- Nie mam środków, więc trudno, żebym mroził lód. Miasto nie jest w stanie płacić milion złotych za każdy miesiąc lodu w hali, bo tyle to kosztuje, a nikt nie chce się dołożyć. Kiedyś płaciłem 180 złotych za megawat, a teraz 1200 zł. To diametralna różnica, a średnio miesięcznie zużywamy około 700 MWh. Do tego dochodzi ciepło technologiczne, które kosztuje 250 tysięcy złotych. Ministerstwo już żyje nową halą w Zakopanem, a ja nie będę mroził lodu tylko na 10 dni, bo to się po prostu nie opłaca. Uprzedziłem zatem PZŁS i uzgodniłem z nimi wszystko. Gdyby znaleźli środki w ministerstwie, to mógłbym mrozić. Za swoje nie będę, bo to jest spółka prawa handlowego i nie mogę jej narażać na starty - powiedział w rozmowie z Interia Sport Roman Derks, były prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, a obecnie prezes spółki Tomaszowskie Centrum Sportu.
Prezes zwraca uwagę na inny poważny problem z jakim przyjdzie się nam borykać. Budowa kolejnego krytego toru łyżwiarskiego w Zakopanem chyba nie do końca została przemyślana. Nie wzięto pod uwagę faktu, że wcześniej z środków publicznych podobny obiekt powstał w Tomaszowie Mazowieckim. Po oddaniu obiektu w stolicy polskich Tatr jego utrzymywanie stanie pod wielkim znakiem zapytania. Rzecz w tym, że pieniądze na utrzymanie lodowiska u nas pochodzą głównie z budżetu miasta i przychodów generowanych przez zarządzającą nim spółkę. Zakopiański COS finansowany jest z pieniędzy z budżetu państwa. Tu nikt o rachunek ekonomiczny martwić się nie będzie musiał.
Budowę krytego toru łyżwiarskiego w Tomaszowie Mazowieckim zapowiadali przedstawiciele wszystkich komitetów biorących udział w samorządowej kampanii wyborczej. Obietnicę zrealizował Marcin Witko, polityk związany wówczas z PiS. Nowemu prezydentowi miasta udało się pozyskać dofinansowanie na budowę, która ruszyła pełną parą. Przedsięwzięcie udało się szybko zrealizować, a Arena Lodowa stała się wizytówką miasta znaną nie tylko w Polsce ale i na całym świecie. Oddano ją do użytku w 2017 roku. Koszt inwestycji wyniósł blisko 50 milionów złotych, z czego tylko około 40 procent środków pochodziło z dofinansowania z Ministerstwa Sportu i Turysty
Mimo, że konieczność ponoszenia kosztów utrzymania była od początku znana, to jednak korzyści płynące z jej posiadania były wyższe. Niestety nie dało się przewidzieć kolejnych kryzysów związanych z pandemią i energetyką.
Jak to się stało, że wszyscy lokalni politycy chcieli otwarcia obiektu lodowego? Nie jest tajemnicą, że ogrzewanie się w cieple sportowych sukcesów jest w polityce codziennością. Tak było i w tym przypadku. W 2014 roku łyżwiarstwo szybkie odniosło niebywały sukces na arenie międzynarodowej. Nasi sportowcu wywalczyli trzy medale zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi. Po złoto sięgnął na 1500 metrów między innymi Zbigniew Bródka, srebro wywalczyła kobieca, a brąz męska drużyna. Temat braku krytego obiektu w Polsce, w którym można byłoby uprawiać łyżwiarstwo szybkie. stał się tematem niezwykle nośnym. Działacze sportowi coraz głośniej mówili o konieczności jego budowy. Nikt nie myślał o bieżącym finansowaniu. Sportowcy przecież są od trenowania a nie dbania o finanse.
Dzisiaj również sportowcy o tym myśleć nie muszą. Związki sportowe co prawda za wynajęcie toru płacą, ale kwoty nie pokrywają kosztów mrożenia. Działacze, trenerzy i zawodnicy mówią więc o skandalu, ponieważ reprezentacja Polski zmuszona jest trenować w niemieckim Inzell. W okresie przygotowań do sezonu, nie ma też gdzie trenować młodzież.
- Dla mnie brak lodu w tej hali jest dużym problemem. Nazwę rzeczy po imieniu. To jest skandal, że jedyny obiekt w kraju z krytym torem lodowym i został zbudowany po to, by rozwijać dyscypliny lodowe: short track, łyżwiarstwo szybkie i łyżwiarstwo figurowe, nie ma lodu. W Tomaszowie Mazowieckim ta hala nazywana jest perełką, bo to jednak wielka promocja dla miasta, kiedy przyjeżdża do nas Puchar Świata, a do tego organizacja jest na bardzo wysokim poziomie. Nagle jednak lód nie jest mrożony. Kto ma w tym interes? Gdzie mamy rozwijać dyscyplinę? Skąd mamy brać następców? Do czego zatem zmierzamy? O co w tym wszystkim chodzi? Mamy halę, na której nie można trenować? My, jako kadra, jesteśmy w szoku. Sytuacją zbulwersowane jest całe środowisko łyżwiarskie
- mówi były olimpijczyk, a obecnie trener kadry, Paweł Abratkiewicz w rozmowie z Interia Sport.
Co na to Prezydent Miasta?
Dziś od rana wiele osób prosi mnie o komentarz w sprawie finansowania przez Tomaszów Maz. kadry narodowej w łyżwiarstwie szybkim. O brak mrożenia lodu w październiku w Arenie. Nie wiem dlaczego samorząd Tomaszowa ma ponosić koszty związane z trenowaniem kadry. To nie jest zadanie własne samorządu. Naszym zadaniem jest dbanie o mieszkańców Tomaszowa. Dlatego z myślą o nich będziemy uruchamiać bezpłatne ślizgawki i na to możemy środki dokładać, do tego mogę przekonywać radnych. Ale dlaczego mieszkańcy Tomaszowa mają ponosić koszty treningów kadry?
Kiedy budowaliśmy obiekt megawat kosztował 180 zł. Teraz kosztuje 1200 zł. To chyba oczywiste, że w czasie kryzysu trzeba oszczędzać. Będzie lepiej, będziemy mrozić dłużej. Oczywiście łatwo komuś powiedzieć, że jego nie interesuje jakie są koszty utrzymania lodu, on chce trenować. My jednak w trosce o mieszkańców – pamiętać o tym musimy. Te same osoby, które teraz atakują nas o to, że nie dokładamy do szkolenia kadrze, regularnie atakują nas za to, że dokładamy do utrzymania tego obiektu... Ciężko sprostać ich oczekiwaniom. Czego byśmy nie zrobili… zawsze będzie źle.
Obecnie, mam wrażenie, że wymaga się ode mnie by Tomaszów Mazowiecki był sponsorem kadry narodowej w łyżwiarstwie szybkim i w zasadzie tak jest. Jeśli zsumujemy nasze wydatki to może się okazać, że jesteśmy największym sponsorem łyżwiarskiej kadry. Mimo to trudno znaleźć na ich strojach nasz herb czy logo naszego miasta. Chyba też trenerzy, którzy dziś nas tak zaciekle atakują, zapomnieli, że pieniądze są tam, gdzie są sukcesy – wtedy łatwiej znaleźć sponsorów strategicznych – również na obiekt. Ale na razie tych trenerskich sukcesów nie widać. Ja nieustannie trzymam kciuki za zawodników.
- czytamy w oświadczeniu opublikowanym na portalu Facebook.
Z kolei Prezes Roman Derks przypomina, że w dniach 8-10 grudnia mamy w Tomaszowie Puchar Świata w łyżwiarstwie szybkim, dlatego tor będzie zamrożony od końca listopada i od tego czasu będzie już do wiosny. Zaczną się wówczas ślizgawki ogólnodostępne, na których obiekt zarabia. - Na nich mamy największy pieniądz. Jak zatem widać, nie sport wyczynowy jest dla nas dochodowy, a rekreacja. Tak to działa - wyjaśnia prezes Tomaszowskiego Centrum Sportu i dodaje, że hala jest mrożona średnio sześć miesięcy w roku. Takie też było założenie. W tym roku lód był w lipcu. Latem w Tomaszowie Mazowieckim trenowało wiele klubów z całej Polski.
Działaczom związku łyżwiarstwa szybkiego decyzje w sprawie mrożenia toru się nie podobają. Nie chcą słuchać argumentów o wysokich kosztach i konieczności ich pokrywania przez samorząd. Uważają, że skoro obiekt nie należy do prywatnego właściciela, to nie powinno być problemu z jego finansowaniem. Są przecież dotacje na... Koła Gospodyń Wiejskich i na Telewizję Polską. - PZŁS nie jest jedynym, który ma utrzymywać ten tor. Nie może być tak, że jak my nie zapłacimy, to nie będzie lodu. W Niemczech nie interesują nas koszty mrożenia, wentylacji i inne pierdoły - czytamy wypowiedź trenera Abratkiewicza w Interii.
Napisz komentarz
Komentarze