Polska Agencja Prasowa: Sztuka Witkacego, tak obszernie prezentowana w Muzeum Narodowym w Warszawie, jest pełnym ekspresji, bardzo mocnym przekazem. Co chciał powiedzieć współczesnym sobie artysta, a co z tego przekazu można dziś odczytać?
Zofia Machnicka: To bardzo złożona sprawa. Zaryzykowałabym odwrócenie tego pytania – w jaki sposób dziś twórczość Witkacego może być ważna, co dziś te prace nam mówią? Chcąc odpowiedzieć na te pytania, podjęliśmy próbę odczytania na nowo jego twórczości, przyjmując współczesną perspektywę interpretacyjną. Bardzo nam zależało na nowym spojrzeniu, ponieważ twórczość Witkacego jest odbierana i interpretowana poprzez różnego rodzaju schematy.
PAP: Co złego z tymi schematami, są niepełne, błędne?
Z. Machnicka: Nasze spojrzenie na Witkacego zdominowane jest np. przez jego Firmę Portretową, ale też bardzo często patrzymy na tę twórczość przez pryzmat ewolucji twórczej artysty - od pejzażu do Czystej Formy i Firmy. Chcieliśmy wyjść z takiej perspektywy i dlatego zdecydowaliśmy się na ujęcie kontekstowe i tematyczne – zrezygnowaliśmy zatem z klasycznego, chronologicznego ujęcia
PAP: Jak to wygląda w przestrzeni wystawy?
Z. Machnicka: Narracja wystawy zbudowana jest tematycznie, wokół takich zagadnień jak kosmos, ruch, ciało, wizja artystyczna, przeżycie metafizyczne, historia i kryzys kultury. W ramach każdej z tych sekcji prezentujemy prace Witkacego pochodzące z różnych okresów i zrealizowane w różnych mediach.
Wystawa nie jest skomponowana w porządku chronologicznym, a prace artysty z różnych okresów rezonują z sobą. Taki zabieg metodologiczny pozwolił nam dotknąć głębokiej istoty twórczości jednego z najwybitniejszych i najbardziej wszechstronnych artystów pierwszej połowy XX wieku, ale też zobaczyć ją w kontekstach XX-wiecznych i współczesnych.
PAP: Ale Witkacy uchodzi przecież za oryginała i artystę osobnego?
Z. Machnicka: Respektując w pełni oryginalność jego rozstrzygnięć zarówno artystycznych, jak i filozoficznych, wskazujemy jednak na to, że był człowiekiem swego czasu, że interesowały go podobne zagadnienia jak innych artystów, oraz przede wszystkim na to, że był on bardzo ważnym uczestnikiem ówczesnych dyskusji artystycznych.
Dlatego zdecydowaliśmy się zderzyć prace Witkacego z wybranymi dziełami najważniejszych modernistów europejskich. Nie chodziło o ukazywanie zbieżności, ale pokazanie pewnego pokrewieństwa z innymi twórcami, a zwłaszcza podkreślenie wagi twórczości Witkacego, bo był on jednym z najważniejszych artystów nowoczesności.
PAP: Paradoksalnie wystawa, której ideą jest m.in. odchodzenie od kanonu i schematów, w efektowny, imponujący sposób pokazuje działania właśnie Firmy Portretowej. Te ściany zawieszone rzędami portretów robią fantastyczne wrażenie.
Z. Machnicka: Nie pokazujemy Firmy Portretowej jako odrębnej całości; portrety pojawiają się przecież niemal we wszystkich częściach wystawy. Uważamy, że twórczość związana z Firmą jest częścią oeuvre artysty. Pokazujemy prowokacyjny gest odejścia twórcy od sztuki w Czystej Formie ku Firmie Portretowej jako ważny element jego strategii, w pełni przynależny polu sztuki.
Działania Witkacego po porzuceniu „sztuki istotnej” są tak naprawdę „grą ze sztuką” - parafrazując tytuł książki Wojciecha Sztaby - są pewnym „próbowaniem” granic sztuki, zastanawianiem się nad tym, czym sztuka może być w dobie przyspieszenia cywilizacyjnego.
Podobnie jego strategie paraartystyczne i performatywne zbliżają sztukę z życiem i życie ze sztuką.
PAP: I pewnie dlatego część wystawy została poświęcona performansom.
Z. Machnicka: Było to ważne dla naszych założeń kuratorskich, które z Pawłem Politem przyjęliśmy na początku naszej pracy. Zależało nam na tym, aby pokazać twórczość Witkacego w całej jej złożoności. Przyzwyczajeni bowiem jesteśmy do patrzenia nań przez główny nurt jego aktywności artystycznej, czyli poprzez twórczość malarską i portretową. A warto przecież dostrzegać tak ważne obszary jego działalności, jak rysunek czy właśnie twórczość performatywna i paraartystyczna. Te sfery włączyliśmy do naszej wystawy, wskazując w ten sposób, że Witkacy był artystą otwierającym nowe, zastanawiające możliwości w polu sztuki.
PAP: Jak zatem obecny jest na wystawie ten wątek performatywny?
Z. Machnicka: Niezwykła jest artystyczna siła języka, a raczej języków, jakie stworzył Witkacy. Na wystawie prezentujemy wszystkie media: są oczywiście kompozycje olejne, jest twórczość pastelowa, wiele rysunków, które rzadziej są komentowane przez badaczy, są oczywiście fotografie.
I właśnie fotografie stanowią dokumentację działań performatywnych Witkacego z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. W tych preformansach Witkacy gra z własną tożsamością, wciela się w różne role albo „komponuje” zdarzenia – przetwarzając np. sytuacje codzienne z przyjaciółmi, wycieczki, spotkania w restauracjach w performans. Witkacy cały czas kreuje, „formuje” nawet zdarzenia dnia powszedniego, aby uciec od nudy, znużenia i zintensyfikować odczucie swego istnienia.
PAP: Prac na wystawie jest wiele; najbardziej poruszające według pani dzieło to…
Z. Machnicka: Tego raczej zrobić nie mogę, nie jestem w stanie wskazać jednej pracy spośród tych 500 dzieł, które eksponujemy. Jestem admiratorką twórczości Witkacego, twórcy o niezwykłym talencie, o ogromnie błyskotliwej inteligencji, który stale zadawał sobie pytania o sztukę oraz jej sens i dostosowywał swoje artystyczne strategie do zmieniającej się rzeczywistości. Odznaczał się fascynującą błyskotliwością i umiejętnością przeprowadzenia analizy otaczającej go rzeczywistości, która wciąż uderza nas swoją przenikliwością.
PAP: Może jednak przybliży pani któryś z ulubionych obrazów.
Z. Machnicka: Mogę powiedzieć, że bardzo lubię mało znany pastel z Muzeum Podlaskiego z 1917 r., zatytułowany „Wizja fantastyczna”; ukazuje on to, co Witkacy nazywał „wizją pierwotną”, która jest według niego źródłem procesu twórczego. W tym niezwykłym pastelu dostrzegamy tę malarską wizję pierwotną w jej „stawaniu się”, widzimy kształty, które dopiero się wyłaniają, objawiają. Niesamowita praca.
Bardzo cenię też niezwykle interesującą twórczość rysunkową Witkacego. Sądzę, że jest ona bardzo bliska naszej współczesnej wrażliwości. Witkacy operuje charakterystyczną kreską, która sprawia, że forma rysunków jest prosta, ale nie uproszczona. I pomimo pewnego skrótu, charakterystycznego dla tej techniki, postaci na rysunkach artysty, zarówno postaci ludzkie, jak i zwierzęce oraz wszelkie byty hybrydalne, są charakterologicznie określone, noszą wyraźne cechy osobowościowe, przez co stają się bliskie oglądającemu.
PAP: To nasycanie esencją własnej egzystencji doszło do pewnej granicy, skoro Witkacy targnął się na własne życie. Czy jako człowiek i artysta nie pomylił się w swoich intuicjach?
Z. Machnicka: Chyba nie. Myślę, że miał rację. Sytuacja egzystencjalna, jakiej doświadczał Witkacy, jest nam dziś bliska. Intuicje i wybory Witkacego nierzadko okazują się prorocze i do dziś aktualne. Żyjemy przecież w dojmującej świadomości kryzysu, którą pogłębiają wydarzenia ostatnich miesięcy i niepewność, co się wydarzy w przyszłości. Nasze życie wtłoczone jest w tryby mechanizmów rynkowych, społecznych, komunikacyjnych – żyjemy w zautomatyzowanej rzeczywistości, w której brak miejsca na indywidualność. Dlatego patrząc na dzieło Witkacego, możemy się przeglądać w tej twórczości przesyconej poczuciem kryzysu i schyłku. I niepokojem.
Rozmawiała Anna Bernat
Wystawa „Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia”, której kuratorami są Zofia Machnicka i Paweł Polit, będzie czynna w Muzeum Narodowym w Warszawie do 9 października 2022 r.
Napisz komentarz
Komentarze