Zdarzenie, jakie sprowokowało mnie do napisania tego artykułu miało miejsce na przełomie stycznia i lutego. Dyrektor znanej Szkoły Ponadgimnazjalnej w sobotę w godzinach dopołudniowych sędziował turniej piłki siatkowej dziewcząt zorganizowany w Zespole Szkół numer 4 na Niebrowie. Dziewczęta walczyły o awans do kolejnego etapu rozgrywek w ramach Mistrzostw Polski, rodzice kibicowali a dyrektor - sędzia w pokoju sędziowskim się „wzmacniał”. Robił to na tyle skutecznie, że zdenerwowani i oburzeni rodzice siatkarek zatelefonowały na Policję. Do szkoły przyjechali funkcjonariusze i przebadali pijanego arbitra na zawartość alkoholu we krwi. Wynik był równie dobry, co wyniki sportowe zawodniczek. Alkotest wykazał bowiem 2,5 promila krążącego we krwi tomaszowskiego „pedagoga”. Policjanci ukarali go mandatem a Łódzki Związek Piłki Siatkowej wyciągnął wnioski dyscyplinarne. Jakiego rodzaju? Takiej informacji nam nie udzielono.
Dlaczego o zdarzeniu piszę dopiero teraz? Otóż próbowałem zebrać jakiekolwiek informacje na ten temat u różnych źródeł. Okazało się to nie być takie proste. Organizator imprezy nie chciał sprawy komentować, twierdząc, że jego obowiązkiem jest zapewnienie odrębnego pokoju dla sędziów, do którego on nie wchodzi. Co sędziowie robią za zamkniętymi drzwiami tego nie wiem nikt.
O incydencie nie wie nic Wydział Edukacji Urzędu Miasta. Dyrektor Zieliński zapomniał najwidoczniej o nim powiadomić swoich przełożonych. Tymczasem to on przecież odpowiada za to, co dzieje się w jego szkole, gdzie zgodnie z prawem spożywanie alkoholu jest zabronione w sposób absolutny i bezwarunkowy.
O pijaństwie dyrektora nie wiedział też nikt w starostwie powiatowym. Naczelnik Katarzyna Banaszczak kategorycznie zaprzeczyła, by miała informacje o wybryku podległej jej przecież osoby.
Przepytałem też kilku radnych, co o zachowaniu dyrektora myślą. Co usłyszałem? To bardziej zszokowało mnie niż zachowanie samego dyrektora, oznacza bowiem, że ludzie ci problemu zwyczajnie nie widzą. -Nie warto kopać się z koniem. Nic na to nie poradzisz. Daj sobie spokój z tą sprawą. Ręka rękę myję. To jest układ, na który nie ma rady. Szkoda nerwów. - Takie były reakcje powiatowych samorządowców. Dwoje z nich potwierdziło, że o interwencji policji słyszało i że rozmawiało na ten temat ze starostą Kagankiewiczem. Więc organ prowadzący szkołę o patologicznym zachowaniu zatrudnianego przez siebie dyrektora jednak informację posiadał. Cóż tyle radni. W czasie ostatniej sesji również nabrali wody w usta a przecież zasiada Radzie Powiatu kilku dyrektyw szkół, w tym Mirosław Zieliński, do którego z pompą policyjny radiowóz zajechał. Nie najlepiej to świadczy o nich jako o pedagogach i „menedżerach” oświaty. Korporacyjna solidarność działa jak widać i tu. Co musi się zdarzyć by zareagowano na niewłaściwe zachowanie kolegi po fachu? Może następnym razem pijany dyrektor szkoły przejedzie na ulicy dziecko a następnie uciekanie z miejsca zdarzenia. Tyle, że w takim przypadku to właśnie ci radni ma czele ze starostą ponosić będą za to współodpowiedzialność.
Czy jest to całkiem niemożliwe? Po poprzednim pijackim występie, dyrektora w szkole odwiedził reporter TVN. - Dzisiaj jest pan trzeźwy w pracy - zapytał Rafał Stangreciak. - Jestem i dopóki będę pracował w tej szkole będę zawsze trzeźwy - odparł dyrektor i jak widać słowa swojego nie dotrzymał. Przepraszał też wtedy wszystkich i nauczycieli i uczniów.
Napisz komentarz
Komentarze