Z jednej strony jestem bardzo za: sortuję śmieci i odpady, ekologicznie ogrzewam swój dom, nie wytwarzając niskiej emisji….. mam małolitrażowe autko i nie zasuwam nim w tę i nazad wożąc powietrze, tylko staram się gdzie mogę dojechać rowerem. W trosce o własne zdrowie.
Ale też czasem myślę, że jestem odpowiedzialna za większość nieszczęść jakie dotykają Ludzkość. Łatwo jest pracować na moim poczuciu winy: drżą mi rece kiedy włączam telefon do ładowania i zapominam wyłączyć, kiedy wyleguję się w wannie pełnej ciepłej i pachnacej wody… kiedy używam do ścierania blatów w kuchni nasączonych jednorazowych chusteczek.. Bo lubię wygody, ułatwienia i luksusy, a nie lubię jak się mnie straszy końcem świata i globalnym ociepleniem. Przyznaję: niegdyś kojarzyłam ekologów z oszołomami siedzącymi na szczytach drzew w przaśnych giezłach, którzy wcinają ryż z marchewką, lub gorzej, kiełki z pulpą drzewną w imię bliżej nieznanych „opinii publicznej” idei. Jakieś 7 lat temu wpadła w moje ręce książka "Atlas zarządzania planetą" i się lekko wkreciłam.
Książki opisywać nie będę, za to dla Was kochani sporządziłam listę wytycznych „jak być ekologicznym pozostając wciąż normalnym.”
Podpowiedź nr 1
Wybierać produkty lokalne. Im bliżej Ciebie produkt jest wykonany, tym bardziej ekologiczny. Dlaczego?
- bo transport jest energochłonny. Przewóz statkiem, samolotem , tirem wymaga mnóstwo ropy, benzyny i degraduje środowisko. Im mniej będziemy wozić: żarcie, podkoszulki, majtki i meble, skarpety, cement, tym więcej możemy sobie jeździć naszym Leksusem, Merolem, BMW, Minimorisem, lub też korzystać z samolotów. Coś za coś.
- im więcej pośredników w łańcuchu pokarmowym, tym mniej pieniędzy trafia do producenta. Przykładowo, puszka kukurydzy: kosztuje powiedzmy 2 złote. Z tego 40 groszy bierze supermarket, 50 groszy przetwórca i hurtownik, 56 groszy pośrednicy i transport, 38 groszy państwo producenta w podatkach, akcyzach i innych szykanach, a całe - uwaga, uwaga – 16 groszy dostaje producent. Im mniej pieniędzy trafia do producenta, tym mniej opłacalne jest produkowanie żywności. I dochodzi do paradoksu, gdzie dużo ludzi niedojada, a ogranicza się produkcję żarcia.
Podpowiedź nr 2
Im mniej przetworzone jest jedzenie, tym bardziej ekologiczne.
Dlaczego? Vide podpowiedź nr 1. Im mniej pośredników, tym większa część trafia do producenta. Dla nas taniej- więcej kasy dla nich. Więcej kasy dla nich - więcej taniego żarcia dla nas. Więcej pracy w podupadających terenach rolnych - mniej darmozjadów i mniej obciążeń podatkowych dla nas.
Podpowiedź nr 3
Nie robić więcej dzieci niż się może utrzymać/wychować (wiem, wiem, potrzebne nam są dzieci, i dotyczy ta rada wyłącznie państw gdzie nie ma żywności i pracy).
Cokolwiek nie mówić o globalnym ociepleniu, zatruciu środowiska i dziurze ozonowej, to głównym problemem ekologicznym jest eksplozja demograficzna gatunku ludzkiego. O ile między rokiem 1820 a 1930 zajęło 110 lat żeby wyprodukować 1 mld. ludzi, to na przełomie XX i XXI wieku miliard ludzi przybybyło światu w 11 lat….. głównie w krajach trzeciego świata. Ludzi przybywa także w wielkich ośrodkach miejskich, które liczą 10 albo i 20 a może nawet 30 milionów mieszkańców.
Podpowiedź nr 4
Różnorodna dieta.
Z 80 tys. gatunków jadalnych roślin 95% naszych potrzeb zaspokaja 30 z nich. A 75% naszej diety to jedynie 8 gatunków. I tak naprawdę to ludzkość wsuwa głównie pszenicę, ziemniaki, ryż i kukurydzę.
A to jest zgubne, bo jednolite uprawy wyjaławiają glebę. To zaś kompensowane jest coraz większym zużyciem nawozów sztucznych. W 1950 używano 5 kg rocznie na osobę, a obecnie jest to ok. 30 kilo. Więc gleba się jałowi, produkty są nasycone chemią, od chemii chorują ludzie.
Wielkie areały jednorodnych upraw są podatne na szkodniki pożerające 30% upraw oraz inne zarazy i pomory. Gdyby pojawiła się szybko rozprzestrzeniająca zaraza pszenicy, to ludzkość wyginęłaby z głodu w przeciągu roku lub dwóch. Tak więc, różnorodność! Nie tylko kapusta, ale brukselka, kalafiorek, brokułek, rzepka, kalarepka i jarmuż.
Podpowiedź nr 5
Mieć „w tyle” opowieści o konieczności ograniczania prania, spuszczania wody w klopie oraz mycia w ogóle: rolnictwo odpowiada za 60% zużycia wody, przemysł za 30%, a do użytku domowego włącznie z myciem okien, używamy 10%. Gdybyśmy w ogóle zaprzestali się myć, a nawet pić wodę, to i tak w efekcie nie dałoby to prawie nic.
Możemy się więc bez wyrzutów sumienia wylegiwać się w wannie a swoją pro-ekologiczną uwagę skierować na co innego.
A teraz Was dowartościuję, kochani!
Jesteś ekologiczni jeśli:
Sam/-a gotujesz! Robisz przetwory, smażysz dżemy, kwasisz ogórki, pieczesz mięsa….
Uprawiasz własny ogródek, rośliny na balkonie, kiełki na parapecie…
Kupujesz ciuchy w lumpeksie albo (!) masz je szyte na miarę…
Dajesz rzeczy do naprawy np. buty do podzelowania…
Kupujesz miód w znajomej pasiece , zamawiasz wino od producenta…
Zbierasz grzyby, poziomki, jagody w lesie….
Oddajesz ludziom rzeczy których nie używasz ( od przeczytanych magazynów zaczynając, poprzez wymianę ubranek po dzieciach i ciuchów miedzy psiapsiółkam,i po niepotrzebne meble, które znajdą swoje nowe życie w innym mieszkaniu).
Wasza Ciotka-Klotka
Napisz komentarz
Komentarze