Podczas pandemii - w czasie przymusowego siedzenia w domu, pracy zdalnej, pozamykanych butików w galeriach handlowych - Polacy nauczyli się kupować w sieci. Byli wręcz do tego zmuszeni. Dlatego nie ma się co dziwić, że branża e-comrece rośnie. Szacunki co do jej rozwoju w Polsce są różne, ale wszystkie wskazują na dynamiczny wzrost. W ocenie firmy PMR Market Experts w 2020 r. ten rynek urósł o 26 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. I na tym nie koniec, bo o ile w 2019 r. sprzedaż internetowa stanowiła tylko 11 proc. całego handlu detalicznego w naszym kraju, o tyle za cztery lata będzie to już blisko 20 proc.
Tak dynamiczny wzrost spowodowany był nie tylko naturalnym rozwojem tego rynku, ale przede wszystkim pandemii i tego, że pozamykani w domach Polacy zamiast w stacjonarnych sklepach zakupy robili w sieci. Co więcej, polubili taki sposób i mimo otwarcia sklepów, nadal chętnie kupują w internecie. Udowadniają to wyniki badania zrealizowanego dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.
”Wywołane pandemią ograniczenia spowodowały, że ruch w galeriach handlowych w porównaniu do 2019 r. spadł nawet o ponad 80 proc. (kwiecień 2020 r.), a w tym roku po chwilowym optymizmie na początku lutego, gdy frekwencja rok do roku była mniejsza już tylko o 26 proc., pod koniec miesiąca ponownie zbliżała się do spadków o 40 proc. Do zmniejszonego ruchu dochodzą jeszcze np. kłopoty najemców z negocjacjami obniżek czynszów, co wielu skłania do szukania innych możliwości sprzedażowych.” – opisują sytuację eksperci
Dodajmy, że zmiany nawyków klientów widać też w usługach, kulturze, rozrywce. Ale najmocniej w handlu.
”Nie da się ukryć, że zmiany są widoczne gołym okiem zarówno w handlu, coraz częściej odbywającym się w internecie, czy we wzroście zainteresowania usługami kurierskimi, czy też w usługach masowo przestawiających się na oferty dostępne na odległość.” – zwraca uwagę Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor i dodaje: „Tymczasem zwykle zmiany, w najlepszym przypadku, nie budzą entuzjazmu, a często powodują obawy i tak też jest tym razem. Spora część przedsiębiorców spodziewa się, że nowe nawyki klientów im zaszkodzą”.
Według przeprowadzonego badania, aż 30 proc. zapytanych o zdanie firm ocenia, że zmiany konsumenckie zostaną w nas na dłużej, a to negatywnie odbije się na ich biznesie. Co to może w praktyce oznaczać? Jeśli chodzi o handel, to oczywiście zamykanie stacjonarnych sklepów, plajta lub przenoszenie sprzedaży do sieci. Nie jest tajemnicą, że sama już pandemia mocno zaszkodziła butikom sieci Gino Rossi, a kilka dni temu grupa CCC (też sprzedaje obuwie) przyznała, że robi przegląd swoich sklepów pod kątem rentowności i sprzedaży. Chodzi o nawet o 100 punktów.
Handlowcy zwracają uwagę na bariery związane z wejściem w strefę e-commerce. Przede wszystkim Internet premiuje dużych korporacyjnych graczy, którzy windują stawki za reklamy Google. Klient pozbawiony jest rzeczywistego wyboru a ulega presji wykupionych w wyszukiwarce Google pozycji. Samo wypozycjonowanie sklepu to wydatek rzędu kilkunastu a bywa że kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie w zależności od liczebności podmiotów konkurencyjnych. Do tego opłaty za kliknięcia i wyświetlenia. Nie jest to niestety „zabawa” da małych detalistów.
Napisz komentarz
Komentarze