Zdaniem złotej medalistki z Rio de Janeiro z 2016 roku, aby projekt igrzysk olimpijskich w Polsce w 2040 roku był realny potrzeba bardzo dużych inwestycji w infrastrukturę.
"To absolutna podstawa. My nie mamy jednego ośrodka, gdzie można to obecnie zorganizować. Oczywiście żeglarze czy nawet wioślarze startowali i startują w miejscach oddalonych od głównej areny igrzysk, ale większość zawodów rozgrywana jest jednak w jakimś centrum" - wskazała.
W jej ocenie później trzeba pracować nad mentalnością ludzi i przekonać społeczeństwo do uprawiania sportu.
"Czy to projekt realny czy nierealny, to nie mi oceniać. Nie wiem, jaka będzie konkurencja, jak można przekonać MKOl. To nie są pytania do mnie. Widać jednak wyraźnie, że zaczęły się powtarzać miejsca, gdzie igrzyska znów trafiają, więc może nowe kierunki - jak Polska czy Indie, o których się mówi, będą dla MKOl atrakcyjną propozycją" - wskazała Fularczyk-Kozłowska.
Przyznała, że jako gospodarze musielibyśmy mieć także znacznie silniejszą reprezentację. "Gospodarze są zazwyczaj nie tylko gościnni, ale i mocni sportowo. Liczę na to, że strategia będzie obliczona przede wszystkim na to, aby nasz sport wznosił się na wyżyny. Tak, abyśmy się liczyli w świecie, a nie mieli faworytów do policzenia na palcach obu dłoni. Wszystko jednak zaczyna się u podstaw - w szkołach. Nie mam nic przeciwko nauczycielom z klas I-III, ale moim zdaniem już tam z dziećmi powinni pracować nauczyciele WF-u" - powiedziała.
Jej zdaniem konieczne są bowiem od samego początku dobre wzorce ruchowe. Wśród konieczności wymieniła także inwestycje w kluby, który często jest bardzo ciężko związać koniec z końcem.
Zdaniem mistrzyni olimpijskiej dużą rolę mają do odegrania rodzice, którzy muszą pokazać dzieciom dobre przykłady.
"Sport uczy życia. Sport uczy pracowitości. Sport uczy wytrwałości. Każda złotówka na sport to finalnie odciążenie służby zdrowia. To powinno się ludziom uświadamiać" - podkreśliła.
Wart rozważenia jest dla niej model, wzorem innych państw, postawienia na kilka kluczowych dyscyplin. "Tak robią na przykład Holendrzy, tak robią Norwegowie. Można to przekalkulować i zracjonalizować nasze szanse w różnych dyscyplinach. Przede wszystkim musi być jednak współpraca już na dole. Jeżeli dziecko nie do końca się nadaje do wioseł czy kajaków, to może jest lepsze szybkościowo, może ma predyspozycje do gimnastyki itd." - wymieniała Fularczyk-Kozłowska.
Dla niej wyobrażenie sobie igrzysk w Polsce, wyobrażenie sobie ceremonii otwarcia w Warszawie nie jest problemem.
"Ja to sobie już mogę wyobrazić - mimo wielu wyrzeczeń, trudu, który musielibyśmy w to włożyć. Dla mnie jako sportowca byłaby to ogromna duma. W końcu mówimy o projekcie dla moich dzieci i ich rówieśników. Bardzo bym chciała doczekać czasów, w których Polsce zagości ta najważniejsza impreza czterolecia" - podsumowała mistrzyni olimpijska.
Minister sportu i turystyki Sławomir Nitras zaprezentował w piątek założenia zmian w polskim sporcie, których zwieńczeniem ma być organizacja igrzysk olimpijskich w 2040 lub 2044 roku. Spotkanie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów było poświęcone założeniom "Strategii Rozwoju Sportu - IO Warszawa 2040" i związane z ideą organizacji w Polsce letnich igrzysk olimpijskich.(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze