Zacznę od spotkania, w jakim miałem okazję uczestniczyć kilka miesięcy temu w przedszkolu przy ulicy Stolarskiej. Dotyczyło ono zupełnie innych kwestii, ale przy okazji pojawił się też wątek finansowania placówek oświatowych, których organem prowadzącym nie jest samorząd lokalny. Radny Witczak próbował podburzać małą grupkę rodziców twierdząc, że miasto przekazuje podwyższoną subwencję wspomnianej przeze mnie szkole katolickiej. Zapytałem wówczas, czy kwota ta jest wyższa od tej, jaką otrzymuje szkoła w której pracuje on sam. Stwierdził, że tak. Co samo w sobie jest prawdą. Zapomniał jednak dodać, że obie te szkoły mają różny charakter. Jedna jest szkołą publiczną a druga prywatną. W jednej nauka jest bezpłatna, w drugiej płaci się czesne. Szkoła katolicka jest ogólnie dostępna dla wszystkich dzieci, których rodzice zdecydują się z jej usług korzystać. Z drugiej ze szkół mogą korzystać dzieci z nowobogackich rodzin, które stać jest na comiesięczne opłaty.
Manipulowanie faktami, pomijanie istotnych szczegółów nie musi być czymś w oczywisty sposób złym. Wszak milczenie bywa złotem. Kiedy jednak ma na celu szkodzenie komuś, to trudno się do tego w jakiś krytyczny sposób nie odnieść.
Mamy więc dwie szkoły. Publiczną i prywatną. Dlaczego twierdzę, że obie mają charakter wyznaniowy? Otóż w doktrynie prawa za szkoły wyznaniowe uznaje się zakłady kształcenia, których organami prowadzącymi są kościoły lub inne związki wyznaniowe albo ich organy bądź jednostki organizacyjne, np. diecezje, parafie, zgromadzenia zakonne. Z tego względu o wyznaniowym charakterze szkoły decyduje to, kto jest jej organem prowadzącym, a nie sama nazwa placówki oświatowej czy też realizowane w jej ramach działania edukacyjno-wychowawcze
Co ciekawe, na takim stanowisku stoi między innymi prawnicy zrzeszeni w Ordo Iuris, uznawani za wyjątkową konserwatywne lobby, nie kryjące swoich związków z Kościołem Katolickim.
Nieodpłatność kształcenia w zakresie ramowych planów nauczania, zasada powszechnej dostępności, zatrudnianie nauczycieli posiadających kwalifikacje określone w odrębnych przepisach, realizacja programów nauczania uwzględniających podstawę programową kształcenia ogólnego i ramowy plan nauczania - są to warunki konieczne do utworzenia szkoły publicznej. Szkoła musi stosować zasady oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów oraz przeprowadzania właściwych egzaminów państwowych.
Szkoła zamiast Domu Dziecka
Dom Dziecka przy ulicy Bartosza Głowackiego zlikwidowano, kiedy przy ulicy Nowowiejskiej pobudowano całkowicie nowy obiekt. Pierwotnie władze powiatu zamierzały w to miejsce przenieść Powiatowy Urząd Pracy, ponieważ dzierżawiony od samorządu województwa pałacyk przy ulicy Konstytucji 3-go maja praktycznie nie nadawał się do użytku. Piotr Kagankiewicz, ówczesny Starosta zlecił nawet przygotowanie projektu. Inwestycja jednak nie doszła do skutku. Zmieniła się władza, zmieniły się koncepcje. Nowy Starosta, Mirosław Kukliński, postanowił oddać atrakcyjnie położoną nieruchomość dla Archidiecezji Łódzkiej, aby ta mogła uruchomić w mieście sygnowaną przez siebie szkołę katolicką. Pomysł był dosyć zaskakujący, bo jedna szkoła tego rodzaju już u nas funkcjonowała. Prowadzona jednak przez Stowarzyszenie.
Samo uruchomienie placówki nie jest niczym złym, jednak tryb sprzedaży z gigantyczną bonifikatą już budził wiele emocji i wątpliwości. Można byłoby powiedzieć, że majątkiem publicznym można jednak zarządzać w sposób bardziej racjonalny. Jednak niemal wszyscy radni pomysłowi przyklasnęli.
Oczywistym jest, że ta forma „darowizny” w żaden sposób nie zabezpieczała interesów samorządu. Już lepiej byłoby dokonać faktycznej darowizny, którą zawsze można jednak odwołać (choćby, gdyby komuś przyszło do głowy wykorzystać nieruchomość na inny cel.
Słowo się jednak rzekło, tak więc szkoła powstała, chociaż jak czasem słychać, nawet Archidiecezja nie jest obecnie ze swojej inwestycji zadowolona, bo budynki okazały się w sporo gorszym stanie i wymagały kosztownej adaptacji.
Ale przecież to Prezydent pozwolił
Tak dokładnie mówią osoby krytykujące powstanie katolickiej szkoły o charakterze publicznym. Nie przypadkiem oczywiście, bo chodzi o to, by wywołać negatywne emocje. Nie wiadomo do końca na kogo ukierunkowane. Czy na kościół? Czy też może na rodziców, którzy w swym „zacofaniu” wysyłają dzieci do placówki wyznaniowej? Czy na Prezydenta, który chciał „podlizać się sukienkowym”? Zapewne na wszystkich po trochu.
Napisz komentarz
Komentarze