Teraz kolejna sprawa. Również często słyszymy o prawie kobiet do aborcji. Jest to zjawisko lansowane w mediach, nadmiernie promowane. Aborcjonistki również apelują o tolerancję, o brak dyskryminacji. Feministki robią wrażenie uciskanych, wręcz prześladowanych. Nie należy się na to nabierać.
To jest również pewien element totalitarnej ideologii. Jest to realizowane metodą małych kroków. Najpierw mówi się o prawach kobiet, potem lansuje się to w mediach, ośmiesza się przeciwników, nazywając ich ciemnogrodem, a potem zwyczajnie wsadza się ich do więzienia.
Proszę sobie wyobrazić, że ktoś zdecyduje, że osoba np. z zespołem Downa nie ma prawa żyć. Jakim prawem ktoś może tak zdecydować? Podobnie ma się sytuacja z aborcją z przyczyn społecznych, socjalnych, ekonomicznych. Czy nie należy wtedy pomyśleć, przedyskutować z partnerem czy chcemy dziecka czy nie, a nie je potem zabijać?
Oczywiście są różne sytuacje. Jeśli płód zagraża życiu matki, sytuacja jest inna. Pomijając już nawet sprawę legalności aborcji. Uznajmy, że niech będzie zalegalizowana. Ale to przecież nie oznacza, że nie mogę się aborcji sprzeciwiać. Mamy chyba demokrację, wolność słowa itp. No właśnie mamy, czy nie mamy?
Ostatnie wydarzenia mówią, że chyba nie bardzo. Wyrok sądu w sprawie „Gościa Niedzielnego”, proces Joanny Najfeld, awantura na Węgrzech o plakaty zachęcające matki do oddawania dzieci do adopcji zamiast ich zabijania, sprawy Lindy Gibbons, Philippe Isnarda i wiele, wiele innych.
Również „Marsze dla życia” w wielu miastach zachodniej Europy są obrzucane jajkami, petardami, prezerwatywami, musi chronić je policja. Dlaczego ci ludzie nie mogą w spokoju demonstrować albo się modlić? Czy tak ma wyglądać ta tolerancja? Kolejny temat do dyskusji. Oczywiście nie odmawiam prawa do demonstrowania oraz prawa do własnego światopoglądu osobom o przeciwnym do mojego zdaniu.
Napisz komentarz
Komentarze