To nie przypadek, że drugi największy powiat w okręgu wyborczym dostaje niskie miejsca na listach wyborczych. Tym razem najlepsze było 4. W poprzednich wyborach Jan Żerek kandydował z miejsca drugiego. Nie jest to tylko wina słabych kandydatów, raczej opinii o mieście i wewnątrz partyjnych układów.
Przyczyn klęski jest kilka. Ja widzę trzy podstawowe. Ale o tym nieco później. Na początek analiza statystyczna. Dla uporządkowania podzielę ją na poszczególne komitety wyborcze.
Prawo i Sprawiedliwość – zdobyło, jak już zapewne wszystkim wiadomo, najwięcej mandatów w naszym okręgu wyborczym. 42% poparcia i cztery mandaty do Sejmu. Najwięcej głosów zdobył oczywiście Antonii Macierewicz. Głosowało na niego ponad 40 tysięcy osób. Pozostali parlamentarzyści to Dariusz Seliga, Krzysztof Maciejewski, Robert Telus. Nie chcę wdawać się w zbędne szczegóły a jedynie porównać, jak głosowano w powiatach, z których posłowie pochodzą oraz nasz powiat i naszych kandydatów. Pomijam lidera Macierewicza. Widać wyraźnie, że premia pierwszego miejsca jest w tym przypadku wyjątkowo wysoka.
1. Dariusz Seliga – Skierniewice – uprawnionych do głosowania 68 tysięcy osób. Na PiS w tym powiecie oddano 13.000 głosów, z czego 50% otrzymał kandydat, który zdobył mandat. Duży spryciarz. Nie dopuścił do rozbicia głosów we własnym powiecie i kandydował jako jedyny. My również doceniliśmy spryt posła oddając na niego 1274 głosy.
2. Krzysztof Maciejewski – Radomsko – uprawnionych do głosowania 95369 osób. Na PiS głosowało prawie 16 tysięcy osób. Ten kandydat wziął w swoim powiecie 5807 głosów. My w tym przypadku nie byliśmy zbyt rozrzutni – 460 głosów (których również szkoda, zostały zmarnowane). W sumie kandydaci z Radomska (było ich trzech) dostali od swoich sąsiadów 9400 głosów, czyli ponad 60%.
3. Robert Telus – Opoczno – 62,5 tysiąca uprawnionych, na listę głosowało ponad 14 tys. osób. Kandydat we własnym powiecie wziął ponad 7.000 głosów, czyli 50% oddanych. Kandydatów Opoczno wystawiło dwóch, w tym jednego na tzw. „zająca”. Miał wypełnić listę i nic więcej. Widać, że opoczyński PiS dobrze ustawił strategicznie wybory no i działacze partyjni mądrze skoncentrowali całą pracę na jednym kandydacie. Efekt? Sukces! Pogratulować tylko.
Teraz dla porównania powiat tomaszowski i nasi kandydaci. PiS otrzymał u nas 20.000 głosów (porównajcie z cyframi wyżej). Uprawnionych do głosowania mamy 95 tysięcy osób. Na tomaszowian oddano prawie 9 tysięcy głosów. Mirosław Kukliński otrzymał 4.900 głosów. Na razie pozostawiam bez komentarza.
Platforma Obywatelska – drugi wynik w okręgu wyborczym, jednak w porównaniu do reszty kraju te 27% w całym powiecie i 37,5% w mieście to wynik nie zadowalający. Znowu pomijam lidera listy i skupię się na pozostałych (wybranych) kandydatach.
1. Włodzimierz Kula – Bełchatów – 90 tysięcy uprawnionych do głosowania. Platforma dostała tutaj 12.600 głosów, z czego 6.800 oddano na własnego krajana. Ponad 50% - to bardzo dobry wynik. W naszym powiecie Pan Kula otrzymał blisko 1300 głosów.
2. Jacek Zacharewicz – Radomsko - uprawnionych do głosowania 95369 osób. PO otrzymało tutaj 12.700 głosów. Znowu większość oddana na własnego kandydata – 8154 głosy.
W Tomaszowie wynik Platformy imponujący. Blisko 38% poparcia. Adamus, jak z nim wczoraj rozmawiałem, piał z zachwytu. Tylko, że problem w tym, że nie ma posła mimo tego, że oddano na PO ponad 15 tysięcy głosów. Procentowo rzeczywiście jesteśmy najlepsi, więc dlaczego taki brak sukcesu? Możemy mówić o wyborcach PiS co ślina na język przyniesie. Pogardliwe „moherowe berety” okazały się bardziej dojrzałe od wyborców PO. Taka prawda. Głosowali na swoich (pomijając Antoniego). Nie zgadzam się z Adamusem. Może sobie myśleć co chce i opowiadać bajki przedszkolakom. Ten wynik mówi jedno, że to nie PO jest w Tomaszowie popularne i ma poparcie ale Donald Tusk i niechęć do PiS. To na przyszłość może odbić się czkawką. Jeżeli partia Donalda Tuska rzeczywiście chce reformować, to musi podjąć szereg bardzo niepopularnych decyzji, co z kolei oznacza, że poparcie będzie spadać.
Dlaczego więc nie mamy od lat prawdziwego sukcesu wyborczego?
Po pierwsze, brak konkurencji na rynku medialnym. Od wielu lat tylko jedna gazeta (zresztą bardzo skutecznie) kreuje tomaszowską rzeczywistość. Niestety bariery, przede wszystkim finansowe, w wejściu na rynek innego wydawcy powodują, że przekaz informacji jest jednostronny. Opowieści o obiektywności mediów można zamknąć w szafie ustawionej w najciemniejszej części strychu. Skutek jest taki, że o tym czy ktoś jest znany i popularny decydują osobiste lub polityczne sympatie tego lub innego dziennikarza czy wydawcy. Można robić naprawdę fantastyczne rzeczy i co z tego jak 90% ludzi w mieście nie będzie o tym wiedzieć. Pozostaje osobista satysfakcja. Tyle tylko, że jakiś komitet wyborczy wystawia taką osobę, uznaje że jest właściwym kandydatem, że ma duże szanse na sukces i nagle przychodzi otrzeźwienie, bo pojawia się pytanie "A kto to jest?". Osoba szanowana w jakimś środowisku ale niestety mało powszechnie znana. Od lat czytamy o tych samych ludziach, wciąż pojawiają się te same nazwiska. Świece na świeczniku wciąż te same, zmieniają się tylko swoimi miejscami. To smutne ale prawdziwe.
Po drugie, trudno jest winić samych wyborców chociaż faktem jest, że nasze społeczeństwo mało interesuje się sprawami miasta. Porównanie z innymi powiatami musi przerażać. Bardziej widać to oczywiście w wynikach PO niż PiS. Słyszę głosy, że Tomaszowa trzeba się wstydzić, że najgłupszy elektorat mieszka właśnie tutaj. To chyba nie do końca prawda (chociaż sam słyszałem taką rozmowę przed lokalem wyborczym „na kogo głosowałaś? Z tej żółtej listy na ósemkę a z tej drugiej to nawet nie wiem na kogo”). Nie da się ukryć, że jest też w nas trochę zawiści. Na sąsiada nie głosujemy, bo jeszcze „nie daj Boże” zacznie mu się lepiej powodzić, ale jest to raczej narodowa, nie miejska cecha charakteru.
Po trzecie – partie polityczne. Tutaj dopiero jest prawdziwy cyrk. Jeżeli ktoś postrzega partię, jako związek osób, które reprezentują zbliżone poglądy, mają swój program i chcą go realizować, to się grubo myli. O ile politycy z pierwszych stron gazet są dosyć wyraziści, to im niżej tym gorzej. Partia to najczęściej biuro pracy. Duża grupa osób wstępuje tylko dla osobistych korzyści. Poszukuje pracy albo próbuje ją utrzymać. Do tego osobiste ambicje. O ile jestem w stanie zrozumieć pisowców, którzy Kuklińskiego mieli narzuconego z góry. Nic więc dziwnego, że całe działania skupili na Annie Grabek. To już w przypadku Platformy całkowita bierność członków partii wydaje się co najmniej zastanawiająca. Oprócz Grzegorza Haraśnego, Leszka Jakubowskiego (co zrozumiałe) i w jakimś zakresie Jacka Kowalewskiego nie widziałem aktywności działaczy. Na spotkaniu z Macierewiczem w kościele co najmniej 1/3 sali wypełniona była przez członków PiS. Widać to było również po ilości plakatów i materiałów reklamowych. Nikt przecież nie wierzy, że kandydaci rozwieszali sobie je sami. Członkom Platformy jakby nie zależało na posiadaniu własnego posła. Przypominam sobie jak kiedyś Kukliński tłumaczył mi, że dla wielu osób „największym wrogiem nie jest osoba z innej partii ale ktoś, kto może zagrozić im w ich własnej organizacji”.
Podsumowując, sprawdza się to co zawsze powtarzam, że musimy starać się zmienić nasz sposób myślenia. Chciałbym aby nasztomaszow.pl był portalem pokazującym różnych ludzi, tych z lewa i tych z prawa. Tu już nie chodzi o nasze poglądy ale o lokalny patriotyzm.
Więcej jak zwykle na mojej stronie www.mariuszstrzepek.pl
Reklama
Czego Tomaszów powinien uczyć się od innych?
Znowu nasze miasto nie ma parlamentarzysty. To ewidentna strata. Dla wszystkich. Już nie chodzi o sympatie osobiste lub polityczne ale rzecz w tym, że taki jaki mamy stosunek do siebie nawzajem mają do nas również inni.
- 24.10.2007 00:16 (aktualizacja 01.08.2023 15:59)
Napisz komentarz
Komentarze