Politycy i zwolennicy Konfederacji wieczór wyborczy spędzali w warszawskim Space Events Club. Po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów liderzy ugrupowania nie kryli rozczarowania, choć zaznaczali, że trzeba poczekać na ostateczne wyniki.
"Ten wynik to jest exit poll, sondaż, przeprowadzony na dużej próbie, w dniu wyborów, ale dalej tylko sondaż. Ostateczne wyniki mogą się jeszcze trochę zmienić, ale nie ma co ukrywać, że wiele się nie zmienią i że ponieśliśmy porażkę. Mieliśmy wywrócić ten stolik, a wszystko wskazuje na to, że się nie udało" - powiedział współprzewodniczący ugrupowania Sławomir Mentzen.
Dodał, że toczyli "nierówną walkę przeciwko wszystkim". "Przeciwko PiS-owi i Platformie, przeciwko TVN-owi i TVP, zresztą oni z nami również walczyli i wygląda na to, że przegraliśmy" - ocenił.
"Mieliśmy ten stolik wywrócić, on w pewnym momencie zaczął się chwiać, ale stoi i dalej siedzą przy nim PiS, Platforma, Lewica oraz PSL. To nie jest porażka naszej idei, ta jest niezmienna, słuszna. Jestem przekonany, że kiedyś na pewno wygra. To nie jest też porażka naszych diagnoz czy też proponowanych przez nas rozwiązań. Czas już tyle razy pokazał, że mieliśmy rację. To jest nasza porażka, kolejna przegrana bitwa, w tej jeszcze myślę wiele lat trwającej wojnie o dumną i bogatą Polskę" - wskazał współprzewodniczący Konfederacji.
Zapewnił, że z całą pewnością będą oni dalej "alarmować opinię publiczną, za każdym razem, kiedy rząd będzie robił głupie rzeczy".
"Będziemy psuć samopoczucie pozostałym partiom, widząc i opisując świat inaczej, niż oni. Będziemy mówić prawdę, niezależnie od tego, ilu ludziom się to nie podoba. Będziemy stać na straży wolności, własności i sprawiedliwości" - podkreślił.
Drugi z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak wskazywał, że do wyników exit poll należy podchodzić z pewną ostrożnością. "Musimy poczekać na oficjalne wyniki, żeby stawiać jakiekolwiek twarde tezy, co dalej. Jeśli potwierdzą się informacje o bardzo wysokiej frekwencji to oznacza, że w liczbach bezwzględnych mogliśmy pozyskać dziesiątki, a może i setki tysięcy nowych wyborców" - ocenił polityk.
"Nawet jeśli okaże się, że nasza reprezentacja poselska nie będzie tak liczna jak na to liczyliśmy, to jest to efekt ciężkiej pracy pokazujący, że potrafimy przyciągać do swojego programu nowych wyborców" - dodał.
Zaznaczył, że przed jego ugrupowaniem stoją teraz wyzwania związane z wyborami samorządowymi i do europarlamentu. "Przy bardzo wysokiej frekwencji wynik nad progiem wyborczym, nawet jeśli będzie tak niski, jak przed chwilą zobaczyliśmy, 6 proc., daje nam reprezentację w Parlamencie Europejskim, daje nam możliwość wprowadzenia radnych do niektórych rad i sejmików. My musimy z tych szans skorzystać, nawet jeśli ten wynik będzie tak niski, poniżej oczekiwań, to nam nie wolno się poddać" - zaznaczył Bosak.
Wskazał, że po ogłoszeniu oficjalnych wyników jego ugrupowanie przeanalizuje, jak zmieniło się poparcie w porównaniu do wyborów z 2019 r. "Jestem pewien, że ta drużyna w tym Sejmie będzie mocniejsza, choćby dlatego, że będzie w niej - chyba na 100 proc. - Sławomir Mentzen. To będzie drużyna, która nie pozwoli na przedstawianie Prawa i Sprawiedliwości jako jedynej prawicy w Polsce. My Polakom dajemy alternatywę, jestem pewien że niezależnie, czy to zajmie kilka lat czy więcej, ta alternatywa zostanie doceniona, będzie narzucać ton. To jest nasz cel, do którego zmierzamy i który osiągniemy niezależnie od liczby trudności, które będziemy musieli pokonać po drodze" - stwierdził Bosak.
"Życzę, mimo słabego wyniku, podtrzymania morale, bo to jest najważniejsze w każdej drużynie politycznej: utrzymanie morale nawet jeśli wynik jest poniżej oczekiwań" - zakończył Bosak.
Przemysław Wipler w rozmowie z dziennikarzami zwrócił uwagę, że z danych, które w chwili obecnej są pokazywane wynika, że mają poparcie, które im daje jednego posła więcej, niż mieli w poprzednich wyborach. "Jest to oczywiście poniżej naszych apetytów. Ale uważamy, że nikt, kto będzie formułował rząd, niezależnie od tego, jak się ułożą wyniki nie będzie miał łatwo. Bardzo ciężko będzie zarówno centrolewicowej opozycji, jak i obecnemu rządkowi, który będzie próbował pójść na zakupy do obecnej opozycji. Na pewno nie przyjdzie do Konfederacji, bo tam już dostali czarną polewkę" - zaznaczył Wipler.
Ocenił, że po finalnym podliczeniu głosów, może się okazać, że są "języczkiem u wagi". "Może się okazać, że przedwcześnie braliśmy na plecy poczucie porażki, bo apetyty mieliśmy zdecydowanie większe" - zapewnił.
Na pytanie, czy podtrzymują to, co wcześniej mówili, jeżeli chodzi o poparcie PiS albo PO, odpowiedział: "Absolutnie tak. To jest element naszej tożsamości. My chcemy zmiany systemowej i pokoleniowej. Jarosław Kaczyński i Donald Tusk pobierają emerytury - jeden polską, drugi europejską. Obaj powinni pójść na polityczną emeryturę. Czas na nowe pokolenie. Będziemy czekać. Nie poddajemy się. Walczymy" - mówił Wipler.
Z sondażu exit poll Ipsos wynika, że PiS wygrało niedzielne wybory do Sejmu z wynikiem 36,8 proc. Koalicja Obywatelska zdobyła 31,6 proc., Trzecia Droga - 13 proc., Lewica - 8,6 proc., a Konfederacja - 6,2 proc. Wszystkie te komitety uzyskały mandaty poselskie - wynika z sondażu Ipsos. Według sondażu pod progiem wyborczym znaleźli się: Bezpartyjni Samorządowcy, którzy otrzymali 2,4 proc. głosów. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze