Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 11:20
Reklama
Reklama

Laos (Savannakhet) - Miasto Raju?

W Pakxe posiedziałem sobie jeszcze dwa dni. Nie to, że jakoś mi się specjalnie spodobało, ale stwierdziłem, że zostanę sobie do terminu trzeciego zastrzyku i będę miał spokój z szukaniem szpitali przez następny tydzień. W ramach "prowizji" za przyprowadzenie do nowo otwartego pensjonatu SoutChai nowych gości, miałem darmowy pokój z klimatyzacją.

 

Bardzo wyluzowana obsługa mocno się starała o komfort gości. Schodząc rano pod prysznic, od brata właściciela - 25-letniego laotańczyka, wyglądającego na, góra, 18 lat, usłyszałem pytanie czy chcę śniadanie. SoutChai to rodzinnie prowadzony pensjonat i biuro turystyczne oferujące wycieczki po okolicy w jednym. Wszyscy spożywają posiłki wspólnie, dlatego, jeśli któryś z falangów znajdzie się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, również na niego będzie czekał talerz ciepłego jedzenia.

 

Moją motywacją było jednak przeczekanie do kolejnego zastrzyku przed dalszą drogą. Nie będąc pewnym czy w kolejnym miejscu będą mieli ten sam preparat, którego, według zaleceń lekarza powinienem się trzymać i, wiedząc, że trzy pierwsze dawki są najważniejsze, wolałem nie ryzykować.

 

W szpitalu pojawiłem się wczesnym rankiem 7 kwietnia - czyli w dniu, w którym miałem wziąć kolejną porcję szczepienia. Zapomniałem recepty i musiałem się wrócić do pokoju po kwitki. Biorąc pod uwagę gorące, lekko wilgotne powietrze i unoszący się wokół zapach plumerii, był to nawet przyjemny poranny spacerek. Na drugą wizytę, udałem się jednak już z plecakiem. Tym razem, miałem jeszcze większy opór niż kiedykolwiek a obsługa i goście szpitala mieli jeszcze większy ubaw niż za pierwszym i drugim razem. Po prostu, nie lubię białych fartuchów, igieł, strzykawek, pigułek, tabletek i innych tym podobnych rzeczy.

 

Krajom strefy tropikalnej, brzydki zapach nie grozi. Co chwila coś kwitnie. Jak dla mnie, najładniej waniają plumerie.

 

Pakxe, mimo, że jest jednym z większych w, podobno, 8-milionowym Laosie, jest malutkim miasteczkiem. Żeby dostać się z jednego miejsca w drugie, wystarczą dwie nogi i średniej klasy buty. Na siłę, można i bez - tyle, że ludzie będą się dziwnie patrzeć. Na drodzę numer 13 byłem jeszcze przed 10. Ruch był w miarę przyzwoity. Czytając dane o populacji w Laosie, spodziewałem się, że będzie gorzej.

 

Tymczasem, niewiele było mi potrzeba by zatrzymał się pickup. Kierowca nie jechał daleko, ale zafundował mi pierwsze 3 kilometry - do, przypominającego kameralny aeroklub, lotniska, które ustawione jest na samej krawędzi Pakxe. Kolejne kilometry przejechałem na pacę towarowego tuk-tuka usadowiony wygodnie na wielkich plastikowych butlach z wodą.

 

260 kilometrów - spoko luz.

 

Później przyszedł delikatny kryzys. Stałem sobie w pełnym słońcu, pociłem się, a na złość, zatrzymywały się tylko drogie autobusy. W końcu, z przeciwnego pasa podjechał dostawczy van.

- Gdzie jedziesz? Ja zawracam
- Do Savannakhet, odpowiedziałem nieco zakłopotany, widząc, że kierowca ustawiony jest w odwrotnym kierunku
- No to ja jadę do Vientiane. Poczekaj chwilę


Miły facet - były nauczyciel języka angielskiego, faktycznie zawrócił. Powiedział, że widział mnie wcześniej ale za szybko jechał żeby się gwałtownie zatrzymywać. Bezpieczeństwo za kierownicą w Indochinach? Chyba tylko w Laosie - w wietnamskim drogowym chaosie byłaby to czysta abstrakcja. W ekspresowym tempie, zostałem dowieziony do samego Savannakhet - i to na długo przed zachodem słońca.


Stojąc na rogatkach i słysząc dobiegający z niedaleka głośny ryk ponad 20-cylindrowego silnika lokomotywy, przestraszyłem się nie na żarty. Rozejrzałem się wkoło - to nie lokomotywa. To mój żołądek dopomniał się jakiegoś zapychacza. Zdecydowałem się na zupkę nudlową w jednej z okolicznych knajpek. Cena: 0.5 dolara; porcja solidna, ale i tak się nie najadłem.

 

Ryk ogromnej, dostawczej lokomotywy na takiej drodze? Nie... to tylko mój żołądek.

 

 

 

 

Spacerując prawie pustymi uliczkami Savannakhet, miałem dziwne wrażenie, że mi się tutaj nie spodoba. Może po prostu, egzotyczna nazwa, sprawiła, że spodziewałem się więcej. To co zastałem to schludne, czyste uliczki udekorowane zabudową kolonialną, socjalistyczną i nowym, luksusowym budownictwem laotańskich dorobkiewiczy z Tajlandii. Taka mieszanka stylów połączona z pustką, nicością i wszechogarniającą nudą. Idąc drogą wlotową, szukając centrum, przeszedłem całe miasto. Później, okazało się, to, co wziąłem za przedmieścia są właśnie centrum. I to ma być najbardziej zaludniona okolica Laosu?

 

Czasami, czułem się trochę jak w ukraińskiej Prypeci. Nie spotkałem nikogo. Wszyscy albo się pochowali, albo wyemigrowali na drugi brzeg Mekongu do tajskiego Mugdahan. Nieliczni, którzy pozostali na zewnątrz, siedzieli sobie pod daszkami w kawiarniach i restauracyjkach i.... nie wiem - albo medytowali, albo spali. Z drugiej strony, gdyby Laotańczycy budowali się w taki sposób jak chińczycy, 120-tysięczne Savannakhet, składałoby się pewnie z dwóch ulic i czterech apartamentowych wieżowców a po środku miasta, możnaby zawiesić siatkę do tenisa. Pierwsze wrażenie, które zrobiło na mnie to miasto to: "ładne, schludne, ale nudne". Do czasu aż przy jednym ze słupów reklamowych, zastałem nieco dzienny widok.

 

Z początku, Savannakhet, jawiło mi się jako czyste, schludne, ale nudne miasteczko....

 

... chociaż.... czy aby na pewno?

 

Mnisi siłowali się z mocowaniem plakatów o naborze na nowicjat w taki sposób, że przy okazji, łamali wszystkie zasady BHP. Wyciągnąłem aparat i podszedłem bliżej. Nie mieli nic przeciwko zdjęciom. Ba - sami również zaczęli je robić. Jeden z nich - Kapono, bez trudu, dość dobrym angielskim, odpowiedział na wszystkie nurtujące mnie w tym momencie pytania. A, że miałem ich sporo bo w mojej edukacji, przedmiot "religia" był jakiś dziwnie jednostronny, poprosiłem o nocleg w świątyni i możliwość stania się cieniem mnichów na kilka dni. Dostałem opiekuna - śramanierę (nowicjusza) Linga. W ten sposób, w nudnym Savannakhet, które po dwóch dniach przestało zupełnie być nudne, nie nudziłem się ani trochę.

 

Laotańczycy mają wyobraźnię! Tutaj: mini-szrot i warsztat zajmujący się tuningiem motocykli typu cruiser.

 

Z drugiej strony, ponieważ postanowiłem sobie spróbować żyć w taki sam sposób jak mnisi, mój zegarek biologiczny i przemiana materii przeszły poważny test. Życie w świątyni toczy się od czwartej rano do dwudziestej wieczorem. W niektórych miejscach, są to leniwe, następujące po sobie dni. Ja akurat, trafiłem na mnichów pracusiów, którzy nie tylko załatwiali kampanię reklamową we wszystkich możliwych mediach, ale również stawiali nowy budynek, dekorowali teren nowymi drzewami i, ogólnie, byli cały czas w ruchu. Poprowadziłem również lekcję angielskiego w szkole, do której chodzi Ling.
 

 

Prawe rękawy zakasane i praca wre!

 

Już drugiego dnia, mieszkańcy okolicznych uliczek myśleli, że jestem śramanierą (nowicjuszem). W knajpcę za rogiem, nie musiałem płacić za kawę. W innych kawiarniach już, niestety tak, ale i tak, najlepszej jakości kawa okazała się być właśnie w tym miejscu. Była również najtańszą w całym Savannakhet (0,2 dolara).

 

Żebym tylko mógł się skupić na dłużej niż minutę.

 

Savannakhet to graniczne miasto posiadające, oddzielone od Tajlandii rzeką Mekong. Nazwa oznacza Miasto Raju (Savanh Nakhoe) i może, faktycznie, kiedyś nim było. Obecnie, można pospacerować po prawie pustych uliczkach, odwiedzić liczne świątynie buddyjskie, kościół katolicki, kościół ewangelicki lub meczet, a także, udać się po wizę do ambasady Tajlandii lub Wietnamu. Mój przystanek w Savannakher umotywowany był wizytą właśnie w jednej z tych ambasad....

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Rząd nie dostrzega systemowej luki - a mógłby zyskać ponad miliard złotych z podatków i uchronić Polaków przed szeregiem zagrożeń. Teraz tracą wszyscy - państwo i konsumenci – alarmuje WEI w nowym raporcie Rząd planuje na 2025 rok rekordowy deficyt w finansach publicznych. Szukając dodatkowych źródeł i oszczędności, władze ignorują zjawisko, o którym od kilku lat alarmują eksperci – szarą strefę na rynku kasyn online. Tylko w zeszłym roku obrót na nielegalnych witrynach hazardowych oferujących kasyna online wyniósł prawie 26 mld zł, pieniądze Polaków trafiły do firm zarejestrowanych w rajach podatkowych, m.in. Curacao oraz na Malcie – podaje WEI w raporcie.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:47 Ruszyło głosowanie na Samochodową Premierę Roku OTOMOTO. Wybierz faworyta i wygraj 20 000 zł W ramach konkursu TYTANI OTOMOTO 2024/2025 pojawia się nowa kategoria - Samochodowa Premiera Roku OTOMOTO. To jedyna kategoria, w której zwycięzcę wybiorą fani motoryzacji w otwartym plebiscycie. Za udział w głosowaniu mogą zdobyć nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. Głos można oddać do końca stycznia 2025 r. za pośrednictwem strony konkursowej w serwisie OTOMOTO News.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:19 Od 30 lat na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków 14 grudnia 1994 roku Sejm RP zdecydował o powstaniu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG) – instytucji, która stoi na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków. Od początku działania BFG jest gotowy, by – jeśli zajdzie taka konieczność – wypłacić klientom banku lub spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej środki do ustawowego limitu gwarancji, który od 2010 roku wynosi równowartość w złotych 100 tys. euro.Data dodania artykułu: 16.12.2024 11:54
Reklama
Reklama
Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Helios zaprasza na Maraton Sylwestrowy  Jak co roku kino Helios zaprasza na nietuzinkowego sylwestra w filmowych klimatach. Tym razem oprócz gwiazd kina, będą nas bawić również giganci muzyki. W zależności od zestawu na który się zdecydujemy, na wielkim ekranie zobaczymy Nicole Kidman, Antonio Banderas’a, a potem jeszcze Celeste Dalla Porta i Gary’ego Oldman’a lub Robbie’go Williams’a we własnej osobie oraz Boba Dylana, zagranego przez Timothée Chalamet’aW zestawie pierwszym, na początek w doskonały nastrój wprowadzi nas ROBBIE WILLIAMS, czyli prawdziwa „sceniczna małpa”. Ten film to porywający, niebanalny portret zwykłego brytyjskiego chłopaka, który podbił świat rozrywki najpierw w zespole Take That, a potem w karierze solowej. Po przerwie na powitanie Nowego Roku, jego miejsce zajmie Timothée Chalamet, który wcielił się w rolę wielkiego Boba Dylana! Gwarantujemy, że nie zabraknie doskonałej muzyki, wspaniałych emocji, zabawy i dobrego smaku, a to wszystko w niepowtarzalnej kinowej atmosferze. swoich pasażerów do ich domu…Z kolei w zmysłowym zestawie drugim gwarantujemy zabawę w towarzystwie zniewalająco pięknych kobiet i nie mniej przystojnych mężczyzn, ich nieposkromionych żądz i romansów. Na początek Nicole Kidman w filmie „BABYGIRL”, a po przerwie na noworoczny toast, również przedpremierowo film mistrza Paolo Sorrentino, „BOGINI PARTENOPE”. Będzie energetycznie, romantycznie, ale przede wszystkim bardzo zmysłowo... Wszystko to w niepowtarzalnej kinowej atmosferzeCałość dopełni skromny sylwestrowy poczęstunek przygotowany przez Puchatek obiady na dowóz oraz lampka szampana o północy.Bilety na Sylwestrową odsłonę cyklu Nocne Maratony Filmowe dostępne są na stronie: www.helios.pl, w kasach kin Helios w całej Polsce oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Do zobaczenia na nocnych seansach!Data rozpoczęcia wydarzenia: 31.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 3°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1007 hPa
Wiatr: 11 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama