W maju czekają nas wybory do europarlamentu, jesienią do sejmu RP. Większość Polaków nie ma wątpliwości, że rozpoczynający się w poniedziałek strajk to jeden wielki cyrk polityczny mający niewiele wspólnego z troskami - o polskie szkolnictwo - Pana prezesa Sławomira Broniarza.
Scenariusz i reżyseria jak z filmu Ranczo:
Nie ma wątpliwości, że Pan Broniarz, jest po prostu zwykłą kukłą polityczną (senator Kozioł), w rękach opozycyjnych cwaniaków „Czerepachów”, piszących ten polityczny scenariusz. Głównym celem tego strajku jest walka o jak największą liczbę głosów przed wyborami, a co za tym idzie polityczne „być, albo nie być”, bo porażka KO obywatelskiej jesienią oznacza praktycznie definitywny koniec dla wielu politycznych osobowości 3RP .
Nasz „senator Kozioł”, doskonale wie gdzie uderzyć. Najważniejszym punktem tej całej gry wyborczej gry, są nasze dzieci. Polityczne „Czerpachy” z KE do swojej wątłej jakości gry wykorzystali już: dzieci niepełnosprawne, rodziny dzieci niepełnosprawnych, działalność WOŚP, pielęgniarki, lekarzy - więc kolejnym czułym punktem w naszej codziennej egzystencji jest szkoła, czyli temat na który jesteśmy bardzo mocno wyczuleni, gdyż dotyczy nas bezpośrednio.
Prezes ZNP zdaje sobie także sprawę, że dzień strajku to jeden dzień straconego urlopu, który planowaliśmy np. na wakacje. Urlop oznacza mniejsze zyski do kasy domowej, gdyż nie przysługuje nam tzw. premia czy prowizja za pracę, którą wykonujemy. Dla Broniarza nie ma to znaczenia, prezes ma swoje 12 tysięcy - czy pracuje, czy też nie.
Dla nauczycieli kasa….
Początek tej gry już znamy i nie był trudny do przewidzenia. PiS wyszedł z propozycjami, ale Broniarz oczywiście ich nie przyjął, bo taka jest jego rola w tym scenariuszu. Broniarz postawił zaporowe postulaty, żeby rządzący nie byli w stanie ich zrealizować. Później żalił się w "zaprzyjaźnionych" i korzystających pełnymi garściami z rządów PO mediach (jak choćby kiedyś ITI), jakie to marne propozycje PIS przygotował.
Do poniedziałkowego strajku dojdzie, co do tego nie ma wątpliwości. Broniarz będzie ciągnął strajk przez kilka dni, a Mateusz Morawiecki, jako solidny premier znajdzie rozwiązanie. Moim skromnym zdaniem będzie to kwota dla nauczycieli rzędu 600-800 złotych brutto (…a może i netto) i po paru dniach skończy się strajk.
Panie woźne i kucharki z „resztkami ze stołu”:
O ile nauczyciele będą mieli powody do zadowolenia, tak Panie od porządku i czystości w szkołach oraz kucharki – o takich pieniądzach mogą pomarzyć. Będzie to najprawdopodobniej kwota rzędu 200, może 400 złotych brutto. Sięgając w przeszłość, zawsze było tak że ci co mają najmniej - dostają jeszcze mniej i najmniej mają do powiedzenia, a praca ich fizycznie jest najcięższa.
WINA PIS!
Nie ma wątpliwości że winą za niskie świadczenia dla pracowników gospodarczych zostanie obarczony rząd, a informować nas o tym będą znane z tego, że z obiektywizmem i dziennikarstwem mają tyle wspólnego co Rydzyk z ubóstwem media. I tak aż do wyborów parlamentarnych.
Temat pokrzywdzonych „ubogich”, co nie dostali podwyżki będzie idealną populistyczną papką, mającą na celu wzbudzić w nas wyrazy współczucia. Prościej pisząc, te Panie nie mają na co liczyć. Dostaną niewiele.
Wrzask podnosić będą te same osoby, które dzisiaj z pogardą dla pravownic Biedronek, porównują ich pensje z apanażami nauczycieli
Strajk, a Rodzina 500+
Mam wrażenie że nauczyciele, którzy przystąpili do tego politycznego cyrku, nie do końca zdają sobie jednak sprawę, w jaki układ weszli i jaką rolę w tej politycznej grze spełniają. Koalicja Europejska ma szansę wygrać z Prawem i Sprawiedliwością w jesiennych wyborach do sejmu i wraz z partią Biedronia uzyskać większość sejmową. Sondaże pokazują, że ta różnica jest niewielka. Wiele będzie zależeć od majowych wyników wyborów do europarlamentu, gdyż wygrana KE z pewnością zaprocentuje dalszą współpracą
Ewentualna wygrana KE w wyborach do Sejmu, oznacza powolne wygaszanie programu 500+ (maksymalnie 2 lata). Nie ma szans, aby Platforma Obywatelska wraz z koalicjantami utrzymała dzisiejszą politykę społeczną, gdyż politykom PO jedyne co wychodzi to polityka społeczno – partyjna, o czym mogliśmy przekonać się w latach 2007-2015, kiedy to Sikorski u Sowy smakował ośmiorniczki, a samotna matka z dziećmi w tym czasie podpisała umowę o kredyt-chwilówkę, aby mieć za co dzieciom to jedzenie kupić, czy te rachunki opłacić.
Dla wielu Program 500+ to dodatek do niezbyt wysokich pensji. Dodatek dzięki któremu nie muszą pożyczać pieniędzy na lichwiarski procent. Pieniądze te to nowe ubrania dla dzieci, nowe możliwości edukacyjne, czy też po prostu lepsze zabawki.
W przypadku realizacji wyżej wspomnianego i mocno czarnego scenariusza i wygrania wyborów przez KE, rodziny pobierające te świadczenie wrócą do życia z lat 2007-2014. W Tej sytuacji jest jeden plus, przynajmniej rodzice będą wiedzieć - komu podziękować. Do najbliższej szkoły, większość z nich ma niedaleko.
Napisz komentarz
Komentarze