Rozmówca PAP zaznaczył, że planowany przez rząd zakaz sprzedaży jednorazowych elektronicznych papierosów na pierwszy rzut oka wydaje się dobrym pomysłem. Jednak - dodał - jest to "działanie wybiórcze", podczas gdy potrzebne są kompleksowe regulacje prawne ograniczające dostęp do wszelkich wyrobów tytoniowych.
"Na początku się ucieszyłem, że rządzący oraz opinia publiczna zauważyli, że mamy problem z jednorazowymi e-papierosami. Ucieszyło mnie to jako osobę, która śledzi trendy europejskie i światowe w tym obszarze. Wiedzieliśmy, że problem narasta i podnosiliśmy alarm, podobnie jak różne europejskie instytucje" – mówi prof. Balwicki, specjalista zdrowia publicznego z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Ale zastrzega, że taki krok to zdecydowanie za mało.
"Jednak, gdy zagłębiłem się z sposób podejmowania tego tematu w Polsce, bardzo mnie zaskoczyło, że patrzymy na to zagrożenie tak wyrywkowo. To nie jednorazowe e-papierosy są najbardziej niebezpieczne. W dalszym ciągu najwięcej osób w Polsce pali tradycyjne wyroby tytoniowe. Powszechne w użyciu są również wielorazowe e-papierosy. To wszystko są produkty niebezpieczne, których obrót powinien być ściśle regulowany. Jeśli chodzi o zanieczyszczenie środowiska, to rzeczywiście martwią nas jednorazowe e-papierosy, które zawierają plastik oraz zużyte baterie, ale pod względem wpływu zdrowia nie są wyjątkowe. Potrzebujemy kompleksowego programu i kompleksowych regulacji" – podkreśla ekspert.
Różnorodne wyroby nikotynowe szkodzą m.in. młodzieży. W praktyce jest do nich łatwy dostęp.
"Młodzi ludzie bez problemu korzystają z różnych produktów, co potwierdzają nasze własne badania, prowadzone dla Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Państwo w niemałej mierze lekceważy bowiem kontrolę nad tymi produktami. Są one tanie i ogólnie dostępne. Jednorazowe e-papierosy uwidoczniły absurd braku kontroli nad szkodliwymi używkami" – ostrzega.
Do wprowadzanego zakazu - sugeruje naukowiec - mogły przyczynić nawet niektóre tytoniowe firmy, które chcą sprzedawać własne produkty.
"Według informacji, które posiadam, w dużej mierze jesteśmy rozgrywani przez niektóre koncerny tytoniowe, które - bojąc się zalewu rynku przez tanie chińskie wyroby - chronią swoje interesy. Smuci mnie, że rząd i politycy dają się tak rozgrywać" – podkreślił prof. Balwicki.
E-papierosy – zarówno jednorazowe, jak i wielokrotnego użytku – szkodzą na różne sposoby.
"Jednorazowe e-papierosy są tańsze, więc są prostsze w zakupie od wielorazowych, stąd większe obawy o korzystanie z nich przez młodzież. Jednak w obu przypadkach wdycha się podobne substancje. Do organizmu przede wszystkim trafia nikotyna – silnie uzależniający 'narkotyk'. E-papierosom towarzyszy dodatkowa pozytywna otoczka związana z tym, że nie dymią, ładnie pachną, prawie wydaje się, że są 'zdrowe'. To jednak nieprawda. Nawet z samego płynu na bazie glikolu polipropylenowego i gliceryny, w czasie jego podgrzewania, wydzielają się szkodliwe substancje. Do tego dochodzą zapachowe i smakowe dodatki, które mają udowodnione szkodliwe działanie. Użytkownik wdycha również substancje rakotwórcze" – przestrzega ekspert.
Trujące substancje wnikają głęboko do płuc.
"Ich stężenie jest znacznie większe, niż w codziennym otoczeniu człowieka, choć np. w powietrzu w naszych domach można znaleźć różne szkodliwe związki. Jeśli ktoś rozpyli co jakiś czas chemiczny odświeżacz powietrza, to będzie zupełnie inna sytuacja, niż przy używaniu e-papierosa. W tym drugim przypadku szkodliwe substancje wdychane są pod wysoką temperaturą i w dużo większym stężeniu, wprost do organizmu, głęboko do tkanki płuc" – informuje lekarz i naukowiec.
Podobnie, jak w przypadku zwykłych papierosów, także w przypadku jednorazowych e-produktów należy się obawiać odroczonych efektów zdrowotnych.
"Mogą się pojawiać zapalenia, a z czasem – trwałe uszkodzenia płuc. Są doniesienia o gwałtownych reakcjach organizmu i hospitalizacji, związane z wypaleniem e-papierosa. Dotyczą one jednak raczej sytuacji, w których użytkownicy sami przygotowywali nietypowe płyny, np. z olejkami zawierającymi marihuanę. Takich efektów nie spotykamy często. Spodziewamy się natomiast odroczonych, długotrwałych skutków, podobnie jak ma to miejsce w przypadku tradycyjnych wyrobów tytoniowych" – wyjaśnia prof. Balwicki.
Dr hab. med. Łukasz Balwicki, prof. GUMed, jest lekarzem i specjalistą zdrowia publicznego, autorem licznych prac naukowych z obszaru kontroli produktów tytoniowych. Zajmuje się m.in. różnymi aspektami używania e-papierosów przez młodzież oraz prawem regulującym produkty tytoniowe. Jest także autorem poradników pomagających wyjść z uzależnienia nikotynowego. Koordynował liczne programy antytytoniowe realizowane we współpracy z pracodawcami, samorządami terytorialnymi i instytucjami administracji rządowej. Był autorem i liderem programów polityki antytytoniowej finansowanych z grantów Bloomberg Initiative prowadzonych w koordynacji z WHO i Campaign for Tobacco-Free Kids. Pełnił funkcję zastępcy Dyrektora Wydziału Rozwoju Społecznego ds. zdrowia publicznego w Urzędzie Miejskim w Gdańsku. Współpracuje w charakterze eksperta z WHO i The European Observatory on Health Systems and Policies oraz z Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego-PZH. Jest członkiem Komitetu Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk i konsultantem wojewódzkim ds. zdrowia publicznego. Od ponad 10 lat pełni funkcję kierownika Uniwersyteckiej Poradni Antynikotynowej.(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze