Pierwsze wrażenie odnośnie Quetty - taki większy Taftan - nic ciekawego. Ale potrzebowałem trochę oswoić się z Pakistanem. Musiałem zatrzymać się na chwilę, kupić kartę SIM, ogarnąć nieco wstępny szok kulturowy.
Rozejrzałem się za opcjami noclegu - znalazłem tani hotel (Azad Muslim Hotel) - 500 rupii za noc (czyli ok. 5 usd), z których po półgodzinnej pogawędce zrobiło się 200 rupii (ok. 2 usd - cena do przyjęcia). Właściciel hotelu zrobił wszystko żebym poczuł się jak po środku jakiejś afery szpiegowskiej - po spisaniu danych z paszportu, powiedział, że weźmie go żeby zrobić ksero. Gdy powiedziałem, że sam się tym zajmę, zaczął zadawać pytania niezwiązane z moim pobytem w hotelu.
- Ja zrobię ksero, powiedziałem.
- To w takim razie ta strona (strona z danymi), ta strona (strona z wizą pakistańską) i jeszcze ta (strona z wizą amerykańską)
- Ale po co Wam kopia mojej wizy amerykańskiej? Jesteśmy w Pakistanie.
- Ma Pan podwójne obywatelstwo?
- A ile Pan widzi paszportów?
- Jeden
- No to mam jedno
- Jest Pan dziennikarzem?
- Wyglądam na dziennikarza?
- Tak
- To muszę pana zmartwić, mam inną pracę
- Czym się Pan zajmuję?
- Szczerze?
- Jest Pan szpiegiem?
- Nie, podrużuję
- Dlaczego przyjechał Pan do Pakistanu? Jest Pan szpiegiem? Tutaj nie przyjeżdża się w celach turystycznych. Dla którego wywiadu Pan pracuje?
Tutaj wyczerpała się moja odporność na głupie pytania
- Tak, pracuję dla Al-Queidy
Właściciel hotelu zamilkł jak kamień, odprowadził mnie do pokoju i życzył przyjemnego pobytu. Rozumiem, że zachowałem się trochę niegrzecznie, ale zarówno sens, jak i sposób zadawania pytań przez mojego gospodarze również pozostawiał wiele do życzenia. Zrzuciłem plecak, wziąłem prysznic i poszedłem rozejrzeć się po mieście. Wreszcie bez żadnej eskorty - poczułem spowrotem co oznacza słowo "wolność" :-).
Pierwsze myśli, które naszły mnie w Pakistanie:
- czuję się jakbym przeniósł się ok. 200 lat do tyłu.
- bardziej niż ataki terrorystyczne martwię się o zdrowie - Widok wielu osób chorych na polio, żółtaczkę czy tyfus nikogo tutaj nie dziwi. Podobnie powszechny jest widok ćpunów dających sobie otwarcie w żyłę na ulicach miasta i porozrzucane na chodniku strzykawki. Czasem jak ma się "fuksa", można znaleźć zgubioną przez amatora duchowych wędrówek porcję.
- doszedłem do wniosku, że smażone jedzenie jest, w gruncie rzeczy, zdrowsze niż gotowane - olej ma wyższą temperaturę wrzenia niż woda więc, teoretycznie, powinien bardziej efektywnie zabić bakterie (no i ile kalorii dostarcza :-)).
- dobrze, że apteki są przyzwoicie zaopatrzone - można np. tanio kupuć płyn do odkażania rąk.
Muszę znaleźć kogoś kto pomoże mi się zanurzyć w pakistańską rzeczywistość i nauczy zasad tutaj panujących. Potrzebuję przewodnika :-). Lecę na couchsurfing.
Napisz komentarz
Komentarze