Zazwyczaj wszystko przebiega prosto – spacer/herbata/obiad/pub - niepotrzebne skreślić. Jest fajnie, gadacie, ona się uśmiecha, więc on jest przekonany,że genialny z niego kawalarz, rwie ją, że aż miło. Tylko ona coraz częściej spogląda na zegarek, rozgląda się i trzepocząc rzęsami nadaje wszem i wobec sygnał SOS. Dopiła drinka, teraz bardzo się spieszy, odezwie się wieczorem na Facabooku.
Nie odezwie się. Za to pan ” I wanna join the friendzone” będzie pisał gdy tylko złapie wifi po drodze do domu. W efekcie gdy ona wróci do swojego azylu i odpali Facebooka z milionem świecacych na czerwono wiadomości od razu wyłączy czat, zaszyje się pod kocem i ze swoją ulubioną herbatą będzie przeglądać zdjęcia kotów i innych lemurów.
Dlaczego ? Co poszło nie tak ? Eh… prawdopodobnie wszystko. Możemy oczywiście założyć ten życiowy scenariusz, o którym tak chętnie mówią nasze babcie, mianowicie po prostu nie byliście sobie pisani. Możemy też uznać, że tak jak babcie trzymają się zabobonów tak i tym razem jest to tylko pobożne p.... Oponując za tą drugą opcją pozwolę sobie przeanalizować co się wydarzyło. Powodów jest wiele, a najistotniejszym może okazać się fakt, że on nawet nie patrzył jej w oczy, ba nawet nie obczaił jej tyłka, chociaż ubrała najlepsze jeansy. Tak więc, nie było komplementów, on też się nie bardzo zaprezentował, coś tam miał do powiedzenia, ale ogólnie nie powalił, nie uwiódł, nie wskrzesił płomienia, mówiąc krótko – dał ciała.
Bo co sprawia, że chcemy się z facetem przespać? Odpowiedź jest idiotycznie prosta i można ją ująć jednym słowem – ciekawość. Do cholery jasnej, zaintryguj mnie proszę. Bo jeśli nawet oni lubili te same filmy, ksiażki, pierogi, seriale, komiksy, oboje wierzyli w kosmitów i nie wierzyli w Boga, to jeśli on jej niczym nie zaintrygował, już może nie mieć na to okazji.
Oczywiście spotkają się na herbacie. Najprawdopodobniej po to, żeby mu opowiedziała z jakim nieprawdopodobnym dupkiem ostatnio była na randce i dlaczego faceci są beee.
I to prowadzi mnie do pewnego pytania. Z kim idziemy do łóżka ?
Oczywiście że lubimy facetów z klasą, ale oczekujemy, że ten sam gentelman który puszcza nas w drzwiach, zaprasza do kawiarni i kupuje kwiaty na niezoobowiązującą randkę, będzie to robił z tym niesamowicie erotycznym uśmiechem i pożerając nas spojrzeniem nie będzie się bał powiedzieć, że wyglądamy szałowo w tej czerwonej sukience. Bo oczywiście, że wyglądamy i co gorsza doskonale to wiemy, więc zazwyczaj odstawione, wyperfumowane czekamy jak te głupie cipy aż on wydusi z siebie chociaż cień westchnienia nad naszą urodą. Próżne ? To są zaloty kochani, a jeśli facet tego nie łapie, nie bryluje wśród meandrów kociego flirtu tylko przez godzinę opowiada o swoim romansie z Tomb Rider i ogólnym powabem graficznym cycków Lary Croft to wsiada na statek do krainy przyjaciół z biletem w jedną stronę. Aha, i nie oszukujmy się, grafika komputerowa rozwinęła się głównie w celu zapewnienia facetom większej częstotliwości oglądania cycków w najlepszej rozdzielczości .
Do łóżka idziemy więc zazwyczaj z cierpkimi draniami, kórych to my podrywamy przez całą randkę i jeszcze długo po niej. Tak wiem, totalna schizofrenia. Powiedz mi dobry komplement, a ja rzucę się na twój tyłek jak wygłodniały Couguar. I dokładnie o to chodzi, żeby podczas pierwszej rozmowy rzucić przynętę i delikatnie ściagać żyłkę w kierunku sypialni (może też być blat kuchenny czy prysznic). Rozbudzanie fantazji przez drobne gesty, słowa, spojrzenia – body language God damn it! Więc kiedy on niskim głosem, emanując pewnością siebie, opowiada o tym jak gra na gitarze, ona już czuje dreszcze riffów biegnące od krzyża do karku i dskonale wie, że jeśli spotkają się następnym razem ( a zrobi wszystko by tak właśnie było) pokaże mu dokładnie co należy robić z niegrzecznymi chłopcami.
Marta Chmielińska
Napisz komentarz
Komentarze