Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 08:35
Reklama
Reklama

Kluby - TYGMONT/Muzyczna SCENA (91)

Jest takie miejsce, w samym sercu Warszawy przy ulicy Mazowieckiej 6/8, gdzie codziennie (oprócz poniedziałków) można posłuchać na żywo dobrej muzyki, które dziś stało się oazą, nie tylko polskiego jazzu, to - Jazz Klub Tygmont. Klub istnieje ponad 14 lat, a to oznacza, ze znalazł uznanie w oczach mieszkańców stolicy, miłośników dobrej muzyki, bluesa, jazzu, rock’n’rolla, rhytm&bluesa w Polsce, za granicą, zdobywając uznanie i dużą popularność.

Przed wojną istniała tu słynna kawiarnia Ziemiańska, do której przychodziło wielu polskich, wspaniałych pisarzy, poetów, aktorów, arystokratów czy polityków. Każdy kto interesuje się jazzem wie, że w Ziemiańskiej, w 1920 roku odbył się pierwszy w Polsce jazzowy koncert, na którym zagrał legendarny zespół Adi Rosnera. Dlatego miejsce, w którym znajduje się lokal przy tej ulicy ma już wspaniałą historię czerpiąc z niej fantastyczną, jazzową tradycję.

 

  A wszystko zaczęło się przed laty w innym, słynnym warszawskim klubie Remont, gdzie przy wina szklaneczce spotkali się dwaj wielcy fani, przyjaciele, miłośnicy jazzu marząc o swoim własnym pomieszczeniu, w którym grano by tylko ich ukochany styl muzyczny. Byli to Krzysztof Boguszewski (absolwent wydziału matematyczno-fizycznego Politechniki Warszawskiej) i Marek Karewicz (nasz słynny fotografik w dziedzinie jazz, rock’n’roll). Wówczas Krzysztof skierował do kolegi takie oto słowa, - „Marku, jeśli kiedyś tak się dobrze ułoży, to chciałbym zbudować w stolicy klub jazzowy, ale pod jednym warunkiem, że w tym klubie ty będziesz dyrektorem”. Kilkanaście lat później Krzysztof zadzwonił do Marka, - „Przyjdź jutro na ulicę Mazowiecką 6/8 do lokalu po przedwojennej Ziemiańskiej”. Po latach Marek Karewicz tak oto wspomina, - „Stałem przed wielką dziurą w ziemi, w której kłębiło się kilku robotników”. W tym chaosie Krzysztof perorował: „Tam będzie estrada a tu zrobimy bar”. „Nie bardzo wierzyłem – mówi Marek – ale klub powstał. Tam gdzie była wielka dziura w ziemi, została wzniesiona scena. Tak w powojennej Warszawie powstał z prawdziwego zdarzenia pierwszy klub jazzowy o nazwie Jazz Klub Tygmont.

 

W dniu 27 stycznia 2001 r odbyło się poświęcenie lokalu i odbył się pierwszy koncert jazzowy. Na otwarcie lokalu przyszło – jak zanotowali kronikarze – 428 osób a grali najlepsi muzycy jazzowi w kraju, którzy uformowali się jako Tygmont All Stars. Przewodził im Jerzy Duduś Matuszkiewicz, legendarny saksofonista, współzałożyciel grupy jazzowej Melomani. Matuszkiewicz i jego muzycy, to pierwszy zespół jazzowy w powojennej Polsce, uczestnicy pochodu jazzowego w 1956 roku w Sopocie. Dyrektorem klubu czuwając nad atmosferą, z wdziękiem ją kreując, zgodnie z zapowiedzią Krzysztofa, został Marek Karewicz, jedna z najbardziej barwnych postaci jazzowej Warszawy. Karewicz zawsze w rozmowie o klubie Tygmont nie wyrażał się inaczej jak, - Moje ukochane dziecko. Na forum międzynarodowym, amerykański magazyn „Down Beat” umieścił na liście stu najważniejszych klubów w świecie, Jazz Klub Tygmont.

 

W Tygmoncie na „górnych” ścianach (piętro) dominują graficzne prace światowej sławy grafika i plakacisty Roslawa Szaybo a na „dole” (parter) ściany zapełnione są najcenniejszymi FOTO pracami Marka Karewicza. W klubie grali najwięksi z największych polskiego jazzu, także muzycy młodej generacji przy zawsze wypełnionym do ostatniego miejsca, lokalu. Jak mówi Paweł Brodowski naczelny „Jazz Forum”, - Nie ma tu żadnej przepaści pokoleniowej, tędy płynie wciąż ta sama rzeka a nazywa się jazz. Pozwolę sobie wymienić kilka ważnych postaci krajowej i światowej sławy muzyków, „starej” i „nowej” generacji jak: Zb. Namysłowski, Duduś Matuszkiewicz, Ptaszyn Wróblewski, Karolak, Kurpiński, Nahorny, Miśkiewicz (z rodziną), Muniak, Bartz, Małek, Śmietana, Szukalski, Staroniewicz, Stankiewicz, Herdzin czy Baron. Często śpiewają tu Ewa Bem, Serafińska, Skrzypek czy światowej sławy, nasza wielka gwiazda, Urszula Dudziak. Nic dziwnego, że muzycy chętnie tu obchodzą swoje urodziny, jubileusze, benefisy. Świętowali swoje dni w tym lokalu, ważne dla siebie i środowiska, Jerzy Tatarak, Jerzy Duduś Matuszkiewicz, Jan Ptaszyn Wróblewski, Przemek Dyakowski, Janusz Muniak czy Jarosław Śmietana. Wtedy bywa tu tłoczno i bardzo przyjemnie, jest fantastycznie jazzowo, gra muzyka a na stół „wjeżdża” gigantyczny tort. Do klubu przychodzą znamienici goście: aktorzy, plastycy, rodzina jubilata, koledzy muzycy, fani i miłośnicy dobrej muzyki. Szczególnym wydarzeniem w Jazz Klubie są coroczne, styczniowe urodziny dyrektora Tygmontu, Marka Karewicza.

 

Klub powstał 27 stycznia a Marek obchodzi swoje urodziny 28 stycznia. Bez względu na jaki dzień tygodnia przypada 28, uroczystości urodzinowe zawsze odbywają się w poniedziałki i są połączone z jubileuszową rocznicą powstania Tygmontu. Od 2010 roku, roku w którym  nagrodzona została w sopockim konkursie (II nagroda) moja pierwsza książka „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie” bardzo zaprzyjaźniłem się z panem Markiem Karewiczem. W naszym mieście doprowadziłem, z wybitnym fotografikiem, do kilku spotkań. Cztery połączyłem z wystawą (dwukrotnie w Starostwie Powiatowym, raz w SCh TOMY przy Jerozolimskiej, raz w Bibliotece przy Placu Kościuszki i w Zakościelu w ośrodku PROEM) jego fotogramów, rollapów czy okładek płyt (LP) gramofonowych oraz do kilku spotkań na tak zwanej kanwie prywatnej. Karewicz co roku w styczniu zapraszał mnie na swoje urodziny. Tak się złożyło, że nie zawsze z przyczyn obiektywnych, nie docierałem na Marka święto. Tym samym nigdy nie byłem w warszawskiej świątyni jazzu. Postanowiłem za wszelką cenę na kolejne, 77 urodziny przyjechać do Tygmontu, wraz z grupą tomaszowskich przyjaciół, ale 15 stycznia otrzymałem na pocztę mailową informację z Sopotu, która moją pewność przyjazdu do Warszawy, lekko zakłóciła.

 * * * *

Było to zaproszenie na piątek 23 stycznia godz. 20.00 na zakończenie i ogłoszenie wyników VI Edycji konkursu Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla i VI rocznica powstania Fundacji Sopockie Korzenie. Do konkursu zgłosiłem swoją, drugą pracę, suplement „Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim”. Rok wcześniej pierwsza część tej publikacji zdobyła III nagrodę. W sopockich konkursach uczestniczę od II Edycji czyli od 2010 roku. Dlatego miałem kłopot z wyborem czy jechać do Sopotu czy wybrać Warszawę. Obie imprezy odbywały się prawie w jednym czasie, przedzielała je tylko niedziela. W moim przypadku emeryta, w grę wchodziła również sfera ekonomiczna. Ale tak się złożyło, że dwie ważne dla mnie imprezy, spotkania z przyjaciółmi, pogodziłem.

 

Do Sopotu zabrałem się z Ewą i Krzyśkiem Jochanami z Tomaszowa do Łodzi autobusem PKS by z Dworca Kaliskiego Polskim Busem po 4.5 godzinnej podróży znaleźć się na Dworcu Głównym w Gdańsku. Tu mieliśmy spotkać się z jadącą od Warszawy autobusem tej samej linii, Marylą Tejchman. Tak też się stało. Wszyscy razem, we czworo, kolejką SKL z Gdańska, dotarliśmy o 17.40 do Sopotu. Maryla miała załatwiony nocleg u koleżanki w Jelitkowie, Jochanowie rezerwację w centrum miasta w Hotelu ZUS a ja umówiony byłem z przyjacielem Czarkiem Francke na godzinę 19.00 w Klubie Muzycznym SCENA, miejscu, w którym miały odbyć się jubileuszowe uroczystości Fundacji Sopockie Korzenie a także finał konkursu Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla gdzie po ich zakończeniu mieliśmy pojechać do Gdańska na jego włościa, na uzgodniony wcześniej nocleg.

 

 

 

Punktualnie o 19.00 z Marylą Tejchman dotarliśmy do Klubu Muzycznego SCENA, gdzie przed klubem oczekiwał nas Czarek z Wieśkiem Śliwińskim (współorganizator imprezy) tym razem bez Marka Karewicza (nieobecny ze względu na poniedziałkowe w warszawskim Tygmoncie swoje 77 urodziny). Weszliśmy wszyscy do środka, byliśmy oprócz Wiesława, pierwszymi gośćmi w lokalu na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Po lokalu krzątał się personel dopinając wszystko na tzw „ostatni guzik” a na małej scenie operatorzy dźwięku, muzycy stroili swoje urządzenia i instrumenty. Naszym zadaniem było zabezpieczenie miejsc siedzących dla tak zwanych „naszych”, co z Marylą i Czarkiem uczyniliśmy łącząc stoliki, ustawiając krzesełka na drugim poziomie klubu gdzie z tego poziomu na estradę, patrzyliśmy z góry z tak zwanego „lotu ptaka”.

 

Uderzające dla każdego pokonującego próg SCENY to ozdobione ściany w dużych formatach czarnobiałe FOTO, na których widniał przekrój polskiego rock’n’rolla (zespoły, piosenkarze) ale dla mnie najciekawsze były zdjęcia z I Non Stopu (istniał tu w latach 1961/62) przy ulicy Powstańców Warszawy, tuż przy wejściu na MOLO. W lipcu 1962r. przez okres około dwóch tygodni, a może i dłużej, pracowałem z moim przyjacielem, Wojtkiem Szymańskim w tym tanecznym Pawilonie. Niestety, nie znalazłem siebie na żadnej z fotografii. Znalazły się również fotogramy i rolapy Marka Karewicza. Około 19.30 klub przy dźwiękach polskiego big beatu, powoli zapełniał się gośćmi. Dotarli również nasi przyjaciele na wcześniej zabezpieczone miejsca, Jochanowie (Ewa z Krzyśkiem), żona Wiesława Anna z koleżanką i jej partnerem, Maryla Michowska ze Sztumu i jej dwie koleżanki. Przy połączonych stolikach, w towarzystwie 12 osób oczekiwaliśmy spokojnie na rozpoczęcie VI Gali zakończonego konkursu Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla.

 

Gdy wybiła godzina zero, z klubowej sceny rozległ głos prezesa Fundacji Sopockie Korzenie Wojtka Korzeniewskiego, - Niech żyje rock’n’roll, 3-krotnie powtarzany (wszystkie imprezy organizowane przez Fundację tak się rozpoczynają), po czym prezes opowiedział o 6-letniej działalności Fundacji, o równolegle z rocznicami organizowanych konkursach i dokonaniach na rzecz utrwalania rock’n’rolla w Trójmieście i kraju, włącznie z koncepcja powstania na Wybrzeżu muzeum muzyki rozrywkowej i rock’n’rollowej. Następnie zaprosił wszystkich obecnych do wspólnej zabawy gdy na scenę weszło nieśmiało, niepewnie kilku młodych chłopców reprezentujących zespół bluesowo rock’n’rollowy „Drunk Lamb”, którzy to młodzi muzycy od pierwszej piosenki, pierwszego uderzenia w struny, pokazali swój lwi pazur, umiejętności w stopniu nie odbiegającym, od umiejętności swoich starszych kolegów. Zachowywali się tak, jakby chcieli wykrzyczeć wszystkim przybyłym; słuchajcie „nie jesteśmy chłopcami do bicia”. W ich repertuarze znalazło się wiele bluesowych kompozycji własnych, covery z repertuaru Jimy Hendrixa czy hity zespołu The Beatles. Rock’n’rollowe szaleństwo na parkiecie SCENY trwało ponad godzinę, które przerwał silnie brzmiący głos prezesa Fundacji.

 

- Proszę państwa, przyszedł czas na przedstawienie wyników VI Gali konkursu „Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla” organizowanego przez moją fundację oraz pragnę ogłosić listę osób nagrodzonych w tym konkursie w trzech jego dziedzinach; wspomnienia, publikacja roku oraz pamiątki i kolekcje - zagaił Wojtek Korzeniewski. Nie muszę mówić, że przeszedł po moim ciele dreszczyk emocji w oczekiwaniu na ogłoszenie wyników. Był to mój piąty udział  z sześciu już z organizowanych przez Fundację konkursów z pozytywnymi osiągnięciami dla mojej osoby, zawsze w dziedzinie „publikacja roku”, i tak; w 2010 roku II nagroda, w 2011 i 2012 wyróżnienia a w 2013 III nagroda za „Subiektywną Historię Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim”, której SUPLEMENT zgłosiłem do niniejszego konkursu. Kiedy pan Wojtek Korzeniewski wymienił termin publikacja roku, zamarłem by nagle wybuchnąć z radości, -  … i tak drugą nagrodę w dziedzinie publikacja roku, zdobył człowiek dobrze znany naszej Fundacji, jego prace brały udział we wcześniejszych konkursach, szalony fan rock’n’rolla, który w swoim mieście od wielu lat reprezentuje i propaguje najwspanialsze lata świtowego rock’n’rolla w swoich cyklicznych spotkaniach „Herosi Rock’n’Rolla” to Antoni Malewski z Tomaszowa Mazowieckiego, za suplement do swojej poprzedniej publikacji „Subiektywna Historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim”. Antoni zapraszam na scenę po odbiór nagrody.

 

Radosny, krokiem lekkim, swobodnym przedzierałem się przez tłum przybyłych na scenę po odbiór nagrody gdzie oczekiwał mnie prezes Fundacji. Po jej wręczeniu i uściskach dłoni mogłem kilka słów powiedzieć, co wykorzystałem, - Jest mi bardzo miło, że moje amatorskie pisarstwo o czasach, które dawno już odeszły do lamusa historii, mogłem retrospekcyjnie reanimować by ocalić od zapomnienia najpiękniejsze lata 50/60-te dla przyszłych pokoleń a konkursowe jury to dostrzegło, pozytywnie oceniło i nagrodziło. Jestem z siebie dumny, że mogę reprezentować swoje miasto w Trójmiejskim klimacie – schodząc ze sceny niczym pan prezes Fundacji wykrzyknąłem – Niech żyje rock’n’roll.

 

Kiedy na scenie Klubu Muzycznego SCENA ukazała się postać, najbardziej lubianego, wręcz uwielbianego przez wiele pokoleń miłośników, fanów rock’n’rolla, rocka, bluesa pana Marka Piekarczyka (tym razem bez swojej muzycznej grupy TSA), powitały go na stojąco ogromne brawa, nieustające owacje. Przyznam, że ze względu na jego zapowiedziany, programowy udział w VI Gali konkursowej, pogodziłem Sopot z wyprawą (na drugi dzień) do Warszawy na urodziny Marka Karewicza. Koncert rozpoczął bluesem Tadeusza Nalepy (dzień wcześniej zaśpiewał ten utwór w programie Agaty Młynarskiej „Świat się kręci”) by kolejno śpiewać akustyczne interpretacje swoich piosenek a także utwory stworzone przez artystów w latach 60/80-tych. Większość utworów widzowie śpiewali razem z Markiem. W pewnym momencie Piekarczyk zdjął odsłuch, wyłączył mikrofon a następnie zaśpiewał bez nagłośnienia swój wielki hit „Na przekór”. Wszyscy oszaleli słuchając każde wyśpiewane jego słowo. Po wykonaniu „Na przekór” artysta zszedł ze sceny ale nie zniknął z Klubu.

 

Tuż po koncercie Piekarczyka rozpoczęła się polska rockoteka prowadzona przez lokalnego DJ o artystycznym pseudonimie Fifi. Szaleństwa taneczne trwały do późnej nocy, jak lokalne media podawały, nawet do rana. Nasza grupa przyjaciół po kuluarowej rozmowie z Markiem Piekarczykiem, sesją zdjęciową z artystą, po północy rozjechała się do swoich zakwaterowań. Ja i Czarek Francke udaliśmy się do jego mieszkania w Gdańsku Wrzeszczu. W sobotę, drugi dzień pobytu w Trójmieście spędziliśmy, każdy z przybyłych na imprezę gości,  w swoich podgrupach w miejscach noclegowania. Po śniadaniu z Henią i Czarkiem Francke udaliśmy się, na wcześniej zaplanowaną wycieczkę szlakiem miejsc, w których przebywałem, zamieszkiwałem latem 1962 roku. Świat z przed ponad 50 laty jaki zakodował się w moim umyśle niczym nie przypominał mi obrazu Gdańska, dzielnic, obiektów dnia dzisiejszego. Dzięki Czarkowi, który mieszka na wybrzeżu od blisko 40 lat i pamiętał miasto z tamtego okresu starał mi się go przybliżyć. Szczątkowe ocalenie starego Gdańska w mojej pamięci, nie dało mi pełnej satysfakcji, bo dać go nie mogło. Ten świat po prostu już nie istnieje.

 

 

 

Wieczorem całą naszą grupą, nazwę ją „tomaszowską”, umówiliśmy się na pożegnalną kolację, w miejscu wczorajszego benefisu tj w Klubie Muzycznym SCENA. Przy muzykach grających lekki jazz, podsumowaliśmy swój pobyt w Trójmieście. Doświadczeni poprzednimi udziałami w sopockich imprezach, doszliśmy do wspólnej konkluzji, że obchody VI rocznicy powstania Fundacji Sopockie Korzenie, były najbardziej skromne od dotychczasowych. Jednoznacznie można powiedzieć, że jako całość, uratowali jubileusz Fundacji muzycy. Szczególnie występ Marka Piekarczyka swoim specyficznym recitalem. Kryzys gospodarczy, ekonomiczny jaki drąży nasze państwo, dotarł na Wybrzeże i zaatakował Fundację Sopockie Korzenie. Szczęśliwie doszło, pomimo przesuwanych wielu terminów, do zrealizowania tego projektu. Chwała organizatorom tego wydarzenia.  

 

Nazajutrz w niedzielę w samo południe, niczym w amerykańskim westernie o tym tytule, na gdańskim dworcu PKS zasiedliśmy, ja i państwo Jochanowie (Maryla Tejchman mniej więcej w tym samym czasie w autobus do Warszawy) w Polskie busy i odjechaliśmy w kierunku Łodzi, do swoich domów. Kiedy wieczorem dojeżdżaliśmy do Tomaszowa ustaliliśmy z Krzyśkiem, że jutro w poniedziałek 26 stycznia o 8.30 rano będzie pod moim domem i wspólnie jedziemy na 77 urodziny Marka Karewicza do warszawskiego Klubu Jazzowego Tygmont.

* * * *

Około 9.00 rano odjechaliśmy z Ewą i Krzyśkiem z pod mojego bloku w kierunku Warszawy. Przed południem Jochanowie zostawili mnie pod domem Karewicza przy ul. Nowolipki a sami udali się dalej służbowo realizować swój program. Umówiliśmy się przed godz. 19.00 w Jazz Klubie Tygmont przy ul. Mazowieckiej 6/8. Przekraczając próg mieszkania Karewicza, drzwi otworzył mi krzątający się po mieszkaniu, opiekun pana Marka, Wiesław Śliwiński. Jak zwykle kiedy się znalazłem w domu na Nowolipki witał mnie duet Ella Fitzgerald & Louis Armstrong. Tak było i tym razem. Marek już wykąpany, mocno pachnący firmową wodą kolońską, w szlafroku, tradycyjnie siedział „w swoim” fotelu upajając się głosami najsłynniejszego duetu świata. Bez przerwy przyjmował, zakłócające mu słuchanie, dzwoniące telefony. Cierpliwie, kończąc rozmowę, dziękował za złożone życzenia zapraszając każdego dzwoniącego na dzisiejszy wieczór do Tygmontu. Na zewnętrznych drzwiach ubraniowej szafy, wisiała granatowego koloru, dobrze skrojona marynarka, obok niej biała koszula z kamizelką. Wszystko galowo przygotowane było na szczególny wieczór, tak dla Marka jak i dla wszystkich przybyłych gości, bo o godz. 19.00, zawsze o tej porze roku są urodziny dyrektora Jazz Klubu Tygmont, Marka Karewicza połączone z narodzinami klubu, w tym roku kolejne, 14-te.

 

Jak zwykle, kiedy tylko zjawię się w mieszkaniu Marka zawsze padają pytania dotyczące naszego miasta, - Antek co tam w Tomaszowie słychać? Co u naszej Basi Goździkowej? Czy Pl. Kościuszki już oddano do użytku? Czy Galeria ARKADY jeszcze działa? Co u księdza pastora Pawlasa? I tak dalej i tak dalej. Zawsze muszę być przygotowany na najbardziej zaskakujące i niekiedy trudne pytania bo Karewicz nasze miasto, jak żadne inne, kocha ponad życie. Świadczy o tym wystrój ścian w jego pokojach na których dominują dwa kościoły, czarnobiałe FOTO w formacie A3 kościoła św. Trójcy przy Pl. Kościuszki czy w tym samym formacie obraz naszej, amatorskiej malarki, Marii Judy, kościół Zbawiciela przy ulicy św. Antoniego a obok w formacie A4 FOTO z fragmentem Pl. Kościuszki (dom, w którym dzisiaj mieści Deko Smaku i była księgarnia Basi Goździk). I wiele innych gadżetów, pamiątek, albumów ze zdjęciami kojarzących się z naszym miastem. Przyznam, że z przyjemnością na zadane pytania odpowiadam, może dlatego, że Marek z dużą uwagą wysłuchuje moich opowieści zadając mi w trakcie nasuwające się, dodatkowe pytania. Podczas wypowiedzi poinformował mnie, że swój przyjazd do Tygmontu, z dwiema koleżankami potwierdziła Ania Hoffmann ze Szczecina, co bardzo mnie ucieszyło, że dojdzie do niezamierzonego, naszego spotkania.

 

Około 14.00 dotarł na Nowolipki Staszek Kasperowicz z Oleśnicy (również oszalały na samo słowo – jazz), który wielokrotnie bywał na urodzinowych wieczorach w klubie Tygmont. Zasiedliśmy wszyscy do wspaniale przyrządzonej przez Wiesia kawy ze słodyczami i nasze wspomnieniowe rozmowy, Marek wsparł akcentem muzycznym, zapowiadając, - Słuchajcie, teraz puszczę wam moją płytę, na której nie tylko słuchałem ale uczyłem się jazzu. Faktycznie to co Marek nam zaprezentował to był prawdziwy, jazzowy majstersztyk, spojrzałem na opis krążka, a tu same sławy, że pozwolę sobie je wymienić, i tak kolejno, – Earl Bostic, Sydney Bechet, Tommy Dorsey, Duke Ellington, Glenn Miller, Benny Goodman, Veith Jarrett. Nie wyobrażam sobie by jako muzyczny „świeżak” słuchając czegoś takiego, niemożliwością by było by nie połknąć jazzowego bakcyla. Zrozumiałem teraz wielkie przywiązanie, miłość i wierność do jazzu, młodego Marka Karewicza. Bardzo szybko zleciał nam czas na słuchaniu jazzowych wspaniałości, na rozmowach, na wspomnieniach. Wiesiu przerwał nam doznania duchowe, mówiąc, - Kochani kończymy biesiadowanie, szykujemy się do wyjścia, za chwilę jedziemy, jak mówił Gaszyński na 75 urodzinach Karewicza w Tomaszowie, na balangę drugą. Za 15 minut będzie  TAXI a ja muszę Marka przygotować do wyjścia.

 

Wystrojony Marek, na tak zwanego „sztyfta” z bordową muchą pod szyją dostojnie zasiadł obok kierowcy, my na tylnym siedzeniu i kwadrans po 18.00 udaliśmy się na ul. Mazowiecką 6/8. Drzwi wejściowe do klubu były jeszcze zamknięte ale szybka interwencja pukającego w szybę drzwiową Wiesława, przywołała jednego z obsługi i na słowa, - Przybył jubilat, proszę otwierać – natychmiast jak w baśniowym sezamie, drzwi stanęły otworem. Marek w wózku i Wiesław jako opiekun zostali na parterze, tuż przy szatni, w oczekiwaniu na gości (jest to stałe miejsce dla jubilata). Zawsze w tym miejscu, goście przychodzący na spotkanie składają Markowi życzenia a jubilat odbiera od nich prezenty, suweniry. Ja ze Staszkiem zeszliśmy piętro niżej, gdzie mieścił się bufet z kilkunastoma wysokimi stołkami, mała muzyczna scena, parkiet dla tańczących, stoliki i po ścianach zewnętrznych mieściły się boxy z kanapowymi siedzeniami i stolikami dla 10/14 osób każdy. Naszym zadaniem było zabezpieczyć jeden z takich boxów dla naszych przyjaciół, o których wiedzieliśmy, że dotrą na urodzinowe spotkanie. Wybraliśmy taki box, tuż przy bufecie, gdzie na wprost było wysokie krzesełko przeznaczone dla jubilata.

 

Kwadrans po 19.00 do naszego, zarezerwowanego boxu dotarli wszyscy goście zapowiadani i potwierdzający swój udział, że wymienię: Iwonę Thierry z W-wy, Hanię Erez z Tadeuszem z Kozienic, Anię Hoffmann ze Szczecina z koleżankami, Staszka Kasperowicza z Oleśnicy, Ewę i Krzyśka Jochanów i moja osoba z Tomaszowa, Maryla Tejchman tomaszowianka z W-wy, Wiesiek Śliwiński z Gdańska i obok nas na wysokim stołku,  przy barowym bufecie jubilat, dyrektor Tygmontu, Marek Karewicz. Na Sali zauważyłem sam kwiat polskiej kultury jazzowej, muzyków, pisarzy, dziennikarzy pism muzycznych, piosenkarzy (Urszula Dudziak, Piotr Pułaski), artysta plastyk Rosław Szaybo, redaktorzy muzyczni: Dariusz Michalski, Marek Gaszyński, fani i miłośnicy jazzu, wszyscy to przyjaciele Marka Karewicza. Wieczór świąteczny Tygmontu i Karewicza powitał „klubowym, muzycznym hymnem” sztandarowy zespół muzyków klubu Tygmont w składzie: Waldemar Kurpiński - saksofon barytonowy, Wojtek Karolak - fortepian, Grzegorz Grzyb – perkusja po czym głos zabrał naczelny Jazz Forum, pan Paweł Brodowski. Przywitał przybyłych gości, opowiedział krótką historię klubu i z nim związaną postać Marka Karewicza po czym mikrofon oddał jubilatowi, a Marek, jak przystało na jubilata, zagaił w swoim stylu:

 

Kochani. Minął kolejny rok… mam nadzieję, że był dla Was bardzo udany. Przed nami nowy, mam nadzieję jeszcze lepszy i ciekawszy! Tak, tak tego życzę sobie i Wam wszystkim. Nie wiem jak Wam ale mnie rozpoczęcie każdego nowego roku dobitnie uświadamia, że czas wcale nie płynie, jak powszechnie się uważa… on leci, gna. Kiedyś, szybko upływały poszczególne dni, później tygodnie… teraz już całe miesiące, lata. W mgnieniu oka mnóstwo rzeczy przemija, mnóstwo rzeczy się zmienia. Wielu z nas odchodzi na zawsze. Zmieniamy się my, zmieniają się miejsca, w których kiedyś bywaliśmy… Nie zmienia się tylko jedno… jak co roku, pod koniec stycznia, obchodzę swoje urodziny i jak co roku obchodzę je w jednym i tym samym, tak bliskim mojemu sercu miejscu, Tygmoncie. Które to urodziny? Nieważne! Ważne, że znów  mogliśmy się spotkać, jak za dawnych, dobrych czasów i jak zawsze pokażemy wszystkim jak bawią się jazzmani przy prawdziwej muzyce! Waldek Kurpiński, Wojtek Karolak, Grzegorz Grzyb i wielu innych czeka na Was tu, na tygmonckiej scenie. Przy barze, jak zawsze ja, no i moi przyjaciele. Oczywiście nie zapomnimy o potrzebach podniebienia …! A czy kiedyś zapomnieliśmy?!”.

 

Po krótkich przemówieniach, życzeniach, rozpoczęła się jazzowa zabawa, przywołująca na parkiet wiele tanecznych par. Między innymi i ja z Marylą, tańcząc, skorzystałem z parkietu tygmonckiego. Kelnerzy po sali, na tacach roznosili białe i czerwone wino a do wnętrza lokalu na wózku wjechał potężny tort z kremowym napisem „77 urodziny Marka Karewicza”. Podczas jego dzielenia, konsumpcji, potworzyły się kuluarowe grupy, podgrupy z udziałem wielu przyjaciół Marka, muzyków, które to ludzkie zespoły ciągle, personalnie się zmieniały i przemieszczały. Wokół jego osoby cały wieczór znajdował się tłum przeróżnych rozmówców, jego miłośników i fanów, jazzmanów m.in. Wojtek Karolak czy Urszula Dudziak, co Marek wykorzystywał przedstawiając naszą grupę przyjaciół, określając ją jako silną „grupę z Tomaszowa Maz. Wykorzystaliśmy nadającą się okazję, robiąc sobie ze sławnymi postaciami ze świata polskiego jazzu, wiele FOTO. Około godziny 1-ej w nocy, gdy muzycy z wielkim animuszem grali wspaniałe, muzyczne tematy a parkiet był ciągle zatłoczony, nasza grupa, ze względu na duże przeżycia, emocje i zmęczenie jubilata, opuściła Jazz Klub Tygmont, udając się na chatę przy ul. Nowolipki.

 

Nazajutrz po śniadaniu, przed południem, z Ewą i Krzyśkiem Jachan, wewnętrznie spełnieni, że wreszcie uczestniczyliśmy w słynnym Tygmoncie na Marka urodzinach, wsiedliśmy do samochodu udając się w powrotną drogę do Tomaszowa. Pisząc ten felieton ciągle mam w głowie tamten wieczór i myśl, - Czy za rok o tej samej porze spotkamy się na 15-leciu Jazz Klub Tygmont i 78 urodzinach Marka Karewicza?

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Antek Malewski 11.03.2015 01:20
Opisuję załączone w felietonie FOTO: 1. W klubie Tygmont - ja z Anią Hoffmann w towarzystwie jubilata. 2. W klubie SCENA - Maryla Michowska z Tczewa, jej koleżanka Danuta i Maryla Tejchman. 3. W klubie SCENA - od lewej Krzysiek Jochan, Maryla Michowska, Marek Piekarczyk, ja i koleżanka Danusia z Gdańska. 4. W klubie SCENA - w towarzystwie Krzyśka Jochana z dyplomem "II miejsce". 5. W klubie SCENA - Wojtek Korzeniewski wręcza mi II nagrodę za SUPLEMENT. 6. W klubie Tygmont - ja z Wojtkiem Karolakiem. 7. W klubie Tygmont - gra zespół Wojtka Karolaka. 8. W klubie Tygmont - ja z Urszulą Dudziak.

Opinie
Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Sejm odrzucił w czwartek wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministry zdrowia. Posłowie PiS zarzucili jej działania wbrew interesom pacjentów. Premier Donald Tusk zapowiedział, że po odrzuceniu wniosku Izabela Leszczyna "będzie nadal wyciągała z bagna system ochrony zdrowia" po rządach PiS.Data dodania artykułu: 21.11.2024 19:58Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Przed sądem rejonowym w Oświęcimiu 4 grudnia ma ruszyć proces byłego nauczyciela jednej z tamtejszych szkół, który odpowie m.in. za prezentowanie pornografii nastolatkom i naruszenie ich nietykalności cielesnej – dowiedziała się PAP w krakowskiej prokuraturze okręgowej.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:37Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów W trzech kwartałach tego roku do sądów okręgowych w całej Polsce wpłynęło blisko 62 tys. pozwów rozwodowych. To o 1,5% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich prawie 61 tys. Najwięcej pozwów złożono do sądów w dużych miastach. W całej Warszawie odnotowano ich łącznie 5,8 tys. Z kolei w Poznaniu było 3,9 tys. takich przypadków, a w Gdańsku zaobserwowano ich 3,4 tys. Eksperci nie są zaskoczeni tymi danymi. Jednocześnie wskazują, że spada liczba zawieranych małżeństw. Można zatem postawić tezę, że w strukturze społecznej zachodzą istotne zmiany.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:30Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów
OSHEE nawiązuje współpracę z Fundacją SEXEDPL OSHEE, lider na rynku napojów funkcjonalnych, od lat angażuje się w działania, które mają poprawić dobrostan psychiczny, szczególnie dzieci i młodzieży. Teraz marka ogłasza rozpoczęcie współpracy z Fundacją SEXEDPL, największą organizacją zajmującą się edukacją seksualną w Polsce. W ramach partnerstwa będą wspólnie działać na rzecz rozwoju i promocji Antyprzemocowej Linii Pomocy 720 720 020 – anonimowej linii pomocy i platformy stworzonej z myślą o osobach doświadczających przemocy lub nią zagrożonych.Data dodania artykułu: 20.11.2024 11:32OSHEE nawiązuje współpracę z Fundacją SEXEDPL Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Telemonitoring chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych (NIV) może poprawić jakość leczenia, szczególnie w kluczowym, tj. początkowym okresie stosowania terapii. Może również przyczynić się do bardziej optymalnego wykorzystania zasobów kadry medycznej, dzięki zastąpieniu części wizyt domowych zdalnym monitorowaniem stanu pacjenta. Telemonitoring umożliwia także wprowadzenie mierników jakości prowadzonej terapii w postaci monitorowania podstawowego parametru jakości wentylacji, jakim jest compliance pacjenta, czyli przestrzeganie zaleceń odnośnie czasu stosowania terapii. Wskazują na to wnioski z badania przeprowadzonego na 152 chorych zrealizowanego przez polskich badaczy.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:55Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł Będę przedstawiał argumenty, że pomysł wolnej Wigilii jest złym rozwiązaniem; dla polskiej gospodarki byłby to koszt 4 mld zł, a dla budżetu państwa 2,3 mld zł - ocenił w środę minister finansów Andrzej Domański. Jest to krok niepotrzebny - dodał.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:37Liczba komentarzy artykułu: 1Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
"A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? "A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? Zapraszamy na pierwszy koncert z cyklu JESIEŃ NAD VOLBÓRKĄ, który odbędzie się w piątek 22.11.2024 roku o godz. 19:00 w Galerii Sztuki Arkady w Tomaszów Mazowiecki.Horntet to kwintet jazzowy, demokratyczny kolektyw złożony z pięciu wyróżniających się i jednych z najbardziej obiecujących polskich muzyków jazzowych młodego pokolenia.Nominowani do nagrody Fryderyk 2024, zwycięzcy niemal wszystkich konkursów jazzowych w Polsce (m.in. Jazz nad Odrą 2023), zdobywcy 2 miejsca na prestiżowym European YoungArtists’ Jazz Award w Burghausen 2024, wielokrotnie doceniani przez krytyków i dziennikarzy muzycznych w kraju i zagranicą. Począwszy od roku 2019 i założenia zespołu z inicjatywy pianisty Bartłomieja Leśniaka, muzycy stale pracowali nad swoim własnym,wspólnym, rozpoznawalnym stylem opartym o autorskie kompozycje, będące mieszanką mainstreamu, muzyki free, ale też współczesnej muzyki klasycznej z zachowaniem słowiańskiego mianownika, będącego kontynuacją stylu określanego jako Polish Jazz. W 2023 zespół pewny kierunku, który obrał, wydał swój debiutancki album pt. „Horntet”.Skład zespołu:● Szymon Ziółkowski - saksofon altowy i sopranowy● Robert Wypasek - saksofon tenorowy i sopranowy● Bartłomiej Leśniak - fortepian● Mikołaj Sikora - kontrabas● Piotr Przewoźniak - perkusjaBilety:przedsprzedaż 45 plnw dniu koncertu 60 plnKarnet na trzy koncerty w ramach "Jesień nad Volbórką" - 100 pln.Informacje: 690 904 690Zapraszamy 1 Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration23 i 24 listopada w kinach HeliosPrzed nami weekend dla melomanów, którzy mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu.Andrea Bocelli to bez wątpienia najsłynniejszy tenor świata. Jest ikoną popkultury w zakresie śpiewu operowego. Z brawurą łączy muzykę klasyczną z rozrywkową. Jego nagrania sprzedają się w milionach egzemplarzy. Teraz ten charyzmatyczny śpiewak obchodzi jubileusz 30-lecia swojej pracy artystycznej. Z tej okazji przygotował wielki koncert, którego nagranie można obejrzeć jedynie w kinach.Podczas tego przygotowanego z rozmachem show usłyszymy oczywiście słynną arię „Nessun dorma” z opery „Turandot” Pucciniego, niekwestionowany przebój „Con te partirò” i wiele innych chwytających za serce utworów.Wersję kinową koncertu wyreżyserował Sam Wrench („Taylor Swift: The Eras Tour”, ”Billie Eilish: Live at The O2”), laureat nagrody Emmy i nominowany do nagrody Grammy.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Dysponuje 54 kinami mającymi łącznie 304 ekrany i ponad 55 tysięcy Data rozpoczęcia wydarzenia: 23.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Do WuPe: mistrzu. Po pierwsze - Właściciel tej nieruchomości wcale nie musi się przed nikim tłumaczyć, ani też niczego wyjaśniać. Nie ukradł tej nieruchomości, ani jej nie wyłudził. Kupił legalnie za swoją kasiorkę i może robić z tą nieruchomością to co Jemu się będzie podobało. Po drugie - czy w umowie kupna/sprzedaży miał postawione jakiekolwiek warunki konserwatora zabytków?! Wątpię. Po trzecie - gdzie do tej pory był ten obsmarkany urzędniczyna, czyli konserwator zabytków - co ?! Z niego taki konserwator zabytków, jak ja jestem chińskim mandarynem. Tak więc, te materiały w tym portalu, to nie jest spłycanie roli konserwatora zabytków, ale rzetelne odniesienie się do zerowej działalności tego urzędniczyny.Źródło komentarza: Po ćwierć wieku pojawił się on... konserwator. Pałac Piescha budzi emocjeAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: Brawo Dwunastka !!!!Źródło komentarza: TVN w tomaszowskiej DwunastceAutor komentarza: WuPeTreść komentarza: Panie Mariuszu liczę na wywiad z obecnym właścicielem, bo teksty o pałacu z Pańskiej strony zaczynają być tendencyjne... Może powstaja za czyjeś pieniądze? ;-) Wydaje mi się, że takie spłycanie instytucji konserwatora jest mało poważne i nie wymaga komentarza. Jakoś te zabytki w Polsce w ostatnich latach dźwigają się z ruiny. Zmuszanie właściciela do naprawienia szkód to nie działanie życzeniowe, a prawne z prokuratorem na karku. To trzeba podkreślić, tymczasem Pan nie zauważa tego kompletnie - celowo?Miasto wydaje lekką ręką grubą kasę na realizację prywatnych, mokrych fantazji radnych jak np. wspieranie widzewskiej patologii z kasy BO... Więc kasa jest. Liczę na wywiad z troglodyteee... yyy... włascicielem. Niech wyjaśni swoje działanie i plany.Źródło komentarza: Po ćwierć wieku pojawił się on... konserwator. Pałac Piescha budzi emocjeAutor komentarza: TMTreść komentarza: Ty taki znawca wszystkiego powinieneś wiedzieć że układ był prosty Witczak zostanie posłem a Witko prezydentem czy to ci się podoba czy nie.W innym przypadku niestety ale Witko skonfliktowany z Wegrzynowskim nie zostałby prezydentem.Źródło komentarza: Fakty nie kłamią? Według TIT, tym gorzej dla faktów?Autor komentarza: UjazdTreść komentarza: Niektórych urzędników, kolesiów zatrudnionych aby siali propagandę czeka kasa w Biedronce!oj nie mogę się tego doczekać jak ci fachowcy bez parasola ochronnego będą funkcjonować:)zegar tyka tyk tyk;)Źródło komentarza: A w Ujeździe wojna trwa nieprzerwanieAutor komentarza: NDWTreść komentarza: W Ujeździe trwa wojna od 2010 roku, kiedy to obecny Pan Burmistrz został radnym, obecnie Pan Burmistrz jest beneficjentem działań rozpoczętych przez Panów Wójtow Korzeniowskiego i Goździka za kadencji, których do Gminy Ujazd zawitały takie firmy jak Kreisel, Eurobox, Euroglas i jeszcze kilka mniejszych. Czas pokaże w jakim stanie Pan Pawlak zostawi Gminę Ujazd, a ten moment zbliża się bardzo szybko.Źródło komentarza: A w Ujeździe wojna trwa nieprzerwanie
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama