Według badań, aż co ósmy zakup internetowy jest zwracany do sprzedawcy. To oczywiście dane uśrednione, może zdarzyć się, że u jakiegoś przedsiębiorcy odsetek taki sięgnie 5 procent. Zwroty i nieodebrane przesyłki są prawdziwą zmorą sprzedawców. Co gorsza niektóre zwracane rzeczy często nie nadają się do ponownej sprzedaży.
To nowa moda wśród Polaków. Wielu z nas przyznaje się (co drugi ankietowany), że już zamawiając jakiś produkt, nosi się z zamiarem jego odesłania. Z jednej strony prawo zezwala na zwrot niemal każdego produktu w 14-dniowym terminie. Z drugiej jednak potentaci internetowi sami wydłużają ten termin do 30, a zdarza się nawet, że do 100 dni. Jest to polityka obliczona na eliminację z rynku małych podmiotów, które posiadają niższą płynność finansową i nie są w stanie samodzielnie wynegocjować u swoich dostawców warunków handlowych takich, jak internetowe kolosy.
Obecnie 12 proc. zakupionych towarów jest oddawanych do sklepu. Częściej zwracają produkty kobiety niż mężczyźni. Kobiety dokonują zwrotu co siódmej zamówionej rzeczy, mężczyźni co dziesiątej. Najczęściej zwracają osoby w wieku od 14 do 29 lat. 28 proc. kupujących odsyła towary stosunkowo rzadko, 17 proc. robi to czasami, a 6 proc. regularnie.
- Uprawnienie konsumentów do zwracania towarów zakupionych za pomocą środków porozumiewania na odległość wynika z implementacji dyrektywy UE do polskiej ustawy. Jako rzecznik działałam na rzecz konsumentów, ale nie przeciwko przedsiębiorcom. Za prawidłowe poinformowanie o prawie odstąpienia od umowy odpowiedzialny jest przedsiębiorca, ale i konsument powinien z tego uprawnienia korzystać w granicach obowiązujących przepisów. Dlatego jeśli zakupiona sukienka była kreacją na wesele przedsiębiorca ma możliwość obniżenia jej wartości i zwrotu tylko części zapłaconej ceny. Konsumenci są też obowiązani, by oświadczenie o odstąpieniu od umowy było czytelne, warto wskazać nr transakcji, czy zamówienia, posiadać paragon co umożliwi przedsiębiorcy zwrot należnej kwoty bez zbędnej zwłoki. Warto pamiętać o wyjątkach potwierdzających regułę, a więc np. o biletach, płytach, cd, zafoliowanych grach. Między innymi takie towary nie podlegają przepisom dotyczącym odstąpienia od umowy zawieranych za pomocą środków porozumiewania na odległość - mówi Agnieszka Drzewoska, Powiatowy Rzecznik Konsumentów.
Rzeczniczka zwraca też uwagę, że odstąpienie od umowy zawartej za pomocą środków porozumiewania na odległość to oświadczenie woli. Aby było skuteczne winno zawierać podpis konsumenta, być czytelne, umożliwiać przedsiębiorcy zweryfikowanie transakcji, nadto konsument powinien zachować termin 14 dni kalendarzowych od dnia doręczenia towaru na przesłanie oświadczenia, a ślad za nim na zwrot towaru. Koszt zwrotu towaru ponosi konsument.
Kwestią sporną (różna interpretacja Urzędów Skarbowych i SOKiK) jest zwrot oryginalnego paragonu przez konsumenta do przedsiębiorcy. Po prawidłowym złożeniu oświadczenia i zwróceniu towaru przedsiębiorca w sposób taki sam jak dokonano zapłaty zwraca należność o ile towar zakupiony nie był używany poza granicami zwykłego zarządu.
Przedsiębiorcy skarżą się, że dziesięciu internetowych trolli może wykończyć ich firmy nawet na zlecenie konkurencji. Wystarczy, że będą zamawiać towar i nie odbierać go na poczcie. Koszty całego procederu poniesie w ten sposób sprzedawca. Sklep ponosi koszty nie tylko dostawy, ale przecież opłaca też podatki i zatrudnia pracowników do obsługi. Na koniec musi zastawiać się co zrobić z towarem. Bywa, że bezwartościowym.
Napisz komentarz
Komentarze