W jednym z mieszkań w Łodzi, w fatalnych warunkach sanitarnych, przetrzymywano prawie sto psów. Zwierzęta były bardzo zaniedbane - to wnioski z kontroli przeprowadzonej przez służby Powiatowego Inspektoratu Weterynarii.
Prokuratura Rejonowa Łódź - Górna nadzoruje postępowanie dotyczące znęcania się nad zwierzętami. "W składającym się z pokoju i kuchni mieszkaniu a częściowo także w znajdującym się nad nim pustostanie odnaleziono łącznie 94 psy w typie buldoga francuskiego. Z mieszkania wydobywał się fetor amoniaku. Na podłodze stwierdzono obecność psich odchodów. Na ścianach i suficie widoczne były duże ilości owadów" - relacjonował Kopania.
"Na miejscu pojawili się także funkcjonariusze policji, Animal Patrol oraz przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W ocenie inspektorów weterynarii duża część zwierząt znajdowała się w złym stanie zdrowotnym i istniało zagrożenie ich życia" - podkreślił prokurator.
"Psy były pokryte odchodami, kleiły się od moczu, większość miała zmiany na skórze oraz w obrębie uszu, oznaki stanu zapalnego, przerośnięte pazury. W mieszkaniu odnaleziono 24 klatki, służące do przetrzymywania zwierząt. Część z psów kobieta wyniosła do niezamieszkałego lokalu zlokalizowanego nad jej mieszkaniem. Odnalezione tam zwierzęta nie miały dostępu do wody i do jedzenia" - mówił rzecznik. "Z aktualnych ustaleń wynika, że zlikwidowana hodowla oferowała do sprzedaży szczenięta" - podsumował.
Prokuratura nadzorować będzie postępowanie o przestępstwo dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Czyn ten zagrożony jest karą do lat trzech więzienia.
Prawie 100 psów w mieszkaniu przetrzymywała mieszkanka Łodzi, która prowadziła oficjalnie zarejestrowaną hodowlę. "Otrzymaliśmy zgłoszenie mailowe, mówiące o niewłaściwym utrzymywaniu dużej liczby psów - około 150 - w jednym z mieszkań w Łodzi. We współpracy z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii postanowiliśmy sprawdzić zasadność zgłoszenia. Panie doktor, które skontrolowały sytuację uznały, że zwierzętom może zagrażać bezpośrednie niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia. Dlatego na miejsce wezwaliśmy policję i straż miejską" - powiedziała PAP prezes Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOnZ) Amanda Chudek.
Na miejscu ustalono, że w liczącym ok. 30 m kw. mieszkaniu znajdowało się co najmniej kilkadziesiąt psów; nieznośny fetor unosił się nawet w okolicy budynku. Jak wynikało z raportu lekarek weterynarii, zwierzęta przetrzymywane były po kilka w niewielkich klatkach.
Okazało się, że ich właścicielka była oficjalnie zarejestrowanym hodowcą. Jak wyjaśnił rzecznik prasowy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Psa Rasowego Kennel Club Bartłomiej Juszczak, inspektor ds. kontroli dobrostanu zwierząt przeprowadzał kontrolę w jej hodowli w roku 2016; wówczas nie wykazano żadnych nieprawidłowości.
"Kennel Club nigdy nie wiedział, że tak wiele psów znajduje się w tym mieszkaniu - wykazywano znacznie mniejszą liczbę. Poza tym nie otrzymaliśmy nigdy żadnych sygnałów od sąsiadów czy osób, które kupowały szczenięta w tej hodowli, że są jakiekolwiek nieprawidłowości. Dokumentacja weterynaryjna nigdy nie budziła zastrzeżeń co do stanu zdrowia i utrzymania tych psów, jednak będziemy jeszcze ją sprawdzać. Hodowla została zawieszona" - zaznaczył.
"To w większości buldożki francuskie, choć widziałem też co najmniej jedną chihuahua i prawdopodobnie inne rasy. Niektóre psy były w klatkach, inne puszczone luzem. Zastanawia fakt, że hodowla zarejestrowana była pod tym adresem, natomiast nabywcy psów z pewnością musieli odbierać je w innym miejscu" - dodał Juszczak.
Właścicielka hodowli początkowo nie chciała wpuścić do środka interweniujących społeczników i służb, skłoniła ją do tego dopiero stanowcza postawa policji i Animal Patrolu łódzkiej Straży Miejskiej. Na podstawie Ustawy o Ochronie Zwierząt psy zostały odebrane i będą umieszczone w wielu różnych placówkach. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze