Coraz więcej osób w Polsce ma jakiś kredyt, pożyczkę, dług. To już prawie połowa społeczeństwa. Jak wyglądają statystyki zadłużenia? Jak to, że stajemy się społeczeństwem, w którym większość ma zadłużenie wpływa na funkcjonowanie?
Roman Pomianowski, prezes Stowarzyszenia „Program Wsparcia Zadłużonych”: To co powiem może zabrzmieć dziwnie – Polacy nie są szczególne zadłużeni. Według najnowszych danych NBP (bardzo rzetelnych) zajmujemy 14. miejsce wśród krajów Europy. Może to marna pociecha, że inni są od nas bardziej pogrążeni. Niestety obserwowane od lat trendy nie napawają optymizmem.
W rejestrach dłużników mamy ciągle ponad 2 mln osób, które nie regulują terminowo swych zobowiązań i nie dotyczy to wyłącznie kredytów. Dziś rejestruje się także zaległości z tytułu innych zobowiązań, np. zaległych czynszów, opłat za energię, usług telekomunikacyjnych, mandatów, grzywie, alimentów itd.
Niestety kwota zaległości wynosząca łącznie ponad 40 mld zł musi robić wrażenie, a to że przeważają długi relatywnie niskie, tj. poniżej 10 tys. zł, dla ludzi wiążących koniec z końcem nie jest żadną pociechą.
Jeśli Pani pyta o statystyki to jest jedna szczególnie przerażająca/makabryczna. Z danych Policji wynika, że przyczyną ponad 1/3 wszystkich samobójstw w Polsce są problemy ekonomiczne, w tym szczególnie długi.
Około 2,5 mln Polaków figuruje w rejestrach dłużników. Jak wygląda przeciwdziałanie zadłużeniu w Polsce?
- Pojawia się sporo deklaracji oraz wiele rozproszonych działań. Brakuje jasnej generalnej koncepcji – każdy po trosze ciągnie w swoją stronę – tu „frankowicze”, tu poszkodowani przez system bankowy i państwo. Pojawiają się na szczęście próby takiej jakby „pracy organicznej” – programy edukacji ekonomicznej, doradztwa, inspirowania powstawania grup wsparcia.
Można jednak powiedzieć dłużnikom, że sprawy zaczynają przybierać obiecujący kierunek: zmienia się stopniowo nastawienie wierzycieli – zaczynają preferować rozwiązania prougodowe, zmienia się prawo, np. ustawa o upadłości konsumenckiej, o dziedziczeniu długów, o mediacji, jako sposobie rozwiązywania sporów. To jednak długa droga przed nami.
Brakuje przede wszystkim powszechnej edukacji finansowej i medialnej. Żyjemy w czasach, gdzie mieć jest ważniejsze niż być. Nieustannie jesteśmy wręcz zalewani reklamami o łatwych kredytach, "tanich pożyczkach". Na to nie jesteśmy jako społeczeństwo odporni.
W jaki sposób może dojść do nadmiernego zadłużenia i tzw. „spirali zadłużenia”?
- Zaczyna się zwykle banalnie. Przeceniamy swoje możliwości, co do spłaty zaciągniętych zobowiązań, zaciągamy kolejne. Dostajemy bez większych problemów kolejną kartę kredytową. Wszystko idzie dobrze do czasu, gdy w miarę terminowo regulujemy swoje płatności. To często usypia naszą czujność. Wydajemy więcej.
Wystarczy jakaś drobna sprawa losowa, która zachwieje tą misterne zbudowaną układanką i nagle mamy dylemat, za co płacić w tym miesiącu? Kredyt czy rachunki? Zaczyna się kombinowanie. Kończy się na „chwilówkach” i komisach.
To jednak dopiero początek. Bardzo często osoby, które mają kłopot ze spłatą zadłużenia rozpoczynają ucieczkę przed wierzycielami - to podstawowy błąd, bo w wielu sytuacjach banki są skłonne do negocjacji, jakiejś formy pomocy typu zmniejszenie wysokości rat czy coś co nazywane jest "wakacjami kredytowymi". Zawsze i praktycznie na każdym etapie istnieje możliwość negocjacji z wierzycielami.
W jaki sposób problem zadłużenia i czy w ogóle można powiązać z innymi problemami społecznymi, takimi jak uzależnienia od alkoholu czy bezrobocie?
- Nieszczęścia lubią chodzić całymi stadami. Problemy wzajemnie się napędzają, współistnieją czy też przeplatają się. Pytanie jest inne co jest czego przyczyną, co skutkiem – to może być błędne koło? Np. zadłużenie – zajęcie komornicze mogą sprzyjać utrwalaniu się bezrobocia, w szczególności długotrwałego.
Często tak się dzieje w sprawach tak zwanych „alimenciarzy”. Człowiek, który dotychczas pracował legalnie, ale ma zajętą większą część pensji wybiera tzw. ”szarą strefę” – tak w Polsce pracuje ponad 1 mln osób. Formalnie jest zarejestrowany jako bezrobotny, ale pracuje na czarno.
Państwo traci na tym podwójnie, a nawet potrójnie, bo opłaca za dłużnika alimenty i jego ubezpieczenie, a nie otrzymuje podatków wypracowanych przez dłużnika. Według szacunków GUS tracimy w ten sposób nawet 14,5 proc. PKB.
W Warszawie, Poznaniu i Gdańsku powstają grupy Anonimowych Dłużników. Jaka jest zasada ich działania?
- To temat na oddzielną rozmowę, ale najkrócej – pełna dobrowolność, anonimowość i wyłącznie dzielenie się osobistym doświadczeniem, siłą i nadzieją we wzajemnym wspieraniu się na wspólnej drodze wychodzenia z zadłużenia.
Czy może być bardziej wiarygodne źródło przykładów sukcesów, ale i porażek niż kolega, koleżanka z grupy? Ale to przede wszystkim „Program 12 Kroków”. Mówię, że to kolejne szczeble tej drabiny, po których stopniowo wychodzi się z najgłębszego „szamba”, dna stając się innym człowiekiem.
To nie program jakiejś sekty, grupy wzajemnej adoracji – to alternatywny program na szczęśliwe życie. Może to niewiarygodne, ale spotykam na co dzień szczęśliwych alkoholików, dłużników – to naprawdę działa.
Jakie wsparcie oferują takie grupy?
- Najcenniejsze – bezwarunkową akceptację – liczy się jedynie chęć zaprzestania zadłużenia się i wychodzenia z problemu. Absolutną anonimowość, ale nie konspirację - to podstawowy warunek poczucia bezpieczeństwa i pełnej równości członków wspólnoty.
Tu nie ma lepszych, ważniejszych, mądrzejszych – moglibyśmy się uczyć prawdziwej demokracji – poszukiwania jednomyślności, ale jak już trzeba głosować, to obligatoryjnie trzeba wysłuchać głosu mniejszości.
Wspólnoty 12 Kroków nie są jakąś utopią – funkcjonują w bardzo różnych krajach, na całym świecie w oparciu o te same zasady tzw. 12 Tradycji, a nikt tym nie zarządza, nie finansuje. Dlaczego to jest możliwe? Bo pomagając innym, np. pełniąc służbę, pomaga się sobie.
Czy potrzebne jest wsparcie państwa, samorządów dla dłużników? Jakiego rodzaju
- Uważam, że trzeba szerokiej, otwartej debaty oraz prób budowania rodzaju spójnego systemu działania. Możemy trochę przewrotnie mówić o dwóch szkołach – poznańskiej, całkowicie oddolnej i gdańskiej.
Podobno w Wielkopolsce nigdy nie oglądaliśmy się na to, co może nam dać władza, państwo.
W Gdańsku podobno to prezydent zainicjował budowanie systemu bezpieczeństwa ekonomicznego i wsparcia zadłużonych. Myślę, że już widzimy, że każda droga, od góry, czy od dołu, ma swoje zalety i wady, ale jedno jest cenne – coś pozytywnego i dobrego zaczyna się dziać.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze