Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 14:56
Reklama
Reklama

Laos - Kolejny skrawek Nibylandii czyli Płaskowyż Bolaven

Płaskowyż Bolaven (Bolaven Plateau) leżący w obrębie prowincji Champasack, Attepeu i Sekong to magiczne miejsce porośnięte obfitymi plantacjami kawy, w którego doliny spływają nurty kilkudziesięciu ukrytych w gęstwinach niewyciętych jeszcze lasów wodospadów.

 

Szwajcaria, znowu Szwajcaria - tak sobie myślałem wytaczając się powoli z Pakxe. Nikt na mnie nie trąbił, nikt na mnie nie polował. Miałem wrażenie, że wreszcie - jadąc, po prostu sobie jadę a nie jestem ruchomą tarczą innych użytkowników drogi. W Wietnamie, ruch uliczny przypomina polowanie.

 

W Kambodży jest lepiej, ale i tak, obowiązuje zasada, że "duży może więcej". Słysząc głośny klakson za plecami, trzeba zjechać - a gdy dźwięk dobiega z naprzeciwka - cóż.... spóźniliśmy się z prośbą o pierwszeństwo i musimy ustąpić drogi. W Laosie, dla odmiany, trzeba patrzeć w lusterka. Kierowcy, wyprzedzając nie ostrzegają dźwiękiem. A szkoda - ten nawyk, wydał mi się być bardzo bezpieczny. Z drugiej strony, zaludnienie i ruch w Laosie są takie małe, że jeśli u nas wszyscy by tak robili, to pewnie za kierownicę, nikt nie wsiadałby bez hełmofonu.

 

Pokierowałem się na wschód, w kierunku Pakxong. Po drodzę minąłem cztery wodospady. Wszystkie wyglądały jak żywcem wyjęte z filmu Jurassic Park. Wokół wszystkich, również, albo dopiero powstawały, albo już dobrze działały eleganckie kurorty wypoczynkowe. Być może, już niedługo, spiętrzony Laos, znów będzie południowoazjatyckim odpowiednikiem Alp francuskich. Za dojście do wodospadów, wołano również niemałe pieniądze - osobną opłatę za wstęp i osobną za parking. Ograniczyłem się więc do jednego, który, ze względu na niedokończony kurort i ostre, niezabezpieczone zejście w dół, był jeszcze darmowy. 

 

Być może, już niedługo, spiętrzony Laos będzie południowoazjatyckim odpowiednikiem Alp Francuskich.

 

Zagadałem się też z Hiszpanem - Luisem, który zatrzymał się jako wolontariusz w jednym z takich kurortów. Powiedział mi, że cały zarobek z noclegów, luksusowej restauracji i ekologicznej plantacji kawy trafia na budowę lokalnych szkół, świetlic, przychodni i szpitali. Po zachodzie słońca, zdecydowałem się jechać do pobliskiego Pakxong - laotańskiej stolicy kawy żeby szukać noclegu. Nie widziało mi się, jednak, nocowanie w pensjonacie.

 

W tym celu, udałem się do malutkiej i jedynej świątyni ulokowanej na ogromnej przestrzeni wolnego terenu otoczonego stupami. Żaden z mnichów nie mówił po angielsku na tyle by mnie zrozumieć. Pokazałem więc na namiot i zapytałem czy mogę tutaj spać. Nie mięli obiekcji. Mało tego, kiedy namiot był już rozbity, zaproponowali miejsce w środku. Jakoś tak, jednak, w moim własnym, pięciogwiazdkowym apartamencie, czuję się zawsze bezpieczniej, jeśli chodzi o małe brzęczące krwiopijki.

 

Widok z mojego pięciogwiazdkowego, przenośnego apartamentu o 5 rano.

 

Następny ranek wydał mi się koszmarnie zimny. Zaraz po jeszcze zimniejszej kąpieli, pożegnałem się z mnichami i strzeliłem sobie szybką kawę z mocchi w jedynej kawiarni w Pakxong - prowadzonej zresztą przez Holendra. Mimo, że Płaskowyż Bolaven jest głównym ośrodkiem produkcji kawy w Laosie, a kawowców jest tutaj więcej niż jakichkolwiek innych roślin, parzona kawa zarezerwowana jest głównie dla luksusowych knajpek. Z tego, co mi zostało powiedziane, Laotańczycy, po prostu, za kawą nie przepadają. Logiczne - diler, swojego towaru nie bierze :-).

 

Kawa jest jak złoto - zawsze trzyma cenę. Powiedział mi Holender prowadzący jedyną kawiarnię w laotańskiej stolicy tego czarnego napoju.

 

 



Zastanawiałem się czy jechać od razu na południe czy odbić trochę na północ, a później zboczyć z drogi. Jedną z rzeczy, które musiałem wziąć pod uwagę było niespóźnienie się na kolejny zastrzyk przeciwko wściekliźnie. Zdecydowałem odbić na północ, w kierunku polecanego mi przez Kubę i Anitę Tad Lo a następny dzień zacząć od wizyty w szpitalu w pobliskim Salavan. Na odcinku 60 kilometrów, pogoda zmieniała się z koszmarnie zimnej, przez lekko zimną po koszmarnie gorącą. W parze z temperaturą, szła również wilgoć i opady. Nie wiem po co się wcześniej kąpałem skoro mycie i suszenie miałem zafundowane gratis.

 

Zaraz po przyjeździe do Tad Lo, poznałem parę z Belgii, podróżującą na trasie bardzo podobnej do mojej. Podczas objeżdżania kolejnych wodospadów, wymieniliśmy się spostrzeżeniami z Iranu, który wszyscy wspominamy jako perełkę naszej podróży. Na kolację, zostałem doprowadzony do Mamy. Genialny widok - na uliczcę pustych, ciemnych jadłodalni, tylko w jednej słychać harmider dobrze bawiących się przyjezdnych. Za 1 dolara, dostałem ogromną miskę smażonego ryzu. Fakt, że musiałem na niego czekać ponad godzinę, ale może dlatego, podczas jedzenia wydał mi się jeszcze bardziej smaczny niż w rzeczywistości był. Wiedząc, że Mama ma na górze dormitorium, w którym za 10.000 kipów (niewiele ponad dolara) można się przespać na wygodnym, szczelnie okrytym moskitierą, podwójnym łożu, już nigdzie dalej tego dnia nie jechałem.

 

Wiele osób planujących w Tad Lo kilka godzin, zatrzymuje się tutaj na kilka dni. 

 

Na śniadanie, zafundowałem sobie naleśniki, które były tak wielkie, że z trudem przyszło mi je dokończyć. Kiedy już szykowałem się do dalszej drogi, poznałem Lenę. Porozmawialiśmy trochę - okazało się, że jedzie w tą samą stronę co ja. A, że zamawiała naleśniki, a mi akurat przyszła ochota na jeszcze jednego, mój skrojony na szybko makiawelistyczny plan opiewał by poczekać a następnie pomóc niewiaście w opałach w uporaniu się z nadmiarem posiłku. Miałem rację - nie dokończyła całego śniadania. Nie musiałem nawet prosić o kęs - sama zaproponowała połowę zanim jeszcze zaczęła. Propozycja nie do odmówienia. Czego jak czego, ale jedzenie - jakie by nie było, zawsze jest u mnie mile widziane.

 

Elena.

 

Pojechaliśmy razem - do wyboru mieliśmy dwie trasy. Łatwiejszą i trudniejszą ciągnącą się po krętym, szutrowym szlaczku. Za moją namową, zdecydowaliśmy się na drugą opcję. Po drodzę, natknęliśmy się na kilka wodospadów, wokół których, oprócz nas, nie było nikogo. Na Płaskowyżu Bolaven, niepotrzebny jest przewodnik. Zjeżdżając w którąś z bocznych dróżek, albo mamy wielkie szanse by trafić na plantację kawy, herbaty, wodospadu, albo do wioski jednego z wielu plemion grupy Mon Khmer żyjących w zgodzie z duchami leśnymi.

 

Po drodzę, zafundowaliśmy sobie darmowy, bogaty w minerały (żelazo?) pomarańczowy make-up.

 

Miałem lekkie wyrzuty sumienia, że zabrałem dziewczynę na drogę, na której, małe łyse opony, co chwila się ślizgały, a motorki trzeba było miejscami podprowadzić pod górkę. Do czasu! Kiedy dojechaliśmy do wodospadu Namtok Katamtok, nie dość, że zdziwiło mnie, że taka perełka nie jest jeszcze zagospodarowana, to jeszcze Lena dała mi pokaz pieszego trekkingu przez gęsto zarośniętą dżunglę. Próbowaliśmy, bowiem, zejść na sam brzeg. Skoczyć się nie dało bo byliśmy po drugiej stronie a zejścia żadnego oficjalnego nie było. Kilkanaście pierwszych metrów to bardzo śliskie, liściaste podłoże i przeciskanie się pod bambusami i leżącymi w poprzek pniami.

 

Namtok Katamtok - drugi co do wysokości wodospad w Laosie.

 

Dalej, odbiliśmy nieco w prawo - do koryta jednej z odnóż rzeki, które, ze względu na porę roku, było akurat suche. Wadą były bujające się kamyczki i jeszcze bardziej strome zejście. Trzeba było uważać gdzie się zwisa. Po godzinie marszu, słońce zaczęło powoli dotykać horyzontu i wszystko przybrało pomarańczowy odcień. Co prawda miałem plecak, a więc również i przenośną chatkę. Tyle tylko, że rozbicie namiotu w tym miejscu nie wchodziło w grę.

 

Nie mieliśmy wody i zaczęły nas ciąć komary. Najzwyczajniej w świecie, gafa i pała za nieodrobienie pracy domowej. Weszliśmy w las zupełnie nieprzygotowani i musięliśmy wracać. Przy okazji, próbując się podciągnąć, oderwałem jeden z ruchomych kamyczków, który, przetaczając się po mojej stopie ani nie zmiażdżył, ani nie obił mi palca, ani nawet nie naderwał mi skóry - przeleciał tak gładko, że przy okazji, zabrał ze sobą cały paznokieć. Miałem więc darmowy, lekko przesadzony pedi cure.

 

Nieodrobienie pracy domowej, czasem może mieć znacznie gorsze konsekwencje niż zwykła pała w dzienniku. My, nie zabierając najzwyklejszej w świecie wody, pozbawiliśmy się możliwości zejścia w dół drugiego co do wysokości wodospadu w Laosie.

 

Kiedy wróciliśmy na górną półkę było już ciemno. Skorzystałem więc z okazji, że miałem tyle przestrzeni wokół siebie i przeciągnąłem się lekko. Lena zapytała czy się gdzieś w okolicy rozbijamy. Mnie, jednak, ciągle chodził po głowie ten feralny termin zastrzyku i, jeszcze bardziej....słodziutkie naleśniki Mamy. Mimo późnej pory, udało mi się przekonać moją towarzyszkę do 150-kilometrowego powrotu do Tad Lo po ciemku. Po drodzę spotaliśmy Anglików-imprezowiczów, których wcześniej poznałem w Pakxe. Jechali do Katamtok. Wymieniliśmy się informacjami - oni dowiedzieli się, że jeśli nie mają namiotów to lepiej by wrócili do głównej drogi, a my, że główna droga jest minimum 50 minut jazdy od miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Nie była to zbyt komfortowa jazda. Nie dość, że szlaczek był akurat w przebudowie i co chwila były jakieś usypane z piachu blokady, urwiska i objazdy, to jeszcze, światełka w naszych Wave'ach były bardziej użyteczne do czytania gazety niż do oświetlania rozrzuconych wokół kamyczków. Dobrze, że chociaż mieliśmy pod dostatkiem paliwa.

 

Kłopoty przyszły już na głównej drodzę - ok. 30 kilometrów od Tad Lo. Przez szutrową nawierzchnię i strome podjazdy, połączone z pływakami w bakach wskazówki pojawiły się na czerwonej krescę. Wszystkie stacje - i te domowe z jakąś podejrzaną, czerwoną - ale palną - substancją laną z butelki, jak i te ze znanymi z zachodu dystrybutorami, były już pozamykane. Jako początkujący jednośladowiec, dostałem kolejną lekcję na żywo - jeśli kiedyś uda mi się kupić własne dwa kółka, obowiązkowo będę musiał domontować do nich zapasowy bak.

 

"Synek, skocz no na Cepeena po piwo!" W Laosie, synek spojrzałby się jak na UFO.

 

 

 

 

Dobrze, że mieliśmy manualne skrzynie biegów - w ten sposób, by zaoszczędzić na spalaniu, mogliśmy rozłączyć sprzęgło jadąc z górki.

 

Kiedy, właściwie na powietrzu, dojechaliśmy do Tad Lo, czekało na nas rozczarowanie - restauracyjka Mamy była już zamknięta. Widząc moją depresję, Lena zaproponowała mi nocleg w swoim bungalowie. Nie byłem w zbyt pociesznym nastroju wiedząc, że musiałem kłaść się spać na głodno. Z drugiej strony, wiedziałem, że w Laosie, ludzie wcześnie wstają więc od słodkich naleśników dzieliło mnie tylko kilka godzin. No i, do tego, miałem couchsurfing bez szukania wifi czy kafejek ani wysyłania requestów.



W Tad Lo, drewnianą chatkę, zwaną przez backpackerów, bungalowem, można wynająć za 30.000 kipów (4 dolary). Domek z łatwością pomieści do sześciu osób. Do tego, dochodzi dobrze wyposażona kuchnia z widokiem na pola ryżowe i, jak dla mnie, Tad Lo, wydało mi się najtańszą miejscowością agroturystyczną, jaką do tej pory widziałem.

 

Taką chatkę, z widokiem na pola ryżowe, rzut kamieniem od kilku wodospadów, można w Tad Lo wynająć za 4 dolary.

 

Następnego dnia, mięliśmy wracać do Pakxe - oczywiście okrężną drogą. Lena, która pracuje jako fotograf ślubny w Tajlandii, miała wracać do Bangkoku, a mnie gonił termin zastrzyku. Przy śniadaniu, spotkaliśmy Kostię i Olgę. I tak, zamiast w siodło, trafiliśmy do naturalnych, drążonych w skale przez wodę basenów, w których przy okazji, zrobiliśmy sobie pranie. Później, przyszedł relaks na hamaku i deszcz. Na zastrzyk pojechałem do Sekongu. Odszukałem szpital. Warunki sanitarne - "no dobra, przecież to tylko zastrzyk", pomyślałem. Szybko znalazłęm lekarza, pokazałem mu kartkę i wziąłem receptę. Przeszedłem do apteki i podano mi opakowanie..... Rabipuru. Cholerne koncerny farmaceutyczne i cholerny ja, który znów nie odrobiłem pracy domowej. W pierwszym szpitalu powiedzieli mi, że mogę trzymać się tylko jednego preparatu. Przeczytałem ulotkę jednego, przeczytałem drugiego. Substancja aktywna, albo była inna, albo była inaczej nazwana. W każdym razie, bez dostępu do internetu, nazwy substancji aktywnych, w ogóle do mnie nie przemawiały. Zamiast wbijać sobie niewiadomo co w mięsień, stwierdziłem, że te międzyczasy muszą być jakoś uśrednione - przecież nie u każdego zawiesina absorbuje się tak samo; nie każdy może zawsze zdążyć. Zresztą, choć co się odwlecze to nie uciecze, mi wyszło to akurat na plus. Co innego gdybym zaniedbał - mógłbym mieć wyrzuty sumienia. A tak - igły, której widoku nie cierpię nie było i sumienie miałem czyste bo zrobiłem wszystko co mogłem. Najgorsze byłoby winić za coś samego siebie.

 

Wróciłem do Tad Lo. Jako, że nie tylko my mieliśmy dzień później wyjeżdżać, zwołaliśmy imprezę w międzynarodowym gronie. Kostia zrobił jakąś zasmażkę cebulową. Ja dorzuciłem do tego jeszcze paczkę śmierdzących czipsów durianowych, które dostałem od mnichów jeszcze w Pakxe. W końcu te owoce, które powinny być warzywami, smakują trochę jak cebula z czosnkiem, więc idealnie się w danie Kostii komponowały. Dołączyła do nas jeszcze para z Francji. A, że wszyscy mięli jakieś podstawy innych języków a za angielskim, szczególnie nie przepadaliśmy, zrobiliśmy sobie małą, polsko-rosyjsko-francusko-hiszpańsko-włosko-angielską Wieżę Babel. Te cztery ostatnie języki są tak do siebie podobne, że znając jeden z nich, rozumienie pozostałych nie powinno sprawiać problemu. Kwestia tylko przyzwyczajenia się do akcentu. Jak na przewagę Słowian przystało, impreza była również suto zakrapiana - tyle, że nie alkoholem a.... napojami energetycznymi, które, z niewiadomych przyczyn były akurat lokalnym hitem.

 

 

Do Pakxe wróciliśmy następnego dnia po południu. Mnie udało się wbić zastrzyk, a Lenie kupić bilet do Bangkoku. Pojechałem zdać skuter i przeszedłem do pensjonatu SoutChai zobaczyć czy moja oferta "free room" jest jeszcze aktywna.

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Przed sądem rejonowym w Oświęcimiu 4 grudnia ma ruszyć proces byłego nauczyciela jednej z tamtejszych szkół, który odpowie m.in. za prezentowanie pornografii nastolatkom i naruszenie ich nietykalności cielesnej – dowiedziała się PAP w krakowskiej prokuraturze okręgowej.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:37Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów W trzech kwartałach tego roku do sądów okręgowych w całej Polsce wpłynęło blisko 62 tys. pozwów rozwodowych. To o 1,5% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich prawie 61 tys. Najwięcej pozwów złożono do sądów w dużych miastach. W całej Warszawie odnotowano ich łącznie 5,8 tys. Z kolei w Poznaniu było 3,9 tys. takich przypadków, a w Gdańsku zaobserwowano ich 3,4 tys. Eksperci nie są zaskoczeni tymi danymi. Jednocześnie wskazują, że spada liczba zawieranych małżeństw. Można zatem postawić tezę, że w strukturze społecznej zachodzą istotne zmiany.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:30Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów ZUS: od stycznia 2025 r. można składać wnioski o rentę wdowią Od 1 stycznia 2025 r. będzie można składać wnioski o rentę wdowią. Przeznaczona jest dla wdów i wdowców mających prawo do co najmniej dwóch świadczeń emerytalno-rentowych, z których jedno to renta rodzinna po zmarłym małżonku – poinformowała ZUS.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:27ZUS: od stycznia 2025 r. można składać wnioski o rentę wdowią
Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Telemonitoring chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych (NIV) może poprawić jakość leczenia, szczególnie w kluczowym, tj. początkowym okresie stosowania terapii. Może również przyczynić się do bardziej optymalnego wykorzystania zasobów kadry medycznej, dzięki zastąpieniu części wizyt domowych zdalnym monitorowaniem stanu pacjenta. Telemonitoring umożliwia także wprowadzenie mierników jakości prowadzonej terapii w postaci monitorowania podstawowego parametru jakości wentylacji, jakim jest compliance pacjenta, czyli przestrzeganie zaleceń odnośnie czasu stosowania terapii. Wskazują na to wnioski z badania przeprowadzonego na 152 chorych zrealizowanego przez polskich badaczy.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:55Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł Będę przedstawiał argumenty, że pomysł wolnej Wigilii jest złym rozwiązaniem; dla polskiej gospodarki byłby to koszt 4 mld zł, a dla budżetu państwa 2,3 mld zł - ocenił w środę minister finansów Andrzej Domański. Jest to krok niepotrzebny - dodał.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:37Liczba komentarzy artykułu: 1Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł Święty Mikołaj zarobi nawet do 250 zł na godzinę Najbardziej opłacalnym zawodem w świątecznym okresie jest Święty Mikołaj, który może zarobić od 31 do 250 zł na godzinę - informuje Personnel Service, który zbadał zarobki w świątecznych zawodach. Mikołaje zarobią więcej na imprezach firmowych, mniej - w galeriach handlowych.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:31Święty Mikołaj zarobi nawet do 250 zł na godzinę
Reklama
Reklama
"A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? "A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? Zapraszamy na pierwszy koncert z cyklu JESIEŃ NAD VOLBÓRKĄ, który odbędzie się w piątek 22.11.2024 roku o godz. 19:00 w Galerii Sztuki Arkady w Tomaszów Mazowiecki.Horntet to kwintet jazzowy, demokratyczny kolektyw złożony z pięciu wyróżniających się i jednych z najbardziej obiecujących polskich muzyków jazzowych młodego pokolenia.Nominowani do nagrody Fryderyk 2024, zwycięzcy niemal wszystkich konkursów jazzowych w Polsce (m.in. Jazz nad Odrą 2023), zdobywcy 2 miejsca na prestiżowym European YoungArtists’ Jazz Award w Burghausen 2024, wielokrotnie doceniani przez krytyków i dziennikarzy muzycznych w kraju i zagranicą. Począwszy od roku 2019 i założenia zespołu z inicjatywy pianisty Bartłomieja Leśniaka, muzycy stale pracowali nad swoim własnym,wspólnym, rozpoznawalnym stylem opartym o autorskie kompozycje, będące mieszanką mainstreamu, muzyki free, ale też współczesnej muzyki klasycznej z zachowaniem słowiańskiego mianownika, będącego kontynuacją stylu określanego jako Polish Jazz. W 2023 zespół pewny kierunku, który obrał, wydał swój debiutancki album pt. „Horntet”.Skład zespołu:● Szymon Ziółkowski - saksofon altowy i sopranowy● Robert Wypasek - saksofon tenorowy i sopranowy● Bartłomiej Leśniak - fortepian● Mikołaj Sikora - kontrabas● Piotr Przewoźniak - perkusjaBilety:przedsprzedaż 45 plnw dniu koncertu 60 plnKarnet na trzy koncerty w ramach "Jesień nad Volbórką" - 100 pln.Informacje: 690 904 690Zapraszamy 1 Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration23 i 24 listopada w kinach HeliosPrzed nami weekend dla melomanów, którzy mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu.Andrea Bocelli to bez wątpienia najsłynniejszy tenor świata. Jest ikoną popkultury w zakresie śpiewu operowego. Z brawurą łączy muzykę klasyczną z rozrywkową. Jego nagrania sprzedają się w milionach egzemplarzy. Teraz ten charyzmatyczny śpiewak obchodzi jubileusz 30-lecia swojej pracy artystycznej. Z tej okazji przygotował wielki koncert, którego nagranie można obejrzeć jedynie w kinach.Podczas tego przygotowanego z rozmachem show usłyszymy oczywiście słynną arię „Nessun dorma” z opery „Turandot” Pucciniego, niekwestionowany przebój „Con te partirò” i wiele innych chwytających za serce utworów.Wersję kinową koncertu wyreżyserował Sam Wrench („Taylor Swift: The Eras Tour”, ”Billie Eilish: Live at The O2”), laureat nagrody Emmy i nominowany do nagrody Grammy.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Dysponuje 54 kinami mającymi łącznie 304 ekrany i ponad 55 tysięcy Data rozpoczęcia wydarzenia: 23.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Reklama
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
pochmurnie

Temperatura: 1°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1000 hPa
Wiatr: 13 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: co2Treść komentarza: ale będziemy uśmiechnięci ;)Źródło komentarza: Chłodno? Zima za oknem? Za ogrzewanie zapłacimy jeszcze więcejAutor komentarza: WeskusTreść komentarza: Widziałem niedawno tego gówniarzołobuza. SS-syn pod każdym względem.Źródło komentarza: Krytykuje to.... co sam robi. Adrian Witczak wśród tłustych kotówAutor komentarza: Renata Byczkowska przewodniczka olejkowaTreść komentarza: Jakże bardzo się cieszę, że do placówek medycznych trafiają naturalne metody. Aromaterapia jest skuteczna, bezpieczna, nie daje skutków ubocznych, nie uzależnia. Ale jest jeden warunek! Olejki eteryczne stosowane w aromaterapii muszą być naturalne, z certyfikatem jakości nie syntetyczne. Takich czystych olejków nie kupicie w żadnej aptece ani drogerii. 90 % produktów na rynku oferowanych jako olejki eteryczne to syntetyki. Jest wielu nieuczciwych producentów i to jest przykre. Na szczęście na porodówce w TCZ są najczystsze olejki firmy Doterra.Każda partia starannie przebadana z certyfikatem. Teraz na porodówce będzie pachniało lawendą, szałwią, miętą, jaśminem......Źródło komentarza: Aromaterapia na porodówce w TCZAutor komentarza: rwdTreść komentarza: Jeżeli nasze państwo zgodziło się na taki unijny system to państwo (politycy którzy za tym głosowali) powinni płacić za te fanaberie, a nie obywatele, którzy nie mają na to wpływu. A jak zapłacimy za emisje to pieniądze pójdą na co? W 90% na unijną biurokracje. Unia europejska jest lepsza od socjalizmu i komunizmu razem wziętych i nazywa to demokracją żeby lepiej brzmiało.Źródło komentarza: Chłodno? Zima za oknem? Za ogrzewanie zapłacimy jeszcze więcejAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Tytuł tego ogłoszenia: "Plan ogólny w przygotowaniu. Możesz zgłosić uwagi." Koniec, kropka. Następnie jest link do materiałów, związanych z tym ogłoszeniem. Jednak te materiały, to są urzędnicze świstki, które należałoby wypełnić w ciągu kilku godzin i pędzić z tymi śmieciami do UM i ubiegać się o pokazanie przez urzędasów tego planu ogólnego. Jak powinno to wyglądać? Najpierw powinien znaleźć się link z tym, cholernym planem ogólnym, a te ogłoszone pliki powinny być drugorzędne. Wtedy każdy otworzyłby ten plan ogólny, przeanalizowałby ten plan i to byłoby normalne. Jednak, wyszło, jak zwykle, w wykonaniu najemnych urzędasów. Totalne badziewie.Źródło komentarza: Plan ogólny w przygotowaniu. Możesz zgłosić uwagiAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Do WuPe: mistrzu. Po pierwsze - Właściciel tej nieruchomości wcale nie musi się przed nikim tłumaczyć, ani też niczego wyjaśniać. Nie ukradł tej nieruchomości, ani jej nie wyłudził. Kupił legalnie za swoją kasiorkę i może robić z tą nieruchomością to co Jemu się będzie podobało. Po drugie - czy w umowie kupna/sprzedaży miał postawione jakiekolwiek warunki konserwatora zabytków?! Wątpię. Po trzecie - gdzie do tej pory był ten obsmarkany urzędniczyna, czyli konserwator zabytków - co ?! Z niego taki konserwator zabytków, jak ja jestem chińskim mandarynem. Tak więc, te materiały w tym portalu, to nie jest spłycanie roli konserwatora zabytków, ale rzetelne odniesienie się do zerowej działalności tego urzędniczyny.Źródło komentarza: Po ćwierć wieku pojawił się on... konserwator. Pałac Piescha budzi emocje
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama