E.G-I.: Zdarzają się mamy, które są uzależnione od narkotyków, najczęściej jest to marihuana, zdarzają się też takie, które są pod opieką psychoterapeutów uzależnień i leczone są metadonem z powodu uzależnienia od heroiny czy morfiny. Ich dzieci mają z reguły zespół odstawienny, mogą wystąpić zaburzenia oddychania, w tym bezdechy, więc czasami wymagają wsparcia oddechowego; to są dzieci, które rodzą się bardzo pobudzone, czasami z zaburzeniami rytmu serca zagrażającymi życiu.
Objawy zespołu odstawiennego to także nadwrażliwość na światło, na dźwięk, dotyk. To są dzieci, które z powodu drżeń, nieprawidłowego ssania i połykania nie są w stanie przyjmować pokarmu z piersi matki, jak zdrowe noworodki. Są też bardzo rozdrażnione, płaczliwe, a matki nie są w stanie ich uspokoić, co już na samym początku zaburza prawidłową relację dziecko-matka i jeszcze zwiększa stan niepokoju i nadpobudliwości u dziecka. W matkach rodzi się frustracja, że nie potrafią nakarmić i uspokoić swojej córeczki czy synka. Te dzieci są bardzo trudnymi pacjentami, gdyż wymagają niesamowitego spokoju przy pielęgnacji i odpowiedniego karmienia. Poza tym bardzo często mają luźne stolce i odparzenia wokół odbytu, co dodatkowo sprawia im ból i powoduje poczucie dyskomfortu.
PAP: Co zrobić, żeby kobiety w ciąży stroniły od alkoholu?
E.G-I.: Ja widzę trzy aspekty, przez które my, jako służba zdrowia, w walce z płodowym zatruciem alkoholowym, ponosimy porażkę. Pierwszy – nie umiemy pomóc matkom chorym na chorobę alkoholową. Dla mnie to jest taka sama choroba, jak nowotwór i równie śmiertelna, zbiera niesamowite żniwo. Brałam udział w projekcie pod nazwą "Ciąża bez alkoholu" i miałam prelekcje, które można znaleźć do dziś na You Tube. Urodziła pacjentka, o której było wiadomo, że jest uzależniona i spożywała alkohol podczas ciąży. Z racji moich zainteresowań ta kobieta trafiła do mnie, jako pacjentka. Powiedziała mi: pani doktor, ja sobie panią wyszukałam w internecie i specjalnie przyszłam tutaj urodzić gdyż wiedziałam, że pani się zajmie moim dzieckiem odpowiednio i, że ma pani dobre podejście do matek i mnie pani nie zlinczuje. Powiem pani, że moja babka cierpiała na chorobę alkoholową, moja matka popełniła samobójstwo z powodu choroby alkoholowej, ja miałam wtedy osiemnaście lat.
Ta kobieta miała 24 lata, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, zgłosiła się na psychoterapię do specjalisty od uzależnień i do zamkniętego ośrodka leczenia uzależnień, gdzie prosiła, żeby ją tam hospitalizowali, gdyż nie była sama w stanie odmówić sobie alkoholu, a wiedziała, jakie to ma konsekwencje dla jej dziecka i jakie konsekwencje ponosi ona, osoba z rodziny obciążonej chorobą alkoholową. Proszę sobie wyobrazić, że zamiast ją przyjąć od razu, odesłali kobietę do domu, nakazując jej przyjść za kilka tygodni, ale wybuchła epidemia COVID-19 i już jej nie przyjęli, urodziła dziecko z ciężkim zespołem FAS: z hipotrofią – ważyło 1,5 kg., a powinno 3 kg., z małogłowiem, z dysmorfią twarzy, wadami wrodzonymi -ze wszystkimi objawami ciężkiego płodowego zespołu alkoholowego. Zespół FAS stanowi zaledwie 10 proc. wszystkich zaburzeń ze spektrum płodowych zaburzeń alkoholowych u noworodków, jest wyrazem najcięższej formy intoksykacji wewnątrzmacicznej. I ona takie dziecko urodziła.
Buntuję się przeciw temu, że nie jesteśmy w stanie pomóc osobom chorym na alkoholizm, które chcą się leczyć. To nasza porażka, jako służby zdrowia i jako społeczeństwa. Porażką jest także to, że nie udało nam się wyedukować ludzi na tyle, żeby zdawali sobie sprawę z tego, że każdy etanol jest alkoholem – i wino, i piwo, wódka, ale także drinki alkoholowe - a ten jest śmiertelną trucizną dla płodu.
Miałam kiedyś przypadek, kiedy ojciec dziecka błagał położników, żeby przyjęli na oddział jego ciężarną żonę, bo ona pije i tylko położenie jej na patologii ciąży jest w stanie przerwać ten strumień alkoholu, który się leje na jego dziecko. Położnicy przyjęli tę pacjentkę sześć tygodni przed porodem, dziecko urodziło się bez alkoholu we krwi, ale to, co się działo wcześniej musiało mieć swoje konsekwencje i dziecko urodziło się z cechami płodowego zespołu alkoholowego, a więc z wadami wrodzonymi, które się dokonały dużo, dużo wcześniej.
PAP: To bardzo przygnębiające, co pani mówi.
E.G-I.: Brak świadomości w społeczeństwie bierze się z tego, że służba zdrowia – lekarze, pielęgniarki, położne – za mało mówią o tym, jak destrukcyjny wpływ ma alkohol na płód. Przeczytałam w prestiżowym czasopiśmie medycznym wypowiedź amerykańskiego położnika, który – całkiem trafnie – stwierdził, że choć lekarze zdają sobie sprawę z tego, jak powszechnie spożywany jest alkohol, to uważają, że nie dotyczy to ich pacjentek. Z badań, jakie robiła moja doktorantka, wynika, że 70 proc. położnych i ponad 50 proc. lekarzy-położników nigdy nie porusza tego tematu w rozmowie z pacjentkami, choć mają taki obowiązek.
PAP: Wiadomo, że ponad połowa kobiet dowiaduje się o swojej ciąży dopiero w okolicach 12 tygodnia. Jeśli wcześniej piły alkohol, to ich dzieci przyjdą na świat z uszkodzeniami?
E.G-I.: Niekoniecznie, ale ryzyko jest duże. Najważniejsze w tej sytuacji jest to, żeby taka mama natychmiast odstawiła alkohol. Mózg dziecka rozwija się przez całą ciążę, aż do narodzin, więc jeśli przestanie być zatruwany, to jest szansa, że uszkodzenia będą mniejsze. Ogromne znaczenie ma tutaj również stan odżywienia matki, wyposażenie genetyczne i tzw. styl picia, nie tylko sam alkohol. Badania potwierdzają, że ryzyko urodzenia chorego dziecka jest zdecydowanie większe, jeżeli matka pije alkohol przez całą ciążę. Należy pamiętać również, że każdy tydzień picia alkoholu we wczesnej ciąży zwiększa ryzyko poronienia, a alkohol wypity w trzecim trymestrze może spowodować przedwczesny poród. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze