Polska Agencja Prasowa: Połowa osób przed osiągnięciem wieku 75 lat ma w przyszłości borykać się z jakimś problemem psychicznym – wynika z badania opublikowanego niedawno przez zespół naukowców z Harvard Medical School i innych ośrodków z różnych części świata.
Prof. Andrzej Kiejna: Autorami badania, opublikowanego na łamach prestiżowego czasopisma The Lancet Psychiatry przez prof. Johna McGrath'a z University of Queensland, jest grupa naukowców skupionych w konsorcjum The World Mental Health Survey Initiative (WMH), kierowanego przez prof. Ronalda Kesslera z Harvard Medical School. To wielonarodowe konsorcjum badawcze jest wyjątkowo opiniotwórcze i ściśle współpracuje z WHO. Naukowcy ci każdego roku publikują dziesiątki artykułów na temat zdrowia psychicznego. Wnioski z najnowszego badania pokazują dobitnie, jaki jest globalnie zasięg rozpowszechnienia zaburzeń zdrowia psychicznego w ramach cyklu życiowego. Objęło ono 29 krajów o wysokich i niskich dochodach, z różnych kontynentów, ocenianych według metodologii Banku Światowego (2012 r.). Uwzględniona w nim była także Polska, która jest zaliczana do krajów o wysokich dochodach. Według wyników, ponad 50 proc. osób przed osiągnięciem wieku 75 lat może się spodziewać przynajmniej jednego spośród zaburzeń zdrowia psychicznego.
PAP: Jednak problemy tego typu zaczynają się znacznie wcześniej...
A.K.: Większość zaburzeń psychicznych pojawia się w młodym wieku – najczęściej ok. 15 roku życia, aby w wieku 19-20 lat nastąpiło apogeum, a później problemy zaczynają się piętrzyć. Jeśli już jakieś zaburzenie się rozwinie, pozostaje z człowiekiem przez wiele lat. Lecząc można zmniejszyć jego nasilenie, ale ono nie zniknie. Z biegiem lat pojawia się więc efekt „kuli śniegowej” i dlatego w wieku 75 lat tak duży odsetek społeczeństw ma problemy. W naszym polskim badaniu epidemiologicznym (włączonym do analiz WMH, a które miałem przyjemność współtworzyć) pytaliśmy też osoby od 18 do 64 roku życia, jak same oceniają swoje zdrowie psychiczne – jako bardzo dobre, umiarkowane, znośne czy słabe. W wieku 18-29 lat, 40 proc. mówiło o zdrowiu doskonałym, a o słabym – tylko 0,7 proc. W wieku 50-64 lat – już tylko 16 proc. oceniało swoje psychiczne zdrowie jako doskonałe. Generalnie osoby starsze często uważają się za osoby doświadczające różnych problemów z kręgu zdrowia psychicznego. Oczywiście, wystąpienie zaburzeń ma szereg konsekwencji, np. dla życia zawodowego i rodzinnego, szczególnie jeśli nie podejmie się jak najszybciej odpowiednich interwencji.
PAP: Jakie zaburzenia psychiczne są najczęstsze?
A.K.: Omawiane teraz badanie objęło 14 rodzajów zaburzeń, ujętych według klasyfikacji DSM-IV lub V i ICD-10 i dane z okresu 2001–2022. Jak już wspomniałem, uwzględniono w nim także polskie badanie przeprowadzone w latach 2010-2011. Okazuje się, że patrząc globalnie, w wieku 75 lat aż 22 proc. mężczyzn nadużywa alkoholu, 20 proc. cierpi na zaburzenia depresyjne i około 8 proc. - na uzależnienie od leków lub narkotyków. Z kolei 34 proc. kobiet w tym wieku cierpi z powodu depresji, 12,6 proc. – z powodu zespołu stresu pourazowego (PTSD) i 12 proc. – z powodu zaburzeń lękowych.
PAP: Dlaczego tak się dzieje?
A.K.: Mówimy głównie o zaburzeniach, które mają genezę psychologiczno-społeczną, czyli nie zależą - w dużej mierze – od czynników czysto biologicznych. Chodzi raczej o oddziaływanie różnych okoliczności życiowych i czynników zewnętrznych. Można wymienić tu wiele zmiennych, np. status wykształcenia, spójność społeczną, różne wydarzenia z życia o charakterze traumatyzującym. Mogą pojawić się wtedy „ucieczkowe” mechanizmy obronne – np. typu uzależnienia czy procesy "przestrajające" reaktywność receptorów układu nerwowego, powodując takie zaburzenia, jak właśnie depresja czy zaburzenia lękowe. Obecnie mamy przecież do czynienia ze skutkami dwóch wydarzeń o globalnym zasięgu, wywołujących ekstremalne reakcje emocjonalne – konflikt zbrojny na Ukrainie czy wcześniej pandemia Covid-19.
PAP: A wydarzenia te nie pozostaną bez wpływu na kolejne pokolenia...
A.K.: Tak może być. Trauma doświadczona przez jedno pokolenie może „przenosić się” na kolejne poprzez procesy epigenetyczne, czyli mechanizmy regulujące działanie genów. Na przykład badania ofiar Holokaustu pokazują, że kolejne pokolenia, w związku z przeżyciami ich przodków, bardziej narażone są na specyficzne choroby przewlekłe, w tym zaburzenia zdrowia psychicznego.
PAP: Zaburzeniom sprzyjać może nawet obecny styl życia.
A.K.: Zgadza się. Można powiedzieć, że dzisiejszy pęd związany z chęcią bogacenia się, kumulowania bogactwa, na pewno jest jednym z czynników ryzyka. Chociaż w naszym kraju ogólny wskaźnik częstości zaburzeń był niższy niż średnia z badania, w którym uwzględniono wiele krajów bogatych.
PAP: Ludzie z zaburzeniami potrzebują pomocy wdrażanej szybko. Niestety, to nie jest zawsze możliwe.
A.K.: W 2018 roku w Polsce rozpoczęła się długo oczekiwana, zasadnicza reforma psychiatrii. Wprowadza się w związku z tym sprawdzony w świecie model pomocy środowiskowej. Polega on na wyraźnym ograniczaniu leczenia szpitalnego w stronę leczenia prowadzonego w środowisku życia pacjenta. Zmienia się też finansowanie – z płacenia za tzw. usługi kontraktowane na opłacanie placówek według liczby mieszkańców na danym terenie. Ma to pomóc w swobodnym dostępie do tzw. centrów zdrowia psychicznego. Niestety, nie jesteśmy jako kraj wystarczająco przygotowani kadrowo. Nie dysponujemy odpowiednią liczbą specjalistów, aby przyjąć wszystkie osoby z podejrzeniem zaburzenia zdrowia psychicznego. Nie mamy uruchomionych procedur wczesnego wykrywania takich problemów. Tymczasem, jeśli ktoś przychodzi z rozwiniętym już zaburzeniem, to rokowania są gorsze.
PAP: Potrzeba więc świadomości i pewnej obserwacji siebie oraz bliskich.
A.K.: Dlatego nacisk należy kłaść na profilaktykę. U nas właściwie ona nie istnieje. To jest największy kłopot. Ludzie zwykle po pomoc zgłaszają się późno. Poważne choroby, jak np. psychozy, łatwo jest rozpoznać – nawet rodzina czy znajomi zauważą zmiany w zachowaniu bliskich, ale brakuje mechanizmów wczesnego wykrywania łagodniejszych zaburzeń zdrowia psychicznego, które - jak przedstawia to omawiane badanie - są powszechne i występują już w młodym wieku.
PAP: W ochronie zdrowia psychicznego kluczowa jest też współpraca różnych specjalistów.
A.K.: Niestety, centra zdrowia psychicznego to obecnie samotne wyspy. Brakuje współpracy z medycyną podstawową, lekarzami rodzinnymi. Potrzebujemy koordynacji opieki, tak jak ma to miejsce np. w leczeniu chorób serca czy chorób nowotworowych. To nie wszystko. Według „piramidy” stworzonej przez WHO, pierwszym piętrem pomocy powinna być tak naprawdę pomoc nieformalna, czyli wsparcie rodziny czy przyjaciół. Drugi poziom to lekarz rodzinny, a dopiero kolejny – specjalista, czyli np. właśnie centra zdrowia psychicznego. Trzeba zaznaczyć, że lekarze rodzinni nie są chętni do zajmowania się tymi sprawami, bo to trudne, a na dodatek brakuje im odpowiedniego przygotowania. Przypominam, nie mówimy teraz o ciężkich schorzeniach, tylko o problemach uznawanych za powszechne, takich jak zaburzenia lękowe czy łagodniejsze postacie depresji.
PAP: Profilaktykę można i warto wprowadzić samemu. To ważna informacja dla rodziców.
A.K.: W zmniejszeniu ryzyka zaburzeń pomaga m.in. wychowanie zgodne z potrzebami człowieka, z rozwojem sfery motorycznej, sfery związanej z relacjami, w tym rówieśniczymi. Potrzebna jest dobra komunikacja międzypokoleniowa. Mówimy już o domenie psychologii, ale to niezwykle ważne kwestie. Kiedy spotykamy młodego człowieka z jakimś problemem, najczęściej widzimy zahamowania w różnego rodzaju relacjach czy nieumiejętność adekwatnej oceny samego siebie. Jeśli się takich barier nie pokona, to ich skutki się kumulują, skutkują zamykaniem się czy wręcz przekonaniem o swojej mniejszej wartości. (PAP)
Rozmawiał Marek Matacz
Napisz komentarz
Komentarze