Ruch Chorzów - Widzew Łódź 2:3 (0:1)
Bramki: 0:1 Luis da Silva (2), 0:2 Jordi Sanchez (49), 1:2 Miłosz Kozak (77), 1:3 Bartłomiej Pawłowski (90+13-karny), 2:3 Miłosz Kozak (90+15).
Żółta kartka - Ruch Chorzów: Patryk Stępiński. Widzew Łódź: Fabio Nunes, Juan Ibiza, Fran Alvarez, Bartłomiej Pawłowski.
Sędzia: Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów 50 087.
Ruch Chorzów: Dante Stipica - Patryk Stępiński, Szymon Szymański, Josema - Tomasz Wójtowicz, Patryk Sikora, Juliusz Letniowski (70. Filip Starzyński), Mateusz Bartolewski (90+8. Michał Feliks) - Soma Novothny, Daniel Szczepan (70. Adam Vlkanova), Łukasz Moneta (61. Miłosz Kozak).
Widzew Łódź: Rafał Gikiewicz - Serafin Szota, Mateusz Żyro, Juan Ibiza, Luis da Silva - Fabio Nunes (75. Kamil Cybulski), Marek Hanousek, Fran Alvarez (90+15. Noah Diliberto), Bartłomiej Pawłowski (90+15. Dominik Kun), Antoni Klimek (81. Andrejs Ciganiks) - Jordi Sanchez (75. Imad Rondic).
Przed tym spotkaniem chorzowski beniaminek – obchodzący w sobotę 104 „urodziny” - zamykał tabelę, toteż komplet punktów był mu potrzebny jak „tlen”.
Tymczasem mecz, toczony przez większość czasu w dokuczliwym deszczu, gospodarze zaczęli fatalnie. Już pierwsza akcja łodzian przyniosła im prowadzenie. Na pole karne dośrodkował z prawej strony Jordi Sanchez, piłka co prawda uciekła Bartłomiejowi Pawłowskiemu, ale skutecznie zaasekurował go Luis da Silva i trafił do siatki.
Groźne były też kolejne ataki gości, po uderzeniu Pawłowskiego bramkarz Ruchu interweniował przy „wsparciu” poprzeczki. Drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia miała problemy z wypracowaniem pozycji strzeleckich. Jedną, bardzo dobrą, zmarnował Łukasz Moneta, pudłując z kilku metrów.
Szkoleniowiec chorzowian poprzednio pracował w Widzewie, z którym awansował do ekstraklasy. Obrońca „Niebieskich” Patryk Stępiński grał w łódzkim klubie ponad 6 lat, pełniąc tam też rolę kapitana. Zapowiadał, że sentymentów w sobotę nie będzie i tak się stało.
Drugą część rozpoczął potężnym uderzeniem zza pola karnego Patryk Sikora, bramkarz gości nie dał się zaskoczyć, a po chwili wraz z kolegami cieszył się z podwyższenia prowadzenia.
Łodzianie drugiego gola zdobyli w kuriozalnych okolicznościach. Ich golkiperowi Dante Stipicy udało się zapobiec rzutowi rożnemu dla rywali po zagraniu Stępińskiego, tyle, że wybił piłkę wprost pod nogi Sancheza. Napastnik łodzian bez problemu skorzystał z prezentu.
W 70. minucie sędzia musiał przerwać mecz z racji zadymienia boiska po „pokazie pirotechnicznym” na trybunach.
Lepiej znieśli ją gospodarze. Krótko po wznowieniu gry Miłosz Kozak wykorzystał podanie innego z rezerwowych Adama Vlkanovy i pokonał bramkarza rywali, dając nadzieję miejscowym kibicom.
Pod koniec podstawowego czasu gry konieczna była ponowna (w sumie czwarta) przerwa. Tym razem dymu było tyle, że arbiter zaprosił piłkarzy do szatni na ponad kwadrans.
W doliczonych 15 minutach częściej atakowali chorzowianie, ale gola zdobyli przeciwnicy.
Po zagraniu ręką obrońcy Ruchu Josemy sędzia podyktował rzut karny, wykorzystany przez Pawłowskiego.
„Niebiescy” grali w osłabieniu po kontuzji Tomasza Wójtowicza i braku możliwości dokonania zmiany. Mimo to zdążyli jeszcze odpowiedzieć trafieniem Kozaka i przegrali 2:3.
Kibice pożegnali ich okrzykami "głowa do góry".
45 minut przed rozpoczęciem futbolowego spotkania na murawie powitani zostali hokeiści zaprzyjaźnionej z Ruchem Unii Oświęcim, którzy w minioną niedzielę wywalczyli mistrzostwo Polski, a do Chorzowa przyjechali z okazałym pucharem.
Ponieważ kibice Widzewa i Ruchu od lat żyją w zgodzie, na trybunach nie było w sobotę podziału na „gospodarzy” i „gości”. Pozwoliło to pobić frekwencyjny rekord XXI wieku podczas ligowego meczu w Polsce. Mecz na żywo oglądało 50 087 widzów, a tym ponad 19 tys. sympatyków ekipy przyjezdnej.
Poprzedni rekord (41 567) padł podczas spotkania Lecha Poznań z Legią Warszawa 19 marca 2016.
Napisz komentarz
Komentarze