Kulminacja edynburskich uroczystości miała mieć miejsce w niedzielny wieczór w Hotelu George przy Melville Street 23. Tu odbyła się tu uroczysta ceremonia wręczenia nagród pierwszej edycji Konkursu Wybitny Polak w Szkocji z naszym, polskim udziałem. Byliśmy dumni z faktu, że to właśnie nas wybrała Kinga do tak prestiżowej dla Polaków mieszkających w Szkocji ceremonii, że dzieła Marka Karewicza poprzez ich wystawienie mogły upiększać pomieszczenia, w których odbywały się omawiane uroczystości. Że Marek i nasze skromne osoba mogły, choć nie pretendowaliśmy do konkursowych nagród pozostawić pozytywny ślad na szkockiej ziemi, - A jednak Polak potrafi.
Edynburg.-Niedziela-22-czerwca-2014
Do południa, po śniadaniu, poszliśmy z Marylą i Wiesiem na spacer po mieście. Marka zostawiliśmy gospodarzom (Teresce i Piotrowi) na retrospektywne wspomnienia o latach sześćdziesiątych, kiedy wszyscy byli zdrowi, piękni i młodzi. Maryla odwiedziła w lutym tego roku Kingę już zamieszkałą w Edynburgu. Będąc tydzień w tym mieście miała więcej czasu na jego zwiedzanie. Dlatego jednomyślnie potraktowaliśmy ją z Wiesiem jako naszego przewodnika.
Zresztą nie pomyliliśmy się, jak wytrawny miejski globtroter, służyła nam wieloma informacjami przed znamienitymi historycznie postaciami na pomnikach, budynkami czy ulicami. Doszliśmy do najwyższego punktu w mieście gdzie znajduje się słynny edynburski zamek. Jest on jedną z najpotężniejszych i najstarszych fortec w Wielkiej Brytanii. To nie tylko symbol Edynburga ale całej Szkocji.
Forteca znajduje się na szczycie monumentalnego, skalistego wzniesienia (120 metrów n.p.m.) w samym centrum miasta. Zamek jest jedną z niewielu obecnych twierdz, które posiadają swój własny garnizon wojskowy. Dzisiaj używany głównie podczas ceremonii oraz oficjalnych parad szkockiego wojska.
Schodząc z powrotem do centrum, zwiedziliśmy Muzeum Whisky. Mieliśmy okazję nie tylko zobaczyć produkcję, technologiczny proces szkockiego samogonu ale szczególną atrakcją było zobaczenie w wystawowych witrynach setek rodzajów, gatunków, szklanych opakowań (butelki) najbardziej rozmownej wody na świecie, która dla Szkocji jest synonimem tego państwa. Kiedy mówimy „whisky” myślimy „Szkocja”.
Po poobiedniej sjeście i lekkim podwieczorku oczekiwaliśmy na samochód, który miał nas podwieźć do Hotelu George. Organizatorzy, doświadczeni wczorajszym, przykrym dla Marka Karewicza i dla nas incydentem przemieszczania się po mieście jak i w samym (niewygodne schody) Domu Polskim, zabezpieczyli nam właściwy pojazd.
Punktualnie kwadrans przed 19.00 podjechał duży, przestrzenny czarny mercedes i podwiózł naszą czwórkę pod same drzwi wejściowe Hotelu George. Sam front budynku to wypisana historia Edynburga i Szkocji. Pokonując wejściowe drzwi rzuca się w oczy ogromny hall z recepcją, w którym sufit wsparty był na wielu kolumnach kształtem przypominających starożytną Grecję, a w nim wielu ludzi skupiających się w grupach, podgrupach, a między nimi krzątają się kelnerzy trzymający w ręku tace, na których stoją napełnione szampanem wysokie kielichy i rozdają je gościom.
Była to chwila integrująca zaproszonych przed wejściem do restauracyjnego pomieszczenia. Wśród przybyłych gości, poza białą rasą, wyróżniali się hindusi, czarni, Arabowie, naturalni Szkoci (niektórzy w swoich tradycyjnych strojach – spódniczki) oraz Polacy. Można zauważyć było również rasę żółtą. Prawdziwa wieża Babel. Było też sporo polsko/szkockich małżeństw. Szampańskin wstęp trwał blisko 30/35 minut po czym przenieśliśmy się wszyscy do restauracji.
Zasiedliśmy przy dużym, okrągłym stole w liczbie dziesięciu osób. Wśród nas zasiedli Polacy z Edynburga, Aberdeen, Glasgow. Najpierw podano do stołu obiad w miniaturowych ratach, to znaczy podano na gorąco pieczywo z cieknącym tłuszczem (bułka w kształcie naszej kajzerki), po czym kelnerzy wymienili opróżnione talerze na danie - ziemniaki puree z płatami łososia w pomidorowym przecierze, deser w postaci (wielkości foremki dla dzieci do zabawy w piasku) babki polanej sosem czekoladowym, następnie był smażony w maśle banan z dwoma gałkami lodów o smaku waniliowym a na koniec do wyboru herbata lub kawa. Na stole stały napełnione kielichy białym i czerwonym winem oraz dużo chłodnej, mineralnej wody. Byliśmy zaskoczeni przez organizatorów zapowiadanym terminem uroczysty obiad.
Napisz komentarz
Komentarze