Czy z Pana perspektywy występują obecnie jakieś istotne zjawiska, które z perspektywy ekonomii są ważne lub staną się ważne w przyszłości?
Tych zjawisk wyzwoliło się sporo. Osobiście uważam, że dojdzie do niekorzystnego odwrotu od globalizacji. To znaczy, zaczniemy się sporo zastanawiać, czy ten model gospodarczy, który nam przyniósł taki wielki, zwłaszcza w Polsce, sukces gospodarczy, nie niesie on ze sobą pewnego rodzaju kosztów, jak te związane z faktem, że produkcja chociażby maseczek czy respiratorów wywędrowała do Chin. Wszyscy bardzo się cieszyli, kiedy przynosiło to olbrzymie zyski, natomiast kiedy wystąpiła właśnie taka jednorazowa sytuacja jak teraz, to nagle doprowadziła do bardzo dużych kosztów. To bardzo naturalne dla naszej gospodarki, że nie bierze się pod uwagę ryzyka dla chwilowej efektywności.
To tak jak w przypadku nowych samochodów osobowych, które w większości nie posiadają kół zapasowych. Powodem jest to, że cena samochodu jest o 200 zł niższa, w skali całego pojazdu jest to śmieszna suma, ale ludzie po prostu wolą zapłacić o 200 zł mniej. I teraz pęka nam koło na autostradzie, i co? Okazuje się, że brak koła o wartości 200 zł generuje dla nas bardzo wysoki koszt. I to jest właśnie takie zjawisko, które pojawia się przy tego typu kryzysach. Osobiście uważam, bo to nie jest pierwszy kryzys, który obserwuję, że ta lekcja zostanie natychmiast zapomniana, znów wrócimy do tego, co było.
Natomiast to, na czym tutaj stracimy długofalowo, to jest odwrót od przestawiania naszej gospodarki na tory bardziej ekologiczne. Teraz możemy się cieszyć, że emisja spadła. Co prawda smog utrzymał się w Warszawie na tym samym poziomie, ale wynika to z zupełnie innych kwestii. Ogólnie rzecz biorąc, planeta trochę odżyła, ale jest to efekt chwilowy. Chiny już dały jasny komunikat, że nie będą przestrzegać dotychczas wypracowanych norm, żeby odrobić to, co straciły przez okres kwarantanny u siebie. W związku z tym pesymistycznie podchodzę do przyszłości gospodarki zeroemisyjnej Unii Europejskiej. Moim zdaniem na skutek zaistniałej sytuacji ten ambitny projekt zostanie odłożony.
Czy część produkcji w Chinach ma szansę powrócić do Europy? Zwłaszcza jeśli chodzi o elementy do różnego rodzaju sprzętu elektronicznego, w tym komputerów, by zabezpieczyć ciągłość dostaw na wypadek sytuacji, w której teraz się znajdujemy?
Mamy tu do czynienia z tzw. przerwaniem łańcuchów dostaw. Każda rzecz, którą widzimy na półce w sklepie, posiada łańcuch wartości, wykreowany w poszczególnych firmach, które po kolei ten towar udoskonalały. Ktoś najpierw wydobył rudę miedzi, potem został z niej wytoczony kabel, następnie dodano krzem i powstały układy scalone. To wszystko, zanim zostało wmontowane w komputer, przeszło przez mnóstwo firm, które nad tym pracowały, udoskonalały. W tym przypadku lokalizacja ma zasadnicze znaczenie. Te wszystkie firmy znajdują się blisko siebie, występuje między nimi przepływ pracowników, ktoś się zwalnia, kogoś się zatrudnia. Wszyscy posiadają know-how, jak daną rzecz wyprodukować.
Jestem sceptyczny co do tego, że cokolwiek z tej sfery powróci do Europy, bo w Europie nigdy nie było przemysłu produkującego komputery i nigdy go już nie będzie. Potrzeba wielkiej masy krytycznej, żeby posiadać własny przemysł elektroniczny, a na to jest, niestety, za późno. Nadal jednak będziemy handlować. Niemcy mają olbrzymią przewagę technologiczną, jeśli chodzi o maszyny do produkcji innych maszyn, w związku z czym jesteśmy w stanie w sposób zyskowny się wymieniać z Azją.
Teraz być może ktoś na tym straci, ale handel przynosi tak olbrzymie korzyści, że niemożliwym jest, żeby z niego zrezygnować i cieszyć się tym, co mamy, w nadmiernym uproszczeniu, tanimi rzeczami z Chin. Jednocześnie my dysponujemy również tańszymi rzeczami, ponieważ się specjalizujemy w danym kierunku i każdy z nas posiada swoją umiejętność, która jest cenna. Przez to, że nie zajmujemy się naraz wszystkim, nie próbujemy być ludźmi renesansu, dzięki temu wszyscy zyskujemy bardzo duże korzyści. To, moim zdaniem, nie powinno się zmienić.
Napisz komentarz
Komentarze