Projekt autorstwa Ministerstwa Klimatu to odpowiedź na rosnące od kilku lat rachunki za odbiór odpadów. O tym, ile płacimy, decydują dziś władze gmin i miast, stosując jeden z trzech wariantów (od osoby, od gospodarstwa domowego, od zużycia wody) ustalania taryfy. Ceny zmieniane są często i niemal zawsze jest to podwyżka stawek. Niekiedy bardzo wysoka. Dla przykładu w Warszawie podwyżki wprowadzono w kwietniu i teraz każdy mieszkaniec płaci średnio 50 zł miesięcznie. W przypadku 5-osobowej rodziny rachunek wynosi 250 zł miesięcznie. W Tomaszowie Mazowieckim stawka opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi wynosi obecnie 26,50 zł/osobę/miesiąc. Natomiast stawka opłaty podwyższonej, naliczanej w przypadku kiedy właściciel nieruchomości nie wypełnia obowiązku zbierania odpadów komunalnych w sposób selektywny wynosi dwukrotność stawki podstawowej.
Nie wszędzie jednak jest tak drogo. Sporo taniej jest na przykład w Ciechanowie, gdzie opłata to 13 złotych od osoby, a spółka zajmująca się odbiorem odpadów nie tylko nie traci na swojej działalności ale zarabia ok. 5 milionów złotych rocznie, obsługując okoliczne gminy.
Rząd proponuje ustalenie górnej granicy podwyżek. Jeśli przepisy wejdą w życie w obecnej formie, to opłata za odpady nie będzie mogła być wyższa niż 7,8 proc. przeciętnego miesięcznego dochodu rozporządzalnego na jedną osobę ogółem za gospodarstwo domowe. Brzmi skomplikowanie, zatem wyjaśniając: w 2020 r. było to 1919 złotych, czyli miesięczny rachunek na jedno gospodarstwo domowe nie powinien przekroczyć 149 zł i 68 groszy.
Ale to nie jedyna zmiana. Rząd chce dać samorządom możliwość dopłacania do systemu gospodarowania odpadami i dzięki temu miesięczne rachunki mogą być niższe. Obecnie gminy i miasta nie mogą dokładać do odpadów. „Pewnie tego nie wiecie, ale Warszawa płaci za ten system ponad 1,2 mld złotych. Tylko 743 mln złotych pokrywali dotąd warszawiacy, wnosząc opłaty za wywóz śmieci. Pozostałe 457 mln złotych miasto dopłacało z budżetu. Teraz, zgodnie z Waszą ustawą, nie może tego robić.” – tak na Facebooku zawiłości systemu w kwietniu wyjaśniał Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy.
Czy to dobry pomysł? Wszystko zależy od zdrowego rozsądku i odwagi samorządowców. Może okazać się, że część z nich ulegnie populistycznemu nastawieniu i zacznie dopłacać do śmieci ponad miarę, przez co zacznie brakować pieniędzy na inwestycje. Doprowadzić to może do zapaści finansowej, a co za tym idzie wstrzymaniem działań prorozwojowych. Rząd po raz kolejny wprowadza więc ulgi, jako źródła finansowania ustanawiając dochody własne saamorządów.
Dodajmy jeszcze, że w projekcie ustawy są też mniej przyjemne zagadnienia. Rada Legislacyjna proponuje np.: ”W Kodeksie wykroczeń przewidziano podwyższenie wysokości grzywny za zaśmiecanie miejsc publicznych z do 500 zł na od 300 do 5000 zł. Analogicznie przewidziano grzywnę za zaśmiecanie gruntów polnych. W obu przypadkach nie jest konieczne wskazywanie górnej granicy wysokości grzywny (5 000 zł), ponieważ wynika ona z przepisów części ogólnej Kodeksu wykroczeń”.
Napisz komentarz
Komentarze