Szkolenie poligonowe specjalistów prac podwodnych i podwodnego rozpoznania podzielone zostało na dwa etapy. W pierwszym tygodniu (od 3 kwietnia), 10 nurków doskonaliło umiejętności w działaniach podwodnych. Żołnierze trenowali pływanie pod wodą na orientację, wydobywanie zatopionych ludzi i sprzętu, doskonalili się w skrytym rozpoznawaniu brzegów akwenu zajętych przez przeciwnika.
W drugim tygodniu szkolenia (od 9 kwietnia) nurkowie rozpoczęli intensywny trening ogniowy. Pierwszego dnia żołnierze niszczyli z łodzi patrolowo-rozpoznawczych cele na brzegu jeziora Buszno. W łodzi, oprócz operatora, znajdowało się czterech żołnierzy, po dwóch na każdej burcie. Nurkowie byli bez skafandrów i aparatów oddechowych. Mieli tylko mundury polowe, hełmy i pełne wyposażenie bojowe – każdy nurek otrzymał do Beryla dwa magazynki ostrej amunicji, łącznie 50 sztuk.
Łódź z desantem płynęła wzdłuż brzegu jeziora. W pewnym momencie na lądzie, w odległości od 100 do 150 m od łodzi, zaczynały się ukazywać, unoszone zdalnie, tarcze imitujące sylwetki żołnierzy przeciwnika. Ogień do celów otwierało dwóch żołnierzy z burty zwróconej ku brzegowi. Ich zadaniem było zniszczenie ośmiu sylwetek przeciwnika. Trudność polegała na tym, że łódź była cały czas w ruchu, kołysała się na wodzie, a cele były widoczne jedynie przez niespełna minutę. Po nawrocie łodzi, to samo zadanie wykonywało dwóch żołnierzy z drugiej burty. W jednym i drugim przypadku, podczas prowadzenia ognia, nurkowie musieli błyskawicznie zmieniać magazynki.
– Strzelania takie są bardzo trudne. Do ich wykonania przygotowywaliśmy się „na sucho” w garnizonie – mówi plut. Marcin Talkowski, zastępca dowódcy plutonu. Podoficer wyjaśnił, że trudność takiego strzelania polega nie tylko na tym, że łódź się porusza. Chodzi również o to, że trudno jest zająć dogodną pozycję strzelecką na dnie łodzi. Wypełnione powietrzem burty, podobne do tych w pontonach, nie są stabilną podporą w trakcie celowania.
Mimo dużej trudności, nurkowie wykonali zadanie. Z wyników szczególnie zadowolony był szer. Mateusz Banasik, najmłodszy stażem nurek w plutonie, który bez problemu dorównał starszym, doświadczonym kolegom.
Niszczenie celów nawodnych
Drugi dzień zajęć ogniowych był trudniejszy. Nurkowie, podzieleni na sekcje, znów prowadzili strzelania z łodzi. Tym razem jednak do celów nawodnych. Zamiast do sylwetek żołnierzy strzelali do balonów zaczepionych do tratw, które były zakotwiczone na wodzie.
Ten rodzaj strzelania w programie szkolenia poligonowego nurków pojawił się po raz pierwszy. Co prawda pomysł zgłaszany był już od kilku lat, jednak dopiero teraz uzyskał akceptację przełożonych. – Chodzi o to, że nurek w warunkach bojowych, np. podczas realizowania zadań rozpoznawczych może znaleźć się w różnych sytuacjach. Dlatego powinien umieć celnie strzelać nie tylko do celów na lądzie, ale także na wodzie – tłumaczy plut. Kamil Baliński, dowódca drużyny nurków.
Strzelanie do celów nawodnych było znacznie trudniejsze niż do sylwetek na lądzie. Tym razem fala kołysała nie tylko łódką ze strzelcami, ale również celami, w które mieli trafić. Balony poruszały się także przy każdym podmuchu wiatru.
Atak spod wody
Trzeci dzień szkolenia ogniowego znacznie różnił się od poprzednich. Nurkowie wykonywali strzelania zarezerwowane dotąd tylko dla operatorów wojsk specjalnych. Czteroosobowa sekcja nurków w skafandrach, korzystając z aparatów oddechowych, uzbrojona w Beryle z ostrą amunicją miała niezauważalnie przepłynąć pod wodą około 400 m. Po dotarciu na przeciwległy brzeg jeziora nurkowie, będąc jeszcze w wodzie, rozpoczynali prowadzenie ognia do celów ukazujących się na lądzie.
Aby wykonać takie zadanie, żołnierze wcześniej skontaktowali się z producentem broni. – Musieliśmy dowiedzieć się, czy prowadzenie ognia z karabinków, które wcześniej przez kilkanaście minut były pod wodą jest bezpieczne i czy karabinki nie ulegną uszkodzeniu – mówi plut. Baliński.
Okazało się, że woda nie przeszkadza Berylom. Przedstawiciel fabryki „Łucznik” zapewnił nurków, że już około 20 sekund po wyjściu z wody bez obaw mogą prowadzić skuteczny ogień.– Strzelania sytuacyjne są trudne, ale jednocześnie bardzo atrakcyjne. Żołnierze po takich treningach czują się bardziej przygotowani na wszelkie sytuacje, jakie mogą zaistnieć podczas wykonywania prawdziwych zadań bojowych – podsumowuje plut. Talkowski.
W ostatnim dniu pobytu na poligonie, pluton nurków 25 batalionu dowodzenia przeprowadził ostatnie treningi podwodne. Tym razem ćwiczyli skryte rozpoznanie sił przeciwnika po pokonaniu przeszkody pod wodą. W meldunku do dowództwa sporządzali szkice sytuacji na drugim brzegu, nanosząc nie tylko dane topograficzne usytuowania najgroźniejszych stanowisk ogniowych przeciwnika, ale również kształt dna i miejsc dogodnych do sforsowania przeszkody wodnej.
Tekst: Bogusław Politowski/Polska Zbrojna
Zdjęcia: st. chor. szt. Waldemar Młynarczyk, st. chor. szt. mar. Arkadiusz Dwulatek /Combat Camera DO RSZ
Michał Wajnchold/fotoaktywni.art.pl
Artykuł ze strony 25 Brygady Kawalerii Powietrznej
http://25bkpow.wp.mil.pl/pl/149_1185.html
Napisz komentarz
Komentarze