autor: Piotr Skwieciński, źródło: wPolityce.pl
Według Eislera jest oczywiste, że Gomułka podjął decyzję o strzelaniu do ludzi oszukany przez swoje otoczenie. Poinformowano go bowiem, że tłum zlinczował dwóch milicjantów – co w tym momencie było po prostu nieprawdą. Oczywiście ta podjęta na skutek dezinformacji decyzja „Wiesława” musiała spowodować eskalację konfliktu.
Co więcej, profesor stawia tezę, że pierwsze osoby, które w Trójmieście odniosły rany postrzałowe, to byli... milicjanci, ostrzelani z tłumu.Przedtem rozbrojono kilku funkcjonariuszy, ale Eisler sugeruje, że to nie z tej broni strzelano do MO. A więc, należy się domyślać – strzelali prowokatorzy.
Te wydarzenia nakręciły spiralę agresji i po stronie demonstrantów, i po stronie milicji. W efekcie kilkadziesiąt osób straciło życie, Gomułka został obalony, a do władzy doszedł Gierek z Jaroszewiczem i Jaruzelskim. Którzy, dodajmy, zaczęli rządy od zapewniania Breżniewa, że do dobrych relacji z ZSRR będą przykładać większe znaczenie niż towarzysz Wiesław...
Przelana w Grudniu krew obciąża więc nie tylko gomułkowskie kierownictwo, ale i tych, którzy dla realizacji własnych politycznych ambicji zawiązali przeciw niemu spisek i zrealizowali udany przewrót. Czyli również, a może w pierwszym rzędzie, ówczesnego szefa MON, generała Jaruzelskiego.
Którego, dodajmy, oczywiście nikt z tego nie rozliczy.
Piotr Skwieciński
Napisz komentarz
Komentarze