Owi kobieta i mężczyzna, to małżeństwo, oboje po życiowych przejściach, zamieszkujący do dzisiaj w Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Farbiarskiej w Tomaszowie Mazowieckim.
ON – rozwodnik, z kryminalną przeszłością, dotknięty „ciężkim” alkoholizmem w wyniku czego utracił wzrok, stając się niewidomym. ONA – wdowa, nieco starsza od swojego męża, z nieuleczalnym stwardnieniem rozsianym, poruszająca się na wózku inwalidzkim. Również „ciężko” dotknięta problemem alkoholowym. Ich tak zwany „wolny stan” i wspólne w nadmiarze, alkoholowe skłonności do picia, doprowadziły do niezwykłego związku małżeńskiego.
Jadwiga i Bogdan od chwili jego zawarcia stali się szczególnym utrapieniem tak dla administracji DPS-u jak i dla jego mieszkańców. Skutkiem nadużywania alkoholu mogło być dyscyplinarne odesłanie małżeństwa do innego ośrodka, położnego w innej miejscowości. Stałoby się tak, gdyby nie zdarzyło się coś, moim zdaniem, niezwykłego. Kojarzącego się tylko z ewangelicznym cudem zmartwychwstania.
Na początku września 2014 roku, będąc jeszcze członkiem Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, otrzymałem od przełożonych polecenie służbowe, by dotrzeć do DPS przy ulicy Farbiarskiej, w sprawie małżeństwa nadużywającego alkoholu. Para zakłócała spokój potrzebny podopiecznym DPS. Ponieważ ich choroba alkoholowa wiązała się ze stosowania przemocy wobec mieszkańców i personelu placówki, założono im tzw. Niebieską Kartę. Efektem było powołanie specjalnej Komisji, która miała zadecydować o dalszym losie pary.
W składzie Komisji znalazło się dwóch policjantów, dwie pracownice socjalne z MOPS, pani socjolog pracownik DPS, lokalny psycholog, pielęgniarka, Dyrektor DPS oraz moja skromna osoba z 26 letnią abstynencją oraz ponad 25 letnią pracą, między innymi w Zespole Orzeczniczym MKRPA.
Według informacji, jakimi dysponowała komisja, małżeństwo nie miało żadnych szans na pozostanie w tomaszowskim DPS-ie. Przypuszczaliśmy, że zapadnie jednomyślna decyzja o przeprowadzce do ośrodka w innym mieście.
Kiedy Jadwigę i Bogdana poproszono na posiedzenie komisji, ona wjechała na inwalidzkim wózku, pchanym przez męża. Pierwsze co zwróciło moją uwagę to fakt, że są sobie potrzebni, niezbędni dla siebie, że nie są w stanie żyć, każdy obok sobie. ONA pomimo swojej niesprawności ruchowej, ma oczy, może kierować wózkiem. ON choć niewidomy, sterowany przez małżonkę, ma dużo męskiej siły by swobodnie pchając wózek, wspólnie przemieszczać się do obranego celu.
Dyrekcja DPS, by ograniczyć ich nieregulaminowe postępowanie, rozłączyła małżeństwo. Jadwiga zamieszkała z innymi pensjonariuszkami na parterze, zaś Bogdana przeniesiono na II piętro budynku do pokoju trzyosobowego. Rozłąka jeszcze bardziej wprowadziła ich, szczególnie Bogdana, w stan rozgoryczenia i furii.
Oboje, po przebytych terapiach w zamkniętych ośrodkach odwykowych dobrze wiedzieli, jakie alkohol czyni spustoszenie w organizmie ludzkim i co to jest problem alkoholowy. Jadwiga, która po czasie zrozumiała co im grozi, jakie mogą być następstwa ich niesubordynacji wobec administracji i mieszkańców ośrodka, zaczęła szukać w sobie znamion pokory, łagodząc, rozpalone emocje. Udzieliło się to również Bogdanowi, który w pewnym momencie z upokorzeniem, opuszczoną głową, przyrzekł zmianę swojego postępowania oraz podjęcie leczenia w Ośrodku Uzależnień w Zgierzu.
Ja od początku dyskusji nie zabierałem głosu i zapewne tak byłoby do samego końca, gdyby pani dyrektor nie zwróciła się do mnie z pytaniem - Panie Antoni, siedzi pan cicho na samym końcu sali jak mysz pod miotłą. Czy jako człowiek znający problem mógłby pan wyrazić swoje stanowisko w tej sprawie?
Wywołany do "tablicy" odpowiedziałem: To bardzo fajna i odważna decyzja podjęta przez pana Bogdana ale chcę nadmienić, że już wcześniej oboje czynili próby leczenia w terapeutycznych ośrodkach zamkniętych i oboje powrócili do nałogu. Zamknięte leczenia kosztują, ktoś musi za to zapłacić. Natomiast ja proponuję, by nie ponosić żadnych kosztów, spotkania w samopomocowych grupach WSPÓLNOTY AA, które w naszym mieście odbywają się codziennie od poniedziałku do niedzieli włącznie. W mieście istnieją dwa stowarzyszenia („ALA” i „AZYL”), w których dotknięci alkoholizmem rozwiązują swój alkoholowy problem. -
Pan Bogdan zareagował natychmiast. - Pani dyrektor, odwołuję wyjazd na leczenie zamknięte i wraz z Jadwigą obiecujemy uczestniczyć w grupach AA.
Powstało lekkie zamieszanie, bo wstępne ustalenia już zapadły, a tu nagle, niespodziewanie... - Panie Antoni – zwróciła się do mnie pani dyrektor – czy daje pan gwarancję, że oni się już nie napiją? – Proszę pani – odrzekłem – nikt na świecie nie da gwarancji w tej najbardziej śmiertelnej chorobie jaką dla ludzkości stał się alkoholizm. Jedno mogę powiedzieć, że w naszym mieście znam osobiście setki przypadków, niepijących od lat ludzi dotkniętych alkoholizmem. Jednym z nich jest moja skromna osoba, dlatego czuję i mam świadomość tego, co mówię.
Trzeźwienie, czy biblijna Golgota?
Tuż po zakończeniu posiedzenia komisj, spotkałem się z małżonkami z alkoholowym problemem, podałem im daty i miejsca spotkań wszystkich grup AA działających na terenie Tomaszowa Mazowieckiego. - Moi drodzy, ja na komisji się za Wami nie wstawiłem, jako niepijący alkoholik dobrze wiem jak można z tej choroby, niczym „z dżungli n/Amazonką”, nie bazując na topograficznych mapach, WYJŚĆ. Wielu, mimo, że w ręku trzyma mapy, krąży w „brazylijskiej” dżungli do dzisiaj. Chcę Wam powiedzieć, że od tej chwili jesteście za wszystko co zrobicie, w 100% odpowiedzialni. Skończyły się dla was tłumaczenia i usprawiedliwienia, że się napiłam, napiłem bo … bo …
Szczerze przyznam, że nie wierzyłem w ich abstynencję, że wspólnie wytrwają w trzeźwości. Podpowiadało mi to doświadczenie wielu podobnych przypadkach. Niektóre były o wiele lżejsze od przedstawionych, a jednak kończyły się dla osoby z alkoholowym problemem, fiaskiem. Po przysłowiowej „wpadce” następowały bardziej wzmożone ciągi w piciu, trwające dniami, tygodniami, niejednokrotnie miesiącami. A jak będzie z Jadwigą i Bogdanem, za których nadstawiłem swoją głowę? Bóg jedyny wie.
Od połowy września 2014 roku mieszkańcy miasta, codziennie przez wszystkie dni tygodnia, od poniedziałku do niedzieli włącznie, mogli niejednokrotnie zauważyć jak z budynku DPS około godziny 16.00/16.30 przy Farbiarskiej, jakiś mężczyzna, pchał kobietę w inwalidzkim wózku. Często przemieszczając się ulicami Legionów, Orzeszkową do Ostrowskiego (Stowarzyszenie „AZYL”), drugim razem przez Pl. Kościuszki ulicą Polną i Park Rodego do ulicy św. Antoniego (Stowarzyszenie „ALA”) a jeszcze innym razem Placem Kościuszki, ulicą P.O.W. do kościoła św. Antoniego (Grupa AA „ARKA”), czy w sobotnie popołudnie przez Bulwary nad rzeką Wolbórką, ulicą Warszawską do kościoła św. Jadwigi Królowej Polski na Niebrowie (Grupa AA „WOLNA SOBOTA”).
Tak dzieje się od roku, codziennie, bez względu na pogodę, przez cztery pory roku. Niejednokrotnie przemoknięci oboje do tzw. suchej nitki, zasypani śniegiem, sprażeni słońcem, czy przemarznięci. Nie wiem czy przez ten rok opuścili jakiś miting, a jeżeli tak to starczyło by palców u obu rąk, próbując policzyć ich nieobecności. W AA nie sprawdza się frekwencji, nikt tego nie robi, nie ma list obecności a jednak Jadwiga i Bogdan stali się wzorcem do naśladowania dla wielu osób, uczestniczących w spotkaniach. Ich kalectwo stało się niezauważalne a wręcz przeciwnie, wszyscy, bezinteresownie, odruchowo im pomagali.
W krótkim czasie zdobyli sobie uznanie i sympatię tak wśród. – Antek, czuję się jak nowonarodzony, choć chciałbym przyspieszyć swoje trzeźwienie, zdrowienie, to pamiętam twoje, mityngowe motto - „nie spiesz się, rób to powoli, daj czas czasowi” – powiedział do mnie pewnego dnia Bogdan - Co raz więcej mam spraw do rozwiązania, kiedyś nazywałem je problemami. Już niedługo, tak nam obiecują w ośrodku, dostaniemy z Jadwigą wspólny pokój. Nareszcie się urządzimy. W ośrodku jakoś teraz inaczej nas postrzegają. Początkowo mieszkańcy Domu nas odtrącali, omijali. Nie wierzyli nam, że możemy nie pić, że możemy się zmienić. Dziś, jak nigdy dotąd, lgną do nas jak ćmy do światła. Czujemy się lubiani i dowartościowani, aż chce się żyć. Muszę ci wyznać Antek, że przed 20 laty stanąłem na komisji MKRPA, której przewodniczyłeś. Miałem wtedy wzrok, wszystko widziałem. Pamiętam twoje słowa o śmiertelnej chorobie i zaproszenie na mitingi. Nie dorosłem, widocznie było mi dane jeszcze pić. Dostałem się do więzienia, straciłem rodzinę, pierwsze małżeństwo rozpadło się, straciłem wzrok. Szkoda …, że … że nie posłuchałem. Może bym dzisiaj widział...
Zauważyłem ogromny postęp w ich duchowym rozwoju, na mitingach dużo dawali z siebie grupie ale też muszę przyznać, że grupa im wiele „oddawała”. Tak to działa we WSPÓLNOCIE. Im więcej dajesz tym więcej otrzymujesz, zupełnie jak w songu „Ciepłe, puchate” – „dzisiaj do mnie dotarło, że z miłością tak bywa. Jak ją ludziom rozdaję to mi jeszcze przybywa” – tą przepiękną sentencję, wyśpiewał nasz bard WSPÓLNOTY AA, Marek z Legionowa, który wzmacnia i utrzymuje w trzeźwości swoją twórczością, niejedno życie osoby dotkniętej alkoholizmem czy koalkoholizmem. Marek w swoim pijackim życiu, stracił obie nogi a kiedy rozpoczął artystyczną działalność, w wypadku samochodowym zginęła jego ukochana córka, Sylwia. Była dla Marka wszystkim. Wspólnie tworzyli teksty i muzykę. Była też jego impresariem. Znam Marka od początku mojej trzeźwości i znam jego dramat okryty niespotykaną traumą.
- „Dzisiaj jest pierwszy dzień całej reszty mego życia” – ta piękna i mądra sekwencja z songu Marka z Legionowa przysparza małżeństwu z tomaszowskiego DPS pogody ducha, która zaraz po Nowym Roku (2015) powiększyła się gdy dyrekcja Domu przyznała im oczekiwany od miesięcy, wspólny pokój. Gdy się tylko urządzili, umeblowali, na „parapetówkę” zaprosili kilka osób z klubu, z grup AA.
To była wspaniała wizyta, nigdy nie spotkałem tak szczęśliwych małżonków, cieszących się z każdej, drobnej rzeczy jaka znalazła się w ich pokoju. – Antku jesteśmy sobie i tobie wdzięczni, że – zwróciła się do mnie Jadwiga – na naszej drodze się znalazłeś. Chcemy ci powiedzieć, że jesteśmy z Bogdanem bardzo szczęśliwi, chce nam się żyć, a nie chcę się pić. Przyznam, że wzruszyłem się tym szczerym wyznaniem. Przede moimi oczami stanęli inni z alkoholowym problemem, którzy „przewinęli się” przez komisję (MKRPA), zmotywowani zatrzymali się we WSPÓLNOCIE, czy abstynenckich stowarzyszeniach. Były ich setki w tym również małżeństwa, gdzie oboje pijący są najtrudniejsi przekonaniu do podjęcia kroków prowadzących do trzeźwości. Wielu z nich odeszło na zawsze, niektórzy na wieczny, boski miting ale także wielu z nich pozostało w grupach, stowarzyszeniach, w tym małżeństwa.
PIERWSZA ROCZNICA
Czas szybko przemijał, spotkania ludzi z problemem stały się normalnością, nikt nie liczył dni ani czasu gdy nagle otrzymuję wieczorem w pierwszej dekadzie września telefon, - Antku drogi, chcieliśmy cię razem Jadwigą zaprosić w środę 16 września na miting na grupę ARKA przy kościele św. Antoniego na pierwszą rocznicę naszej abstynencji. Będziemy szczęśliwi jeśli zaszczycisz nasz szczególny miting swoją obecnością. Nie mogło być innej odpowiedzi jak – OCZYWIŚCIE TAK BOGDANIE – wykrzyknąłem do komórki.
O Boże! Jak to wszystko, szybko zleciało a z kolei jak dużo przez ten miniony czas można, jak w przypadku Jadwigi i Bogdana, swoje wnętrze zrewidować, przebudować. Jak można zamienić rogatą duszę w coś dobrego, nie mówię anioła ale czułego na cierpienia innych. Jak można z koszmaru życia zamienić je w same słoneczne, szczęśliwe dni.
Informacja od Bogdana o zbliżającej się ich pierwszej rocznicy abstynencji i wynikająca z tego radość, poruszyła i zaintrygowała wszystkich klubowiczów i uczestników grup AA. To właśnie ONI stali się synonimem procesu zdrowienia, wychodzenia z alkoholizmu, potwierdzając tym samym sens istnienia WSPÓLNOTY AA i ogromną skuteczność 12 Kroków/12 Tradycji. Choć grupa GOSIA i I KROK jest najbardziej przez nich uczęszczaną grupą, to jednak wybrali grupę ARKA działającą przy kościele św. Antoniego, na swój jubileusz i słodki poczęstunek.
On nie widzi ale bardzo cieszy się z trzeźwego życia, z rozdawania i przyjmowania uczuć miłości, biorąc życie takie jakie jest
Jadwiga i Bogdan przyjęli dzień 16 września za swoją rocznicę szczególnych NARODZIN, które my w AA nazywamy ZMARTWYCHWSTANIEM. Nasza prezes ASKWP „ALA”, Krystyna, już na wtorek, w wigilię jubileuszu 15 przygotowała uroczyste spotkanie w kawiarnianej części Stowarzyszenia, na którym przy słodkim poczęstunku odbyły się jubileuszowe obchody na cześć pierwszej rocznicy abstynencji małżeństwa z Domu Pomocy Społecznej.
Nie zabrakło rozmów, dzielenia się doświadczeniami, na którym to, nie tylko nasi JUBILACI, ich wypowiedzi, byli bardzo wzruszeni ale uczucie to udzieliło i przeniosło się na wszystkich uczestników spotkania.
Prezes Stowarzyszenia w trakcie jubileuszowych rozmów odznaczyła Jadwigę i Bogdana okolicznościowym gadżetem. Wanda, nasza klubowa poetka, na tę okoliczność ułożyła, ofiarowując jubilatom przepiękny wiersz. Przyznam z przykrością, że z przyczyn obiektywnych nie mogłem uczestniczyć we wtorkowym spotkaniu. Natomiast, skoncentrowałem się na zaproszeniu przez nich na miting grupy ARKA w środę 16 września.
ROCZNICA
Stuku stuku, turli tur
Tupot butów, turkot kół.
Dzień po dniu, pełni radości
Pędzą wspólnie ku trzeźwości.To nie proste – w słońcu, w słotę
Gdy na spanie masz ochotę,
Gdy Cię w dołku smutek gniecie,
I wkurza Cię wszystko na świecie.Oni twardo się zawzięli,
W swoje ręce życie wzięli.
Trzyma ich POGODA DUCHA
A uśmiech, od ucha do ucha.Jadzia oczy, Bogdan nogi,
Nie zbaczają ze swej drogi.
Są szczęśliwi, a my z NIMI,
Wielu rocznic im życzymy.Czas czasowi już daliście,
I w bezsilność uwierzyliście.
Niech pokora WAS nakręca
I zmartwienia z serca odpędza
Wanda AA
Na długo przed mitingiem, sala katechetyczna przy kościele św. Antoniego, na której odbywają się wszystkie spotkania grupy, wypełniła się jak nigdy, kompletnie. Wszystkie miejsca siedzące wokół stołów były zajęte.
Punktualnie o godzinie 18.15 Modlitwą o Pogodę Ducha prowadząca spotkanie Beata, rozpoczęła oczekiwany przez wszystkich miting. W „radościach” Wanda pierwsza zabrała głos. Przeczytała w/zamieszczony wiersz, życząc parze wszystkiego najlepszego na „nowej drodze życia.
Głos chciał zabrać także Bogdan, któremu ze wzruszenia nagle załamał się głos… i Bogdan …. zaniemówił. Jeden z największych twardzieli w Tomaszowie, niewyobrażalnie zmiękł. Z jego „oczu” popłynęły łzy. Nigdy, jak pamiętam, we wcześniejszych wypowiedziach na spotkaniach, nie osiągnął takiego, emocjonalnego stanu.
Jadwiga równie mocno wzruszona podzieliła się radością, jaką spotkało ich małżeństwo od samego początku, tj. od komisyjnego spotkania w DPS przez całoroczne uczestniczenie w grupach. Tak oto zakończyła swoją wypowiedź w benefisowym mitingu. – Rok temu nie przypuszczałam, mając wcześniej wiedzę wyniesioną z zamkniętych terapii, że nam pomogą mitingi. Naprawdę, nie ufałam sobie, ale nie napiłam się. Dzisiaj dopiero zdaję sobie sprawę z tego, co nam rok temu przekazał Antek. To między innymi również jego zasługa, że dzisiaj się tu znaleźliśmy. Nasza wdzięczność jest do nie opisania. Dziękujemy za wszystko!
Nazajutrz, w czwartek 17 września, około 10.30 rano zadzwonił do mnie Bogdan z informacją, - Antoni czy możemy z Jadwigą odwiedzić cię w sklepie? – Oczywiście – odrzekłem. Był w tym czasie u mnie, Zbyszek z naszej grupy AA. W niespełna 15 minut od telefonu, małżeństwo z DPS znalazło się u mnie. Było bardzo ciepło, usiedliśmy więc na tarasie. Przynieśli z sobą cytrynową babkę, którą skroiłem i we czworo czciliśmy ich trzeci, rocznicowy dzień. Śmieliśmy się, że „znaleźliśmy się w ciągu” na szczęście nie pijackim.
Wszyscy ostygliśmy z emocji i wrażeń jakie przez trzy, kolejne dni, raczyliśmy się, upojeni rocznicą Jadwigi i Bogdana. Już spokojnie wymienialiśmy swoje spostrzeżenia z minionych dni umawiając się, na popołudniowy, czwartkowy miting w Stowarzyszeniu „ALA”. Patrząc na zmęczone, choć jeszcze radosne twarze moich przyjaciół z DPS, ciągle rozmyślając nad skutecznością sugestii (zwanych umownie programem) a zawartych w AA-owskim zapisie, w 12 Krokach/12 Tradycjach, ciągle do mojej głowy przychodzi mądry tekst - motto, sentencja, aforyzm – wypowiedziany przez dwukrotnego Złotego Medalistę w dyscyplinie boks, Jerzego Kuleja, który może być stosowany we wszystkich dziedzinach życia, a brzmi:
„Nie ma ludzi odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni”
Napisz komentarz
Komentarze