Dokładnie rzecz ujmując jej służby prasowe, które przekazały nieprawdziwy komunikat dotyczący wypadku. Komunikat zataił udział drugiego samochodu, którego kierowca do śmierci rodziny doprowadził. Większość osób w tym zafałszowaniu rzeczywistości dopatrywała się drugiego dna, celowego działania, próby zamiatania odpowiedzialności pod przysłowiowy dywan.
Prawda, moim zdaniem, jest dużo bardziej banalna. Mieliśmy do czynienia z typowym dla policyjnych służb prasowych niechlujstwem i tumiwisizmem. Z ignorancją doprawioną gęstym sosem arogancji. To właśnie one spowodowały, że sprawca wypadku uciekł za granicę na "lewym" paszporcie i trzeba było go sprowadzać z Bliskiego Wschodu.
Pracując w mediach z podobnym traktowaniem dziennikarzy, mediów, a więc i obywateli mamy do czynienia na co dzień. Informacje przekazywane nam zawierają półprawdy, nieprawdziwe informacje, lub zakłamany udział osób trzecich w wykryciu przestępstw, udzielonej komuś pomocy itd. Nie ukrywamy, że przekazując informacje korzystamy z oficjalnych komunikatów.
Po ich publikacji sypią się na nas prawdziwe gromy. Zarzuca się nam nierzetelność, obrzuca epitetami i obciąża odpowiedzialność za brak czyjegoś profesjonalizmu. Tymczasem często jesteśmy bez wyjścia. Próby dopytania w jakimś temacie kończą się odbijaniem od policyjnej plastikowej tarczy. Na pytania zadawane mailowo odpowiedzi nie otrzymujemy, ale jak już dociera jest przeterminowana, Telefony bywają głuche.
Niedawno zapytałem oficera prasowego tomaszowskiej komendy policji o udział jednego z radnych miejskich w tak zwanych protestach kobiet. Interesowało mnie, czy doszło wówczas do faktycznego zatrzymania radnego i czy rzeczywiście zatrzymanie (o ile miało miejsce) związane było z organizacją protestów. na odpowiedź czekałem ponad tydzień. Kontakt telefoniczny okazał się niemożliwy.
W końcu po napisaniu skargi do Komendanta KPP Tomaszów otrzymałem maila o tym, że informacją o potencjalnym zatrzymaniu osoby publicznej nie jest informacją publiczną. Doprawdy? W mojej ocenie trudno o bardziej jaskrawy przykład braku profesjonalizmu i ewidentną próbą zatajenia przed opinią publiczną informacji jak najbardziej w mojej ocenie publicznej.
Ponadto osoby czuwające nad przestrzeganiem prawa w Polsce chyba powinny wiedzieć, że odmowa udzielenia informacji publicznej musi wystąpić w określonym trybie. Musi mieć formę decyzji administracyjnej, posiadać podstawę prawną, uzasadnienie i wskazywać drogę odwoławczą. Zamiast tego otrzymujemy "na rympał" sporządzoną odpowiedź. Po ponad tygodniu od zadania niezbyt skomplikowanego pytania.
Moim zdaniem właśnie z takim stosunkiem do pracy mieliśmy też w przypadku wypadku na A1. Rzecznicy prasowi polskich komend nadają się być może na przedszkolanki ale nie wypełniania odpowiedzialnej pracy, która może przynieść często nieoczekiwane efekty
Napisz komentarz
Komentarze