba trzeba było. Nie mam jednak nic do tych, którzy się wymigali.

kiki 10.05.2013 13:37
Dziadzio dodaje ,że zwyły żołnierz Wojska Polskiego niczemu winien nie jest. Winni to zdrajcy interesów Polski z kacapskiego nadania: Rokosowski - kacap Żymierski - zdrajca. Spychalski - żyd Jaruzelski - zięć żyda ido tego moskiewski pachołek

As Kier 10.05.2013 10:39
Zacytuję dosłownie Rotę Przysięgi LWP z nadzieją, że pomoże to zrozumieć adwersarzom, gdzie pies leży pogrzebany, w temacie: komu przysięgał żołnierz PRL-u: „Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego. Przysięgam służyć ze wszystkich sił Ojczyźnie, bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej, dochować wierności Rządowi Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu. Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej”.

Amigo 10.05.2013 09:38
Multi ileś tam, posłuchaj: "Prawdziwy facet" spełnił obowiązek wobec obcych dowódców wojskowych, którzy za pomocą tego "wojska polskiego" dokonali inwazji na próbującą odzyskać wolność Czechosłowację. "Polskie wojsko" dokonało pacyfikacji bezbronnych tłumów na Placu Wacława w Pradze czeskiej. Fajnie? Miałeś wybór Multi ileś tam, "prawdziwy facecie"? W tym rzecz, że niby nie miałeś, ale po co w takim razie wychwalasz ten badziew? Powinieneś zamilczeć albo zmienić temat.

kiki 10.05.2013 08:59
Qrde...ciekawa polemika.Dziadzio mówi,że wojsko było polskie tylko dowodzili nim sowieci czyli kacapy. Okazuje się,że taxidrajwer to facet bez jaj bo przed armią zmykał. Dziadzio rzekł,że ci co w wojsku nie byli to upsledzone mienoty i niezdary...takie coś tam bez jaj.

10.05.2013 09:44
oczywiście że było to Polskie Wojsko a przysiegę zdawalo sie na Polski Sztandar a na czapkach zamiast gwiazdy czerwonej nosiliśmy orła tylko bez korony ale takie były czasy. A pierwsze zdanie PRZYSIEGI brzmiało : Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu ...... Resztę zostawiam Państwu do oceny komu żołnierze Wojska Polskiego przysiegali ...

Anty-bohater 10.05.2013 04:38
Teraz już nie ma najmniejszej wątpliwości: Taxidrajwer jest największym polskim bohaterem wszechczasów! Nic podobnego, nie jest megalomanem, jakimś zakompleksionym typkiem, od których roi się w tego rodzaju mediach, wyszczekującym swą wyższość nad wszystkimi i nad zdrowym rozsądkiem przy każdej okazji. To prawdziwy hero, gotów poprowadzić wszystkich tam, gdzie należy i gdzie jest BARDZO niebezpiecznie!

10.05.2013 07:17
Argument nie ad meritum ale ad personum, świadczy o infantylizmie i braku argumentów. To tyle w temacie. Reszta nie zasługuje na odpowiedź

10.05.2013 08:05
Nie ma to, jak robić tylko to, co jest bezpieczne, poprawne i nijakie. Najlepiej się nie "wychylać", nie dyskutować i przyjmować z pokorą co nam dają. To powód, dla którego Polska i takie miasta jak Tomaszów zdychają. Miernoty wybierają sobie podobne miernoty, by je reprezentowały i miernie w ich imieniu zarządzały w wyborach zwanych demokratycznymi. Kiedy ktoś ma odrobinę poczucia własnej godności, natychmiast jest niszczony, bo miernota nie tylko powodzenia w życiu zawodowym i rodzinnym innym zazdrości ale również tego, że inni zachowują się w sposób przyzwoity. Starają się więc za wszelką cenę takie osobnika zeszmacić, jak szmacą samych siebie każdego dnia. Nazywają to zdrowym rozsądkiem. Tymczasem to najzwyklejsza zawiść, która wynika z tego, że starają się samych przed sobą usprawiedliwić i chociaż przez chwilę sprawić wrażenie, że brudne gęby, jakie posiadają, są czyste. One jednak przecież takie nie są. Co najwyżej brud przypudrowany zostaje cynizmem. Najgorsze jednak jest to, że miernoty, płodzą i wychowują swoje kolejne kalki. W ten sposób mierność się rozprzestrzenia, udając normę. Z drugiej strony wystarczy uderzyć w stół, by nożyce się odezwały. Pozwolę sobie zacytować "taxidrajwera": "...Za każdym razem kiedy ja opowiadam o tym, że migałem się przed wojskiem, bo dla mnie to był dyshonor przysięgać wierność obcej armii, widzę jak moi rozmówcy najchętniej rozszarpali by mnie na kawałki..." Jak widać nie trzeba było długo czekać, by pojawił się ktoś, kto te słowa potwierdzi.

Myślenia trochę! 09.05.2013 23:53
Niechlujny wstęp (domyślam się: od redakcji, bo Wójciak nigdy tak by nie napisał) niszczy dobry tekst. Kto, gdzie i kiedy przysięgał "radzieckiemu okupantowi"? Kto i gdzie widział tego "okupanta"? Czy ktoś go znalazł pod pomnikiem zwanym "Gwiazdą" na Placu Kościuszki? Czy jest sens prymityzować skomplikowane sprawy? Oczywiście, tekst Edwarda znakomity.

10.05.2013 00:39
Dla jednego okupant, dla innego przyjaciel. Pytanie kim jest ten, dla którego to "padrug" był. Oczywiście ma charakter retoryczny. Tu nie ma nic skomplikowanego. Za każdym razem kiedy ja opowiadam o tym, że migałem się przed wojskiem, bo dla mnie to był dyshonor przysięgać wierność obcej armii, widzę jak moi rozmówcy najchętniej rozszarpali by mnie na kawałki. Powodem jest to, że moja opowieść stawia ich w złym świetle, dlatego za wszelką cenę próbują mi udowadniać swoje racje. Nie będę przytaczał argumentów, bo nie są one ani ważne ani tym bardziej potrzebne. Jestem w stanie pojąć poziom służalczości, bezmyślności i całkowitego braku jakichkolwiek poglądów, no i oczywiście strach. Ale szczerze mówiąc mało one mnie dzisiaj obchodzą. W latach 80-tych wolałem pójść siedzieć niż iść do wojska. Ktoś wybrał inną drogę. Wybierało ją 99% osób. Nie oceniam. Dziwne jest to, że te osoby próbują oceniać mnie.

09.05.2013 23:03
Panie Edwardzie, doskonały felieton. Sam uciekałem przed komunistycznym wojskiem. Dla mnie to jednak wiązało się z możliwości trafienia do więzienia. Wybrałem więc inną drogę. Tak czy inaczej byłem przestępcą uchylającym się od obowiązku zasadniczej służby wojskowej. I powiem tylko tyle, że jestem z tego dumny.

10.05.2013 07:29
szkoda że nie spełniłeś obowiązku służby zasadniczej w Polskim Wojsku .. Prawdziwy Facet powinien ten obowiązek spełnic, ale cóż każdy ma swój wybór. Ja byłem 28 miesiecy i nie narzekam głowy mi nie urwali...

Ech 10.05.2013 08:36
Przecież ci tłumaczy, że to nie było Polskie Wojsko

Peter 09.05.2013 22:40
Świetny tekst.

kiki 09.05.2013 14:00
Ano,tak ględzili, że nie matura a chęć szczera zrobi z chłopa oficera. A co z tego wyszło,to najlepszym przykladem był GRUDZIEŃ 70.

Opinie
Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Przed sądem rejonowym w Oświęcimiu 4 grudnia ma ruszyć proces byłego nauczyciela jednej z tamtejszych szkół, który odpowie m.in. za prezentowanie pornografii nastolatkom i naruszenie ich nietykalności cielesnej – dowiedziała się PAP w krakowskiej prokuraturze okręgowej.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:37Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów W trzech kwartałach tego roku do sądów okręgowych w całej Polsce wpłynęło blisko 62 tys. pozwów rozwodowych. To o 1,5% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich prawie 61 tys. Najwięcej pozwów złożono do sądów w dużych miastach. W całej Warszawie odnotowano ich łącznie 5,8 tys. Z kolei w Poznaniu było 3,9 tys. takich przypadków, a w Gdańsku zaobserwowano ich 3,4 tys. Eksperci nie są zaskoczeni tymi danymi. Jednocześnie wskazują, że spada liczba zawieranych małżeństw. Można zatem postawić tezę, że w strukturze społecznej zachodzą istotne zmiany.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:30Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów ZUS: od stycznia 2025 r. można składać wnioski o rentę wdowią Od 1 stycznia 2025 r. będzie można składać wnioski o rentę wdowią. Przeznaczona jest dla wdów i wdowców mających prawo do co najmniej dwóch świadczeń emerytalno-rentowych, z których jedno to renta rodzinna po zmarłym małżonku – poinformowała ZUS.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:27ZUS: od stycznia 2025 r. można składać wnioski o rentę wdowią
Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Telemonitoring chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych (NIV) może poprawić jakość leczenia, szczególnie w kluczowym, tj. początkowym okresie stosowania terapii. Może również przyczynić się do bardziej optymalnego wykorzystania zasobów kadry medycznej, dzięki zastąpieniu części wizyt domowych zdalnym monitorowaniem stanu pacjenta. Telemonitoring umożliwia także wprowadzenie mierników jakości prowadzonej terapii w postaci monitorowania podstawowego parametru jakości wentylacji, jakim jest compliance pacjenta, czyli przestrzeganie zaleceń odnośnie czasu stosowania terapii. Wskazują na to wnioski z badania przeprowadzonego na 152 chorych zrealizowanego przez polskich badaczy.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:55Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł Będę przedstawiał argumenty, że pomysł wolnej Wigilii jest złym rozwiązaniem; dla polskiej gospodarki byłby to koszt 4 mld zł, a dla budżetu państwa 2,3 mld zł - ocenił w środę minister finansów Andrzej Domański. Jest to krok niepotrzebny - dodał.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:37Liczba komentarzy artykułu: 1Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł Święty Mikołaj zarobi nawet do 250 zł na godzinę Najbardziej opłacalnym zawodem w świątecznym okresie jest Święty Mikołaj, który może zarobić od 31 do 250 zł na godzinę - informuje Personnel Service, który zbadał zarobki w świątecznych zawodach. Mikołaje zarobią więcej na imprezach firmowych, mniej - w galeriach handlowych.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:31Święty Mikołaj zarobi nawet do 250 zł na godzinę
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
"A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? "A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? Zapraszamy na pierwszy koncert z cyklu JESIEŃ NAD VOLBÓRKĄ, który odbędzie się w piątek 22.11.2024 roku o godz. 19:00 w Galerii Sztuki Arkady w Tomaszów Mazowiecki.Horntet to kwintet jazzowy, demokratyczny kolektyw złożony z pięciu wyróżniających się i jednych z najbardziej obiecujących polskich muzyków jazzowych młodego pokolenia.Nominowani do nagrody Fryderyk 2024, zwycięzcy niemal wszystkich konkursów jazzowych w Polsce (m.in. Jazz nad Odrą 2023), zdobywcy 2 miejsca na prestiżowym European YoungArtists’ Jazz Award w Burghausen 2024, wielokrotnie doceniani przez krytyków i dziennikarzy muzycznych w kraju i zagranicą. Począwszy od roku 2019 i założenia zespołu z inicjatywy pianisty Bartłomieja Leśniaka, muzycy stale pracowali nad swoim własnym,wspólnym, rozpoznawalnym stylem opartym o autorskie kompozycje, będące mieszanką mainstreamu, muzyki free, ale też współczesnej muzyki klasycznej z zachowaniem słowiańskiego mianownika, będącego kontynuacją stylu określanego jako Polish Jazz. W 2023 zespół pewny kierunku, który obrał, wydał swój debiutancki album pt. „Horntet”.Skład zespołu:● Szymon Ziółkowski - saksofon altowy i sopranowy● Robert Wypasek - saksofon tenorowy i sopranowy● Bartłomiej Leśniak - fortepian● Mikołaj Sikora - kontrabas● Piotr Przewoźniak - perkusjaBilety:przedsprzedaż 45 plnw dniu koncertu 60 plnKarnet na trzy koncerty w ramach "Jesień nad Volbórką" - 100 pln.Informacje: 690 904 690Zapraszamy 1 Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration23 i 24 listopada w kinach HeliosPrzed nami weekend dla melomanów, którzy mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu.Andrea Bocelli to bez wątpienia najsłynniejszy tenor świata. Jest ikoną popkultury w zakresie śpiewu operowego. Z brawurą łączy muzykę klasyczną z rozrywkową. Jego nagrania sprzedają się w milionach egzemplarzy. Teraz ten charyzmatyczny śpiewak obchodzi jubileusz 30-lecia swojej pracy artystycznej. Z tej okazji przygotował wielki koncert, którego nagranie można obejrzeć jedynie w kinach.Podczas tego przygotowanego z rozmachem show usłyszymy oczywiście słynną arię „Nessun dorma” z opery „Turandot” Pucciniego, niekwestionowany przebój „Con te partirò” i wiele innych chwytających za serce utworów.Wersję kinową koncertu wyreżyserował Sam Wrench („Taylor Swift: The Eras Tour”, ”Billie Eilish: Live at The O2”), laureat nagrody Emmy i nominowany do nagrody Grammy.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Dysponuje 54 kinami mającymi łącznie 304 ekrany i ponad 55 tysięcy Data rozpoczęcia wydarzenia: 23.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Reklama
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
pochmurnie

Temperatura: 1°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1000 hPa
Wiatr: 13 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: co2Treść komentarza: ale będziemy uśmiechnięci ;)Źródło komentarza: Chłodno? Zima za oknem? Za ogrzewanie zapłacimy jeszcze więcejAutor komentarza: WeskusTreść komentarza: Widziałem niedawno tego gówniarzołobuza. SS-syn pod każdym względem.Źródło komentarza: Krytykuje to.... co sam robi. Adrian Witczak wśród tłustych kotówAutor komentarza: Renata Byczkowska przewodniczka olejkowaTreść komentarza: Jakże bardzo się cieszę, że do placówek medycznych trafiają naturalne metody. Aromaterapia jest skuteczna, bezpieczna, nie daje skutków ubocznych, nie uzależnia. Ale jest jeden warunek! Olejki eteryczne stosowane w aromaterapii muszą być naturalne, z certyfikatem jakości nie syntetyczne. Takich czystych olejków nie kupicie w żadnej aptece ani drogerii. 90 % produktów na rynku oferowanych jako olejki eteryczne to syntetyki. Jest wielu nieuczciwych producentów i to jest przykre. Na szczęście na porodówce w TCZ są najczystsze olejki firmy Doterra.Każda partia starannie przebadana z certyfikatem. Teraz na porodówce będzie pachniało lawendą, szałwią, miętą, jaśminem......Źródło komentarza: Aromaterapia na porodówce w TCZAutor komentarza: rwdTreść komentarza: Jeżeli nasze państwo zgodziło się na taki unijny system to państwo (politycy którzy za tym głosowali) powinni płacić za te fanaberie, a nie obywatele, którzy nie mają na to wpływu. A jak zapłacimy za emisje to pieniądze pójdą na co? W 90% na unijną biurokracje. Unia europejska jest lepsza od socjalizmu i komunizmu razem wziętych i nazywa to demokracją żeby lepiej brzmiało.Źródło komentarza: Chłodno? Zima za oknem? Za ogrzewanie zapłacimy jeszcze więcejAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Tytuł tego ogłoszenia: "Plan ogólny w przygotowaniu. Możesz zgłosić uwagi." Koniec, kropka. Następnie jest link do materiałów, związanych z tym ogłoszeniem. Jednak te materiały, to są urzędnicze świstki, które należałoby wypełnić w ciągu kilku godzin i pędzić z tymi śmieciami do UM i ubiegać się o pokazanie przez urzędasów tego planu ogólnego. Jak powinno to wyglądać? Najpierw powinien znaleźć się link z tym, cholernym planem ogólnym, a te ogłoszone pliki powinny być drugorzędne. Wtedy każdy otworzyłby ten plan ogólny, przeanalizowałby ten plan i to byłoby normalne. Jednak, wyszło, jak zwykle, w wykonaniu najemnych urzędasów. Totalne badziewie.Źródło komentarza: Plan ogólny w przygotowaniu. Możesz zgłosić uwagiAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Do WuPe: mistrzu. Po pierwsze - Właściciel tej nieruchomości wcale nie musi się przed nikim tłumaczyć, ani też niczego wyjaśniać. Nie ukradł tej nieruchomości, ani jej nie wyłudził. Kupił legalnie za swoją kasiorkę i może robić z tą nieruchomością to co Jemu się będzie podobało. Po drugie - czy w umowie kupna/sprzedaży miał postawione jakiekolwiek warunki konserwatora zabytków?! Wątpię. Po trzecie - gdzie do tej pory był ten obsmarkany urzędniczyna, czyli konserwator zabytków - co ?! Z niego taki konserwator zabytków, jak ja jestem chińskim mandarynem. Tak więc, te materiały w tym portalu, to nie jest spłycanie roli konserwatora zabytków, ale rzetelne odniesienie się do zerowej działalności tego urzędniczyny.Źródło komentarza: Po ćwierć wieku pojawił się on... konserwator. Pałac Piescha budzi emocje
ReklamaKino Kitka Tomaszów
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama