Chodzi o wydarzenia, które miały miejsce podczas rozegranego 12 sierpnia br. na stadionie miejskim przy al. Piłsudskiego w Łodzi meczu piłkarskiego Widzewa z Legią. Przed spotkaniem przed lożą prezydencką, do której prawo dysponowania ma łódzki magistrat, pojawili się strażnicy miejscy. Zdaniem prezesa klubu Mateusza Dróżdża funkcjonariusze SM będąc w pełnym umundurowaniu zajęli parter i pierwsze piętro klubowego budynku, podczas gdy zgodnie z prawem całe wydarzenie zabezpieczała policja. Ta służba powinna też zajmować się bezpieczeństwem i decydować o ewentualnych interwencjach na terenie obiektu.
Z kolei według radnego Rafała Markwanta, który w tej sprawie skierował do prezydent miasta Hanny Zdanowskiej interpelację, "z relacji świadków wynika, iż pracownicy łódzkiej straży miejskiej zachowywali się w sposób konfrontacyjny, demonstrując w nadmierny sposób swoje władztwo publiczne, uniemożliwiając uczestnikom imprezy masowej organizowanej na stadionie swobodne korzystanie z obiektu, w tym ograniczając możliwość korzystania z pozostałych lóż znajdujących się w obiekcie".
W związku z doniesieniami radnego Markwanta o możliwym złamaniu prawa poprzez niewłaściwe skierowanie do zadań straży miejskiej w Łodzi, wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński przeprowadził we wrześniu kontrolę doraźną tej jednostki. Jak wyjaśnił, ocenie podlegały okoliczności i zasadność podejmowania działań oraz stosowania uprawnień przez funkcjonariuszy SM podczas meczu.
Wyniki kontroli wojewoda przedstawił na czwartkowej konferencji prasowej.
"Po zbadaniu okoliczności interwencji straży miejskiej w Łodzi podczas meczu RTS Widzew Łódź z Legią Warszawa podjąłem decyzję o zgłoszeniu sprawy do prokuratury oraz o nakazanie wdrożenia w Straży Miejskiej nowych procedur. Wyjaśnienia komendanta są nieprzekonujące i winny zostać złożone pod przysięgą" – powiedział Bocheński.
Jak wskazał, mimo zabezpieczania imprezy przez ponad 500 policjantów, komendant straży miejskiej w Łodzi wysłał pod lożę VIP ośmiu strażników wyposażonych w środki przymusu bezpośredniego.
"Wysyła (ich - PAP) ponieważ, jak powiedział do protokołu, dostał informację ustną o możliwości wystąpienia zakłócenia ładu i porządku na terenie stadionu miejskiego" – tłumaczył.
Wojewoda zaznaczył przy tym, że nie ma jednak żadnej notatki służbowej na temat tego, kto zgłosił zagrożenie i jakiego było ono rodzaju.
"Interwencja z powodu ustnej informacji nieznanego pochodzenia, bez jakiejkolwiek notatki czy procedury przypomina Dziki Zachód, a nie demokratyczny kraj. Tego rodzaju zachowania mogą sprawić, że straż miejska będzie traktowana jak prywatna agencja ochrony miejskich VIP-ów. To niedopuszczalne, by poza procedurami wysyłać funkcjonariuszy posiadających środki przymusu bezpośredniego do działania w mieście. Ponieważ istota tej sprawy zagraża porządkowi prawnemu wnioskuję, by zbadał ją prokurator" – podkreślił Bocheński.
Komendant straży miejskiej w Łodzi Patryk Polit tłumacząc w sierpniu powód interwencji, wskazał, że mecz Widzew – Legia było spotkaniem podwyższonego ryzyka i w tego typu sytuacjach straż miejska zawsze współpracuje z policją w celu zapewnienia bezpieczeństwa zarówno uczestnikom imprezy masowej, jak i pozostałym mieszkańcom. "Zachowania, które obserwowaliśmy podczas tego meczu świadczą o tym, że na meczach Widzewa pojawia się dużo niedociągnięć w przedmiocie bezpieczeństwa" – przekonywał. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze