To kolejny pies znaleziony w tak tragicznym stanie, jaki został dostarczony do schroniska. O poprzednim pisaliśmy w artykule „Czy to zrobił człowiek”. Najprawdopodobniej poszczuto na niego inne psy a następnie próbowano żywcem zakopać. Trzy dni temu małego szczeniaczka brutalnie skopał a następnie wyrzucił przez okno meliny, w której mieszkał, pijany łobuz (Co mu zrobił szczeniaczek).
Tym razem malec został znaleziony na poboczu drogi w okolicach Jadwigowa, Jego stan wskazywał na to, że ktoś musiał go w to miejsce podrzucić samochodem i zostawić konającego. - Trudno mówić o zwykłym pogryzieniu - opowiada pani Mieczysława Goździk. - Pies był po prostu rozszarpany i trafił do nas cały w „dziurach”. Za uchem dziura od zębów, i pod łapką wyrwany kawał skóry. Biedak musiał jakiś czas leżeć, bo rany zaczęły mu już gnić.
Zdaniem szefowej Tomaszowskiego Towarzystwa Miłośników i opieki nad Zwierzętami, pies nie został pogryziony przez przypadek. Do inspektorów stowarzyszenia oraz do schroniska coraz częściej docierają informacje o tym, że w Tomaszowie i okolicach ktoś organizuje walki psów. Podrzucane i łagodne psiaki służą do szczucia dużych i nauczonych agresji zwierząt.
Wciąż bestialskie zachowania wobec zwierząt są traktowane przez nasze Sądy z wyjątkową pobłażliwością. Także właściciele agresywnych psów czują się bezkarni. Znane są przypadki, kiedy właściciel amstafa, który bez powodu rzucił się i zagryzł małego kundelka karany był mandatem w wysokości 200 złotych. Policjanci w bezradności rozkładają ręce, twierdząc, że niewiele mogą zrobić. Przecież to tylko pies, albo „przybłęda”, jak napisał ktoś w jednym z komentarzy na naszym portalu.
Najwyraźniej, by podjąć właściwe działania koniecznym jest okaleczenie dziecka, lub pogryzienie osoby, która zdecyduje się wnieść na posiadacza psa wniosek o ściganie. Co nie zawsze musi być takie pewne i oczywiste. Dlaczego? Otóż dlatego, że nikt normalny nie wychowuje psa w taki sposób, by uczynić z niego zabójcę. Często zdarza się, że „hodowca” jest osobą, która bywa na bakier z prawem, zajmuje się napadami, kradzieżami i dopuszcza się czynów zabronionych.
Przyznam, że trudno mi zrozumieć dlaczego policjanci są w stanie jechać 300 km, by przeprowadzić przeszukanie w domu rodziców studenta dlatego, że po kilku piwach przyszło mu do głowy popływać po Wiśle rowerem wodnym, a nie można tego samego zrobić wobec posiadacza psa rasy agresywnej, który pogryzł starszej pani kundelka, z którym wyszła na wieczorny spacer.
Nie pojmuję też dlaczego siły policyjne, służb specjalnych i prokuratorskie a następnie Sądy angażowane są w ściganie tomaszowianina Roberta Frycza a nie ściga się łotra, który używa przemocy wobec bezbronnych zwierząt. Oczywistym jest, że ktoś kto jest w stanie kopać psa, prędzej czy później kopnie człowieka. Czy można czuć się bezpiecznym i czy organy powołane do ochrony obywateli wywiązują się ze swoich obowiązków w należyty sposób?
Wiele osób podnosi, że schronisko dla bezdomnych zwierząt nie powinno być utrzymywane z pieniędzy podatników. W takim razie czyich, że tak nieśmiało zapytam? Jego utworzenie jest właśnie w podatników interesie, bo dzięki schroniskom ogranicza się liczbę bezdomnych, dzikich psów, które porzucone przez swoich opiekunów mogłyby się rozmnażać w całkowicie niekontrolowany sposób. I co wtedy? Decyzje administracyjne w sprawie zezwoleń na odstrzał? Pies nie ma wyboru takiego jaki mają ludzie. Nie decyduje o swoim losie, za niego decyzje podejmują ludzie.
Odrębnym problemem jest edukacja a właściwie jej brak. Dzieci ani w szkołach ani też w domach nie są uczone wrażliwości. Bezmyślni belfrowie otumanieni „Kartą nauczyciela” nie są w stanie przekazać dzieciom żadnych pozytywnych emocji. Często za to bywa dokładnie odwrotnie (oddaję jednak sprawiedliwość tej nielicznej i coraz mniejszej grupie pedagogów z powołania) kiedy w szkole obecne są negatywne wzorce (do tego tematu wrócę wkrótce w jednym z kolejnych felietonów). Wydawane z budżetu miasta miliony złotych, które z założenia powinny służyć realizacji profilaktyki społecznej są najzwyczajniej w świecie marnotrawione. W tym kontekście 300 tysięcy złotych przeznaczane na schronisko dla bezdomnych zwierząt, gdzie są one karmione i mogą czuć się bezpiecznie nie wydaje się zawrotną ale za to dobrze spożytkowaną kwotą.
- Walczymy o każdego psiaka, który do nas trafia - dodaje Goździkowa. - Za każdym razem, kiedy nie uda się któregoś uratować odbieram to jako osobistą porażkę.
Napisz komentarz
Komentarze