- Liczę na dofinansowanie mojej pierwszej w życiu firmy - mówi pani Anna, mieszkanka powiatu tomaszowskiego. - Od dwóch lat jestem na bezpłatnym urlopie wychowawczym. W założeniu firmy widzę swoją jedyną szansę, gdyż wątpię, aby teraz ktoś mnie obecnie zatrudnił.
- W związku z pogarszającą się sytuacją na lokalnym rynku pracy zwróciliśmy się z wnioskiem o pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego, jak również wystosowaliśmy pismo do Ministerstwa Pracy o dodatkowe fundusze regionalne – informują pracownicy tomaszowskiego PUP.
– Kwotę, jaką dysponuje Urząd przeznaczamy na zasiłki dla bezrobotnych. Jednak ciągle przyjmujemy mnóstwo wniosków od osób ubiegających się o dotację w związku z zakładaniem własnej firmy. Okazało się, iż zabrakło pieniędzy na realizację wszystkich tych zamierzeń. Na razie tylko część wniosków została pozytywnie rozpatrzona. Przychodzi do nas wielu ludzi, którzy pytają o warunki przyznania dotacji – dowiadujemy się w PUP.
Jak jednak podkreślają urzędnicy, zainteresowani otwarciem własnej działalności wykazują dziś dużą ostrożność. Wiedzą, że warunkiem niezwracania przez nich dotacji jest prowadzenie biznesu przez rok, a teraz w dobie kryzysu trudniej ten warunek spełnić. Dlatego kilkakrotnie przychodzą po rady, upewniają się, że ich działalność ma szansę przetrwać na rynku.
W tym roku z tego rodzaju formy samozatrudnienia finansowanej przez urząd skorzystało 59 osób. Podejmują głównie działalność charakterze usługowym.
Stopa bezrobocia w powiecie tomaszowskim sukcesywnie maleje na koniec czerwca bieżącego roku wynosiła ona 7,7 procenta. Mimo to jest ona o blisko 2 punktu procentowe wyższa niż m to miejsce w kraju i województwie łódzkim. na koniec lipca w rejestrach naszego PUP pozostawało 3807 osób. Najwięcej bezrobotnych jest wśród osób w wieku od 35-44 lat z wykształceniem zasadniczym zawodowym i z niskim stażem zawodowym.
Co ciekawe inne opinie na temat bezrobocia mają lokalni pracodawcy nieustannie poszukujący rąk do pracy. - Ludzie nie chcą pracować lub zwyczajnie kombinują. Duża grupa przychodzi na ogłoszenia i deklaruje chęć pracy na czarno ze względu na liczne zasiłki socjalne, które nauczyli się ludzie pobierać. Pracownik chce zarabiać 10 tysięcy złotych pracując 4 godziny dziennie w dodatku z nieodłącznym telefonem w ręku. Nie wspominam nawet o tych, którzy przychodzą podpisują umowę a następnie uciekają na zwolnienie lekarskie. Jesteśmy wobec takiego cwaniactwa bezsilni. ZUS kontroluje chętnie ale pracodawcę, jeśli już zdarzy m się zachorować - mówi Adam Kowalczyk.
Lekarstwem dla lokalnego ryku pracy są pracownicy, którzy przyjeżdżają do nas zza granicy. Są to przybysze głównie z Ukrainy, ale nie brakuje też i bardziej egzotycznych nacji. W tym roku zarejestrowano już u nas 2952 oświadczenia o powierzeniu pracy cudzoziemcowi. - Chętnie ich zatrudniam. To może i niezbyt wykwalifikowani ludzie, ale szybko się uczą i przede wszystkim chcą pracować. Nie liczą na socjale i i inne benefity. Trzeba przyjść w sobotę? Nie ma problemu. Zostać po godzinach? Chętnie - opowiada przedsiębiorca z branży budowlanej.
Napisz komentarz
Komentarze