W momencie odbierania pojazdu otrzymałem szereg dokumentów, między innymi "zestawienie części wykorzystanych w rozliczeniu kosztorysowym", w którym wymienione są wszystkie wymienione elementy - przy każdym jest numer identyfikacyjny (ETNR), opis, dostawca oraz cena. Przejrzałem wszystko pobieżnie, sprawdziłem "jakość wykonania" prac i odjechałem zadowolony.
Minął okres roku czasu a moja żona dość nieuważne parkując popsuła "okładzinę zderzaka" (takie coś pod zderzakiem, które łączy się z osłoną/pokrywą silnika). Postanowiłem zakupić uszkodzą część (na allegro zamiennik kosztuje ~ 60 złotych z przesyłką) i samemu ją zamontować. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Mając już gotowy zamiennik udałem się do garażu celem demontażu uszkodzonego elementu i "zainstalowania" nowego. Jakże wielkie było moje zdziwienie gdy okazało się, że "okładzina zderzaka" jest "niezdejmowalna". Podjechałem szybko do znajomego mechanika - uznałem, że pierdoła jestem i nie potrafię sobie poradzić. Od kolegi dowiedziałem się, że cały zderzak to tzw. "rzemiosło" lub jak kto woli "zamiennik" i nie da się w nim wymienić okładziny zderzaka tylko trzeba od razu robić całość.
Wkurzyłem się ostro - okazało się bowiem, że mechanik, który dokonywał naprawy zrobił mnie w wiadomo co. Postanowiłem jednak najpierw upewnić się czy aby na pewno mam rację - wygrzebałem kosztorys naprawy, na którym wyliczone są elementy takie jak: okładzina zderzaka, wzmocnienie zderzaka, przysłona, spoiler czołowa oraz przysłona czołowa - czyli te, które składają się na zderzak. Okazuje się, że mechanik zamieścił w kosztorysie części, których do samochodu żony w ogóle nie zamontował.
W dniu jutrzejszym planuję wybrać się do tego całego "mechanika" i opowiedzieć mu o tym jak odkryłem jego przekręt. Mam zamiar dać facetowi szansę - wymienia zamontowany bubel na oryginalne części (zgodnie z kosztorysem) albo zgłoszę sprawy do Warty (firma ubezpieczeniowa, która płaciła za naprawę szkody) i na policję.
Chciałbym zapytać czy mam słuszność w moich roszczeniach oraz co byście doradzali.
Od redakcji:
Wielu z nas dla własnej wygody korzysta z tzw. bezgotówkowej formy rozliczenia kosztów naprawy blacharsko - lakierniczej naszych samochodów, kiedy mają być one pokryte z naszego ubezpieczenia Auto Casco lub polisy Odpowiedzialności Cywilnej sprawcy kolizji lub wypadku. W natłoku codziennych spraw cieszymy się, że nasza aktywność ogranicza się do zaprowadzenia samochodu do jakiegoś warsztatu a całą resztę załatwi za nas ktoś inny. My odbieramy gotowy i naprawiony już samochód. Jest to mało czasochłonne ale mało rozsądne. Może się okazać, że „fachowiec” nie jest do końca uczciwy i że naprawa jest dużo droższa niż nam się wydawała.
Niejednokrotnie na temat tego rodzaju napraw mieliśmy okazję rozmawiać z Agnieszką Drzewoską Łuczak, Powiatowym Rzecznikiem Konsumentów (do której odsyłamy też autora listu).
Wygodnie nie znaczy tanio ani dobrze. Oczywiście rzemieślnik może w naszym imieniu zamówić wszystkie niezbędne części. Z tym, że może okazać się, że zamiast firmowych podzespołów otrzymamy kilkakrotnie tańsze zamienniki. Pod lakierem różnicy nie widać, podobnie jak rzeczywistej różnicy w cenie, bo przecież przelew za usługę wychodzi nie z naszego konta ale ubezpieczyciela. Czy to jednak znaczy, że nie my za to płacimy. Takie możemy mieć wrażenie ale prawda jest zupełnie inna.
Zawierając umowę ubezpieczenia Auto Casco określamy w niej wartość kwotę ubezpieczenia. Każda kolejna naprawa ją pomniejsza. Jeśli na przykład w samochodzie wartym 30 tysięcy złotych wykonamy naprawę za 15 tysięcy, oznacza to, że zmniejsza nam się o tyle suma asekuracji. Tym samym, w przypadku kolejnego zdarzenia maksymalne odszkodowanie wyniesie 15 tysięcy. Może ono nie pokryć strat związanych z kasacją samochodu. Oczywiście można takiej sytuacji uniknąć dokonując doubezpieczenia, czyli ponosząc dodatkowe koszty.
Usługa naprawy bezgotówkowej wykonywana jest w zasadzie poza naszą kontrolą. O ile jeszcze możemy sprawdzić jakiego rodzaju elementy w naszym pojeździe zostaną zamontowane, to już nikły wpływ mamy na koszty robocizny. Doświadczenie uczy, że różnice są znaczące. Mogą dochodzić nawet do kilku tysięcy złotych.
Napisz komentarz
Komentarze