Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 21:48
Reklama
Reklama

Spoko L(ao)uuuuuzzzzz - podsumowanie Laosu

Zazwyczaj, słysząc jakąś nazwę, nazwisko, czy imię, przed naszymi oczyma, rozpościera się jakaś mniej lub bardziej ścisła wizja. Przeskakujące w ten sposób iskierki w zwojach mózgu, tworzą, tak zwany, stereotyp. Przed przyjazdem do Laosu, mój stereotyp na temat tego kraju wyglądał tak:

Podczas konfrontacji oko w oko ze stereotypami, zazwyczaj zmieniamy swój światopogląd na daną kwestię. Opuszczając Laos, miałem wrażenie, że nic się jednak nie zmieniło. Ten kraj tak biernie, neutralnie i spokojnie egzystuje w cieniu swoich sąsiadów, że wywołuje we mnie zupełnie neutralne emocje.

 

O ile Chiny pną się do góry, Wietnam rozłazi się na wszystkie strony, Kambodża, powoli odbija się od dna, Tajlandia inwestuje w image a Birma przechodzi poważne zmiany, o tyle, Laos po prostu sobie jest. Tutaj przyjeżdża się by uciec od ludzi. Tutaj, można być w 100% pewnym, że mimo białego koloru skóry i jasnych włosów, przejdziemy ulicą niezauważeni.

 

Laos jest rajem dla amatorów relaksu na świeżym powietrzu z dala od metropolitarnego hałasu. To właśnie zachwyca - ta naturalność, ten brak spontaniczności. Laos rzuca czar, który pryska zaraz po przekroczeniu kolejnej granicy. Z drugiej strony, czy oprócz odpoczynku, ma on do zaoferowania coś szczególnie interesującego i porywającego serce?

 

Do Laosu przyjeżdża się głównie po spokój.

 

WIZY

Wiza do Laosu to, tak na prawdę, myto wjazdowe. Wystarczy pojawić się na granicy - lądowej, wodnej lub lotniczej - z paszportem, zdjęciem i gotówką w kwocie 30 dolarów (opłata podstawowa) i do pięciu dodatkowych dolarów ("opłata stemplowa"). Nie ma zdjęcia? Nie ma problemu. Co prawda, na granicy nie urzęduje fotograf, ale.... jeśli są dolary to dlaczego wizy miałoby nie być?

 

Po nabazgraniu jakichkolwiek danych na karcie wjazdowej, której i tak nikt nie sprawdza, dostaniemy 30 dni pobytu w Laotańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej. Jeśli 30 dni to za mało, nie ma sobie co rwać włosów z głowy. Laos to otoczona innymi krajami tubka. Chcąc kolejne 30 dni wystarczy skoczyć na zakupy do jednego z sąsiadów - lub chociażby do bezcłówki (wystarczy się wystemplować i bez stemplowania do innego kraju, po prostu zawrócić po środku granicy).

 

Jeśli potrzeba nam jedynie kilku dodatkowych dni a nie chcemy się zbytnio ruszać z miejsca, wystarczy przedłużyć wizę w jednym z wielu biur turystycznych na terenie całego państwa (ok. 3 - 4 usd za 1 dodatkowy dzień; minimum to, z reguły, 5 dni) lub bezpośrednio w posterunku służb imigracyjnych w Pakxe, Vientianne, Luang Prabang, Phonsavan lub Oudom Xai (2 dolary za 1 dodatkowy dzień). Przekroczenie terminu pobytu to wydatek 10 dolarów dziennie.

 

Wiza.... znaczy się, bilet do Laosu.

 

BEZPIECZEŃSTWO

Niewiele jest krajów na świecie, w których można zostawić dobytek swojego życia na środku głównej ulicy i wrócić za kilka dni. Kradzieże w Laosie zdarzają się jedynie w Vientianne i miastach turystycznych - przeważnie ze strony innych obcokrajowców. Nie wiadomo, tak na prawdę, czy są to faktycznie kradzieże czy wynik przedawkowania różnych ciekawych, dostępnych na rynku substancji.  Zjawisko snatchingu (wyrywania wartościowych przedmiotów przez złodziejaszków na skuterkach), do Laosu jeszcze przez długi czas nie dotrze. No bo - komu by się chciało?

 

Laos jest również chyba jedynym krajem w Azji Południowo-Wschodniej, w którym kierowcy stosują się do przepisów ruchu drogowego. Klaksony używane są tylko w nagłych wypadkach, nikt nie robi sobie 10 pasów z jednopasmówki, rzadko spotyka się nawet osoby jadące pod prąd podczas lewoskrętów. W miejscach, w których wynajmowałem skuterek, to ja - białopośladkowy Europejczyk - byłem najmniej cywilizowanym użytkownikiem drogi.

 

Przykłady wyrazów o przeciwstawnym znaczeniu: Laos i niebezpieczeństwo.

 

 

 

 

Zagrożeni mogą czuć się jedynie amatorzy dodatkowych oktanów, płatnej rozrywki z osobami dowolnej z trzech płci i hipohondrycy. W Laosie, praktycznie każdy tuk-tuk to alfons i diler w jednym. Marijuana? Opium? Ya-Ba? Extasy? Nie ma problemu. Problemy zaczynają się dopiero kiedy z takimi wspomagaczami zostaniemy złapani.

 

Standardowa opłata zwalniająca nas od odpowiedzialności karnej to ok. 700 dolarów, które trafiają do kieszeni funkcjonariusza szczęściarza. Rozmawiałem z kilkoma osobami, które zostały przyłapane pod wpływem. Nie wiem czy ze względu na ich stan czy ze względu na chciwość władz, ceny podlegają jedynie nieznacznym negocjacjom.

 

Znacznie poważniejszym przestępstwem jest obcowanie Nielaotańczyka z Laotanką. Laos ma niewiele ponad 6.000.000 - najprawdopodobniej, rząd obawia się, że w przypadku zalegalizowania takiego związku, kolejna osoba czmychnie za granicę. Teoretycznie, ślub wziąć jest łatwo. Ale nie oszukujmy się - jak legalizacja bez wstępnej konsumpcji to ja chcę Papę Smerfa jako świadka.

 

Malaria i Denga w Laosie to, niestety, szara codzienność. Nie są podejmowane żadne akcje zapobiegawcze. Przyjeżdżając do Laosu i planując powrót, warto zarezerwować sobie łóżko na oddziale zakaźnym swojego lokalnego szpitala. Dostępność leków na miejscu przypomina dostępność papierosów w sklepach "Wszystko po 4 zł" w Polsce. Niby wszystko w aptekach jest, ale jakoś tak - nie to co potrzeba. Szpitale w Laosie powinno się odwiedzać tylko w razie nagłej konieczności i w przypadku gdy nie da się przejechać do sąsiedniej Tajlandii, Wietnamu czy chociażby Kambodży.

 

 

Na mapcę malarycznej, Laos jest cały czerwony. Pic na wodę? Od tygodnia do roku po opuszczeniu kraju, wszystko powinno być jasne i klarowne.

 

LUDZIE

 

Sześć i pół miliona mieszkańców na relatywnie dużej powierzchni? Przed przyjazdem do Laosu wydawało mi się, że nie zobaczę żywej duszy. Nie pomyliłem się bardzo. Widziałem wiele ciał - o wiele więcej niż sugerują dane demograficzne - wszystkie przejawiały jakieś tam funkcje życiowe, ale duszy faktycznie mi było w nich brak. Nie to, że ktoś byłby niemiły. Co to to nie. Najmilsi, jak dla mnie w Azji Południowo-Wschodniej, Laotańczycy są spokojni i wyluzowani aż do bólu. W niczym nie widzą problemu. Na nic nigdy nie ma za mało czasu. To kraj, w którym życie toczy się powoli zgodnie z zasadą "Co miałeś zrobić rok temu, zrób za rok".

 

Laotańczycy są spokojni i wyluzowani.

 

 

 

Podczas podróży po Laosie, miałem wrażenie, że po prostu nie wszyscy obywatele tego kraju są zliczani. Może nie wszystkim chce się pofatygować po dowód?

 

Zastanawiać może też fakt czy jeśli komuś chciałoby się podbić Laos, i ogłosić na jego terenie swoją własną republikę, to czy któryś z jego mieszkańców by specjalnie oponował. Podejrzewam, że większość, jakąkolwiek woję spędziłaby na hamaku a hitem targowisk nie byłyby AK-47 tylko zatyczki do uszu.

 

Tereny poza miastami i głównymi szlakami, zamieszkane są głównie przez społeczności plemienne. Tak na prawdę, te wioski, których mieszkańcy wierzą w obecność dobrych i złych duchów, używają tajemnych ziół i zaklęć w celach leczniczych stanowią kulturalno - etniczną wyjątkowość Laosu.

 

 

Najciekawsze pod względem kulturowym są plemienne wioski. Każda społeczność ma swój własny język, swoją własną religię i obyczaje.

 

CENY

Nic nie ma ceny. Wszystko może kosztować albo tyle ile zawoła sprzedawca, albo tyle, ile chcemy zapłacić. Ponieważ nie każdemu chce się dokładnie liczyć wielkiej ilości zer na kipach ani pilnować rachunków klientów restauracji czy barów, to od naszej uczciwości zależy czy nie wyjdziemy ze sklepu wynosząc połowę inwentarza bez płacenia. Wyjątkiem są targowiska, na których wymiana odbywa się w tym samym czasie - w jednej ręce gotówka, w drugiej produkt. Większość rzeczy jest droższa niż u sąsiadów.

 

Przykładowe ceny (kwiecień 2012):


- woda "mineralna": 0.15 usd (mała butelka)
- papierosy: od 0.45 usd - 2 usd
- piwo: 0.75 - 1.3 usd
- kawa: 0.4 - 2 usd
- ryż: ok. 0,1 usd za 100 gramów przegotowanego ryżu
- makaron (nudle): ok. 0.2 usd za szybką zupkę chińską
- makaron (spaghetti): ok. 2 usd / 500 g.
- owoce: banany są śmiesznie tanie
- autobus miejski: co to?
- busik pozamiejski: ok. 1.5 - 2 usd/100km.
- pociąg: po co ciąg?
- tuktuk/mototaksówka w mieście: ok. 0.25usd - 1 usd (w zależności od ilości osób/dystansu)
- wynajem stuterka: 5 usd - 8 usd/dzień
- zakwaterowanie - 1.2 usd (dormitorium) - nieco ponad 100 dolarów za dzień.

 

Na targach, jak sama nazwa wskazuje, trzeba się targować.

 

KOMUNIKACJA

Drogi w Laosie są bardzo dobre - pod warunkiem, że mówimy o niewielkiej ilości, tzw. hajłeji, które mają przeważnie jeden pas i niezbyt równe pobocze. Reszta istnieje tylko na mapach, które są przeważnie nieaktualne, nieprecyzyjne i bardzo drogie (mapa GT Riders, którą dostałem od Łukasza w Kambodży, a którą zgubiłem gdzieś w okolicach Pakxe, kosztowała ok. 10 dolarów).

 

Praktycznie do każdego miasta można dostać się autobusem. Do wyboru mamy różne klasy - od lokalnych busików przypominających napompowane tuk-tuki, przez porządne ale nadal lokalne, autobusy radzieckiej myśli technicznej, do klimatyzowanych Vip-busów. Ceny różnią się w zależności od klasy. Na przejazdy powinno się rezerwować od 1.5 do 2 usd.

 

Nie mniej jednak, w Laosie, bardzo dobrze funkcjonuje autostop. Większość osób kupujących dwuślady, uderza w pickupy. Dlatego, na upartego, można by łapać nawet w kilkunastoosobowej grupie. Cały Laos przejechałem autostopem, wynajmując skuterek (niestety, w porównaniu do sąsiadów, jest to droga impreza) w miejscach, w których zjeżdżałem z trasy.

 

Na południu szło mi to bardzo łatwo - im dalej na północ, tym już było gorzej - głównie ze względu na bardzo małe natężenie ruchu. Warto pamiętać, że pojęcie "autostop" w Laosie nie istnieje. Dlatego, jeśli widzimy, że ktoś się zatrzymuje, wypada go uprzedzić, że chcemy jechać na gapę. W tym celu, przydaje się zwrot "bor mi ngen - nie mam pieniędzy". Od kilku kierowców, na wstępie słyszałem "no money, no problem".

 

Autostop w Laosie nie istnieje, ale działa świetnie. Większość prywatnych aut to pickupy. Jak dla mnie, najwygodniejszą pakę ma Toyota Hillux.

 

 

 

 

HOTELE


W Laosie, nie ma czegoś takiego jak pokoje z godzinnym systemem naliczania w każdej malutkiej wsi, których oferta skierowana jest bardziej do młodych par szukających prywatności aniżeli do liczących każdy grosz przyjezdnych.

 

Stąd, lepiej albo trzymać się mapki turystycznej, albo wziąć własny namiot, albo... zwrócić się o pomoc do mnichów. Ci, widząc zabłąkanego wędrowca, z chęcią nas przenocują.

 

Przy okazji, mamy w ten sposób szanse na lekcję o buddyźmie i życiu w Świątyni. Ostatni punkt można sobie darować w Luang Prabang - wstęp do większości świątyń jest płatny.

 

 

W Savannakhet, u mnichów, spędziłem aż tydzień.

 

W miastach turystycznych jest pełna baza noclegowa w różnych cenach (od 1.2 dolara za łóżko w dormitorium) uderzająca we wszystkie gusta. Nie ma potrzeby rezerwowania miejsc wcześniej. Ceny? Im dalej na północ tym drożej. Na Płaskowyżu Bolaven, w Tad Lo, widziałem pensjonaty z tarasem z widokiem na wodospad i elegancką restauracją, w których pokoje kosztowały od 6 do ok. 10 dolarów za noc.

 

Laos potrafi rzucić urok.

 

PRZESZKODY

1. Uroki - bardzo dużo odwiedzających, których spotkałem było tak zakochanych w Laosie, że przedłużali sobie wizy o tydzień, dwa, miesiąc. Ja też prawie uległem temu urokowi. Przedłużyłem sobie wizę o pięć dni, z których wykorzystałem tylko jeden. W momencie wyjazdu, czar prysnął. Owszem, jest ciekawie, jest naturalnie, ale żeby znaleźć tego typu miejsca trzeba się mocno naszukać

 

2. Najlepsi przyjaciele - w Laosie jest malutka plaga dzikich psów. Poza szczepieniami nie są prowadzone żadne akcje profilaktyczne przeciwko wściekliźnie. Po ugryzieniu przez podejrzanego o chorobę czworonoga jesteśmy skazani na podanie tego preparatu, który akurat mają na stanie w danym szpitalu. Niestety, koncerny farmaceutyczne, tak sobie dobierają składy, że przyjęcie innej szczepionki niż ta, którą dostaliśmy na początku jest nieco ryzykownym zabiegiem.



3. Opieka medyczna - w przypadku problemów ze zdrowiem, najlepiej uderzać w Vientianne, Pakxe lub Savannakhet. W innych miastach, do szpitala nie radzę nawet wchodzić.


4. Jedzenie - w odróżnieniu od wielu krajów azjatyckich, w Laosie, nie ma zwyczaju jedzenia na ulicy. Tutaj, gotuje się przeważnie w domu. Lokale gastronomiczne z tanim jedzeniem, nastawione są z reguły na turystów i kierowców. Dlatego, poza utartym szlakiem, warto zabezpieczyć sobie jakiś posiłek.

 

CIEKAWOSTKI

1. Oficjalną walutą Laosu jest kip, ale w wielu miejscach, przyjmowane są również tajskie bahty.


2. Laos jest rajem dla miłośników natury - dżungle, jaskinie, wodospady to tylko niektóre atrakcje czekające na odwiedzających.


3. Głównym daniem w laotańskich domach jest kleisty ryż, który je się rękoma. W ulicznych jadłodalniach dominują zupy, hot-dogi i naleśniki ;-).


4. Większość mieszkańców Laosu to ludność plemienna - każde plemie ma swoje własne zwyczaje, własny język i własną religię.

 
5. Oficjalną religią w Laosie jest Buddyzm. Wśród ludności plemiennej, spotkać można również animizm i szamanizm.

 
6. Większość plemion w Laosie żyje ze zbieractwa, sprzedaży ręcznie zdobionych tkanin, plecionek.

 
7. Niektóre plemiona nadal uprawiają mak lekarski i wytwarzają opium.


8. Przed wejściem do laotańskiego domu, koniecznie trzeba ściągnąć buty.
 

9. W większości miejsc turystycznych znajdują się biura podróży, w których można kupić dowolną wycieczkę.


10. W moim osobistym odczuciu, Laos wypada świetnie pod kątem znajomości języków obcych. Praktycznie codziennie spotykałem choć jedną osobę mówiącą po angielsku czy francusku. Niektórzy mówili nawet po rosyjsku.

 

Plecione koszyczki na kleisty ryż - najbardziej charakterystyczna pamiątka z Laosu.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
bezchmurnie

Temperatura: 0°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1015 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama