Panie prezydencie, po raz kolejny mamy do czynienia z sytuacją, o której można powiedzieć, że "miało być inaczej a jest… jak zawsze". Chodzi mi o współpracę z organizacjami pozarządowymi. Miało być transparentnie, sprawnie i efektywnie. Zatrudniliście nawet pełnomocnika do spraw kontaktów z nimi. Tymczasem piękno teorii dezawuuje smutek praktyki.
- Bardzo często zdarza się, że o tym jak na zewnątrz postrzegana jest współpraca z organizacjami pozarządowymi decyduje plotka. Z mojego oglądu sytuacji liczba konfliktów pomiędzy Urzędem a organizacjami społecznymi mogłaby świadczyć o tym, czy jest dobrze, czy też źle. Ale również różne rodzaje zadań jakie są realizowane przez te organizacje. Formułowanie tez o charakterze ogólnym typu właśnie „miało być tak dobrze a jest, jak zawsze” nie daje prawdziwego obrazu sytuacji. Jest to generalizacja i jako taka jest nieprawdziwa. Jeżeli mówimy o konkretnych przypadkach, to może oczywiście zdarzyć się, że podobna teza znajdzie swoje uzasadnienie, ale w większości przypadków jednak nie.
- Właśnie o konkretnym przypadku chciałbym porozmawiać. Przeczytał Pan nasz artykuł dotyczący stowarzyszenia AZYL, chcielibyśmy, by w jakiś sposób odniósł się Pan do tez w nim właśnie zawartych. Nie ukrywam, że informacje przekazane nam przez byłych i obecnych członków Stowarzyszenia zostały przez nas zweryfikowane.
- Tak się składa, że nie znam członków Stowarzyszenia AZYL, w każdym razie nie na tyle, by na co dzień weryfikować to, co się tam dzieje. W każdym razie artykuł, przynajmniej na mnie, zrobił duże wrażenie. Pokazuje, że to co jeszcze rok, czy dwa lata temu funkcjonowało nieźle, dzisiaj funkcjonuje źle. O ile oczywiście jest to prawdą. Będziemy te dane weryfikować. Powiem natomiast, że Miasto nie jest od reanimacji Stowarzyszeń. Już niedługo będziemy spotykać się z tymi wszystkimi organizacjami w związku z ogłoszonymi przez nas konkursami na realizację zadań z zakresu polityki społecznej.
- W artykule pominęliśmy celowo cały kontekst osobistych sympatii i antypatii. Skupiliśmy się jedynie na dotowanej z budżetu miasta części działalności. Jako punkt wyjścia przyjęliśmy etat „gospodarza”, który finansowany jest w całości z dotacji UM. W założeniach, osoba zatrudniona w AZYL-u na stałej umowie o pracę miała pełnić funkcję konsultanta, osoby pierwszego kontaktu. Pytanie jakie samo się nasuwa brzmi: za co powinniśmy płacić? Czy za działania profilaktyczne, czy za bliżej nie zdefiniowaną funkcję gospodarza?
- Zadanie jakie możemy finansować są wyliczone enumeratywnie w ustawach. Pieniądze z tzw. „podatku kapslowego” są odrębnym funduszem, który ma ściśle określone przeznaczenie. Mogą być one przeznaczone tylko na profilaktykę i szeroko rozumiane przeciwdziałanie alkoholizmowi z jednej strony, narkomanii z drugiej. Nie ma mowy aby można było z tych środków finansować etaty, które wiążą się chociażby z utrzymaniem porządku.
- To jest oczywiste. Gdybyście tak robili należało by stworzyć kilkadziesiąt etatów gospodarzy organizacji pozarządowych w mieście.
- Po tym, co dzisiaj przeczytałem podejmę takie kroki by zrobić kompleksową kontrolę. Także wobec umów, które Stowarzyszenie zawarło o pracę, a które są de facto przez nas finansowane. Te umowy zestawiamy z odpowiednimi zaświadczeniami i świadectwami uprawniającymi do prowadzenia określonych działań. Zażądamy pełnego wachlarza dokumentów potwierdzających kwalifikacje. Skonfrontujemy wszystko ze sprawozdaniami finansowymi.
- Nie uważa Pan, że finansowanie punktu konsultacyjnego działającego przez 5 dni w tygodniu przez 2 godziny dziennie jest mało efektywnym wydatkowaniem miejskich pieniędzy?
- Czy to jest dużo, czy to jest mało? Nie chciałbym konfrontować wszystkich funduszy, jakie są przeznaczane na działalność Stowarzyszenia z tym jednym etatem, ponieważ to nie wyczerpuje całości funkcjonowania klubu. Ja rozumiem, że po rozeznaniu środowiska, w jakim AZYL działa, te właśnie godziny są najlepsze. Oczywiście wszystko musi być zgodne z ofertą oraz podpisaną umową, której oferta jest częścią. Przyznam, że od jakiegoś czasu przyglądamy się AZYL-owi, w którym trudno zaobserwować dynamiczny rozwój.
- 25% Waszej dotacji jest konsumowane w postaci czynszu za lokal. Należałoby zadać sobie chyba pytanie, czy warto finansować tak duży lokal, który jest wykorzystywany jedynie przez 3 godziny dziennie przez małą grupkę osób. Ja tylko przypomnę, że niegdyś w tym samym miejscu funkcjonowała w godzinach dopołudniowych Fundacja Arka i prowadzono inne zajęcia.
- Poprzednio opłata czynszowa stanowiła 50% kosztów funkcjonowania Stowarzyszeń Abstynenckich, bo to dotyczy również Stowarzyszenia ALA. Mój osobisty upór doprowadził do tego, że z prywatnym podmiotem, z którym AZYL ma umowy o wynajem wynegocjowano stawkę o połowę niższą. Było to niezrozumiałe dlaczego mielibyśmy być płatnikiem czynszu, zamiast przeznaczać pieniądze bezpośrednio na merytoryczną działalność. Czyli w tym obszarze nastąpiła wyraźna, żeby nie powiedzieć radykalna, poprawa.
- Po obniżeniu kosztów wciąż pozostaje problem optymalnego wykorzystania i współpracy.
- Osobiście wyznaję pogląd, że Stowarzyszenia, jakie by one nie były, chociaż w tym przypadku mówimy o AZYL-u, powinny ze sobą współpracować. Uzupełniać się nawzajem swoimi ofertami. Nie chcę polemizować z decyzją jednej z organizacji, która postanowiła, że nie chce współdziałać z inną. Podobnie było w przypadku Towarzystwa Charytatywnego, gdzie również nie chciano dzielić przestrzeni z inną organizacją. Tymczasem w wielu miastach powstają budynki, jako przestrzeń w całości przeznaczona dla organizacji pozarządowych. Beneficjenci ich dostają wtedy pełniejszą ofertę. Bo po co istnieją tego typu organizacje? Po to, aby ludziom nieść ulgę i rzeczywiście pomagać. Ale to jest wyższy etap rozwoju, do którego zapewne kiedyś dojdziemy.
- W naszym mieście od zawsze nadzór i kontrola były mało wydajne w przypadku organizacji społecznych. Nie mówię o stronie finansowej ale o merytorycznej działalności.
- To prawda. Myślę, że dopiero po uzyskaniu informacji z „wewnątrz” organizacji lub od osób korzystających z jej usług można pokusić się o analizę strony merytorycznej zleconego zadania. Zmierzyć jakość usług, zobaczyć czy postawione zadanie i jego cel są realizowane. Strona finansowa oczywiście zawsze musi się zgadzać. Powiem tak: reagujemy na każdy sygnał. Przyglądam się od dłuższego czasu obydwu stowarzyszeniom abstynenckim, ponieważ na ich utrzymanie wydatkujemy ogromne sumy pieniężne i chcemy wiedzieć , co w zamian otrzymują osoby z problemem alkoholowym. Wnioski będą widoczne przy rozstrzyganiu konkursów na 2009 rok.
- Kolejny z zarzutów, jaki się pojawia jest finansowanie przez miasto wypoczynku letniego dla dzieci. Członkowie AZYL-u, których dzieci nawiasem mówiąc były na tym wyjeździe twierdzą, że było ich tylko 17 w tym znajdowały się również osoby spoza miasta oraz w wieku poniżej lat 7. Dodatkowo z rozliczenia wynika, że dzieci było 19. Niezgodność sama się rzuca w oczy.
- To wszystko jest do zweryfikowania. Ja nie potrafię się w żaden sposób do tej informacji odnieść. Oczywistym natomiast jest, że osoby spoza terenu miasta nie mają prawa do korzystania z funduszy przeznaczonych przez nas na profilaktykę mieszkańców Tomaszowa. Jeżeli chodzi o wiek dzieci, to na tą chwilę również się do tej informacji nie odniosę. Natomiast nie jest to na pewno najszczęśliwsza formuła rozwiązywania problemów alkoholowych.
- To zależy od punktu widzenia. Wiele z tych dzieciaków spędziłoby całe lato w domu, gdyby nie te kolonie.
- Pytanie, czy to akurat Stowarzyszenie Abstynenckie powinno organizować letni wypoczynek dla dzieci. Znam szereg innych możliwości w mieście dla dzieciaków bezpłatnego wyjazdu na letni wypoczynek. W tym roku MOPS miał problem aby zebrać 50 dzieci i wysłać je nad morze. Rok temu było podobnie, z tym że wysłać chcieliśmy 100 dzieciaków.
- No to nie jest tak źle.
- Na to wygląda. Jednak realnie patrząc wiele osób może nie wiedzieć, że takie możliwości istnieją. Możliwe, że są to osoby, które nie czytają prasy. Wracając jednak do tematu - sprawdzimy, czy na liście były nazwiska, które nie powinny tam się znaleźć.
- Porozmawiajmy chwilę o Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Jest tu kilka osób z Zarządów Stowarzyszeń, które pobierają również dotacje z UM. Czy nie ma tu konfliktu interesów?
- Jedno trzeba od razu powiedzieć, że Komisja nie dokonuje podziału pieniędzy, które są tzw. „podatkiem kapslowym”. To jest zadaniem miejskich urzędników. Do Komisji konkursowych doprosiliśmy również radnych, żeby postępowania charakteryzowały się jeszcze większym stopniem transparentności. Natomiast sposób wyłaniania kandydatur do pracy w MKRPA był również w najwyższym stopniu jawny. Wystąpiliśmy do organizacji działających w obszarze społecznym, aby zgłaszały swoich przedstawicieli.
- Ale przecież nie trafili tu przedstawiciele wszystkich organizacji. Nie boicie się zarzutu faworyzowania niektórych kosztem innych?
- Zawsze można taki zarzut podnieść. To samo można powiedzieć o Radzie Sportu itd. Zamiarem było, aby członkowie Komisji byli desygnowani przez grupę ludzi. Chodziło o to by ich praca właśnie przez tę grupę była kontrolowana. Niedawno poprosiłem przewodniczącego Komisji , aby przedstawił swoją ocenę pracy poszczególnych członków. Ocena jest gotowa i wkrótce osobiście odbędę rozmowy z niektórymi osobami. Możliwe, że skład osobowy ulegnie nawet zmianie. Tego typu weryfikacja jest dokonywana chyba po raz pierwszy. Na dzień dzisiejszy mamy wiedzę kto i w jakim stopniu angażuje się w pracę komisji.
- Spróbujmy zakończyć naszą rozmowę jakimś pozytywnym akcentem. Jakie są najbliższe plany w temacie polityka rozwiązywania problemów społecznych?
- W 2009 roku chcemy stworzyć 3 odrębne programy wynikające ze strategii rozwiązywania problemów społecznych. Po pierwsze program wychodzenia z bezdomności. To co dzisiaj nazywamy noclegownią musi zmienić swój kształt. To najprostsza ale nie wystarczająca forma dostarczenia usług dla bezdomnych.
- No cóż, to jest retusz problemu społecznego.
- Chcemy czegoś więcej. Przywracać tych ludzi społeczeństwu. Nie wystarczy kogoś przenocować.
- Jakieś warsztaty na bazie spółdzielni socjalnych?
- Właśnie w tą stronę chcemy zmierzać. Ważnym projektem jest też stworzenie Centrum Wolontariatu, jako miejsca gdzie organizacje będą miały forum do współpracy rzeczywistej. Gdzie będą pisane projekty. Chcemy aby to Centrum certyfikowało wolontariuszy. Szkolenie, wyposażenie w określone umiejętności i weryfikacja osób. Nie każda osoba z ulicy może zostać przecież wolontariuszem. Od przyszłego roku chcielibyśmy pod patronatem miasta uruchomić również tzw. Forum Trzeźwościowe z udziałem organizacji społecznych, władz miasta , powiatu i gmin ościennych. Chcemy również, by w naszym szpitalu uruchomiono oddział detoksykacyjny. Dzisiaj tomaszowianie czekają półtora roku na miejsce w szpitalu w Bełchatowie. Ten okres to prawdziwa gehenna dla rodziny.
Na temat miejskiej polityki społecznej w poniższych artykułach na portalu:
Stowarzyszenie Pomocy "Arka Noego"
Najpierw "do ręki" później do ... Komisji
Nic nie mamy sobie do zarzucenia
Przeciwdziałanie Przemocy w Rodzinie
Później zaczynamy, wcześniej skończymy
Napisz komentarz
Komentarze