Przyznam, że nie wiem czy mój mąż wykonuje jakieś „skoki na boki”. Jak dotąd nie dał mi powodów do jakichkolwiek podejrzeń a sama też nie staram się ich za wszelką cenę znajdować. Nie jestem zwolenniczką poglądu, wyznawanego przez wiele moich przyjaciółek, który mówi, że „ufać, znaczy sprawdzać”. Dzięki takiemu podejściu czuję zdrowsza i szczęśliwsza.
„Czego oko ni widzi, tego sercu nie żal”? Być może, ale kiedy słucham i obserwuję niektóre moje znajome, myślę sobie, że lekarz jest im niewątpliwie potrzebny. W niektórych przypadkach, „niewinne” z pozoru przeglądanie maili i listy połączeń telefonicznych, z czasem nabrało wymiarów chorobowych.
Często wydaje mi się, że celem nie jest udowodnienie prawdziwej zdrady ale znalezienie jakiegokolwiek dowodu na potwierdzenie własnych urojeń. Kiedy słucham, w jaki sposób kobiety sprawdzają i tropią swoich mężów, narzeczonych i partnerów, zadaję sobie pytanie, czy sama chciałabym być tak kontrolowana i sprawdzana na każdym kroku, tropiona niczym zwierzę lub więziona w klatce podejrzliwości. Z całą pewnością bym tego nie zniosła.
Oczywiście, jak już wspomniałam, najczęściej zaczyna się od telefonu. Znam panie, które przez cały wieczór czatują na to, by mieć możliwość w sposób niepostrzeżony zlustrować aparat swojego faceta. Wyjście do kuchni, łazienki, toalety albo na spacer z ulubionym czworonogiem. Nie zawsze wystarcza czasu, by przejrzeć wszystkie rozmowy, spisać numery i przeczytać sms-y. Najlepiej więc to uczynić, kiedy on pójdzie spać.
Tu pojawia się jeszcze większy niepokój, bo aparat bywa wyłączony a w dodatku zabezpieczony kodem, pinem albo w inny „przebiegły” technologicznie sposób. Czujna małżonka zadaje więc sobie kolejne pytanie: po co on w ogóle to robi? Do czego mu ten PIN jest potrzebny? Udzielona samej sobie odpowiedź zawsze jest taka sama: najwyraźniej chce coś ukryć.
Zazdrosna kobieta nigdy nie pomyśli, że dostęp do telefonu mogą mieć też np. koledzy w pracy, a nikt nie lubi, by ktoś w niezdrowy sposób się nim interesował. Nawet jeśli podobne wyjaśnienie usłyszy, to wzbudzi ono jedynie kolejne podejrzenie, bo przecież facet ustalając PIN, powinien jej go natychmiast zakomunikować i to z własnej, nieprzymuszonej woli.
Znam przypadek, kiedy mąż pewnej mojej znajomej, stwierdził że nie ma żadnych tajemnic i że może kod PIN udostępnić. Reakcja żony była taka, że pewnie teraz uprzedzi kochankę, by do niego nie pisała ani nie telefonowała a on kupi sobie drugi „nielegalny” numer (określenie nielegalny pochodzi bezpośrednio od mojej znajomej).
Internet nie pomaga zwalczyć moim przyjaciółkom problemu własnej podejrzliwości. Większość portali internetowych, blogów, porad „specjalistów” raczej dotyczy metod tropienia małżonków. Szybko dowiemy się gdzie kupić podsłuch do zamontowania w telefonie, jak sprawdzać w sposób niepostrzeżony kiedy i do kogo facet telefonuje, jak nagrywać i podsłuchiwać. Poniżej jeden z przykładów.
Najlepiej jak sprawdzisz jego telefon, gdy zaśnie głębokim snem. Sprawdź listę połączeń, wiadomości przychodzące i wysyłane. Wciąż powtarza się jeden numer, do którego jest sporo połączeń, ale w nazwie kontaktu jest męskie imię – sprawdź to, bo po drugiej stronie słuchawki możesz usłyszeć damski głos. Podobnie, jeśli lista jest pusta, to bardzo podejrzane, bo nikt nie usuwa wiadomości na bieżąco. Zanotuj podejrzane numery. Zastrzeż sobie numer telefonu, aby osoba, do której dzwonisz nie miała twojego numeru. Wymyśl dobry powód – przecież sama odbierasz dziennie kilka telefonów z zastrzeżonego numeru od ludzi, którzy oferują produkty bankowe, kosmetyki czy prowadzą ankietę. Musisz się starannie przygotować żeby nie było wpadki.
Łatwiej to znaleźć niż porady, w jaki sposób uporać się z własną chorobliwą zazdrością. Naprawdę moje znajome do tego typu porad się stosują. Najzabawniejsze jest to, że kiedy mój mąż łapie popołudniową drzemkę po pracy, ja też odbieram jego telefony. Pomyślcie, że mogę w ten sposób utwierdzić w podejrzeniach czyjąś mocno zazdrosną żonę. Mam tylko nadzieję, że nie stanę się nigdy powodem przypadkowej zbrodni w afekcie.
Oczywiście nie tylko telefony podlegają weryfikacji. To samo dotyczy maili, i rachunków bankowych, bo jak mi wyjaśniła kolejna znajoma, kiedy siedziałyśmy w salonie fryzjerskim, facet może kupować komuś drogie prezenty, bieliznę albo płacić za hotel. Pomyślałam sobie, że znam człowieka i aż na takiego kretyna to on nie wygląda a sądząc po pracy, którą wykonuje z całą pewnością nim nie jest. No cóż, przecież: kochać znaczy ufać a ufać znaczy sprawdzać. Nie ma się co dziwić, przecież w sieci ktoś napisał:
Koniecznie sprawdź wyciągi bankowe z okresu czasu, kiedy zaczął się dziwnie zachowywać. Sprawdź czy były płatności za pobyt w hotelu. Zainteresuj się również, jeżeli na koncie pojawi się większa wypłata a nie mieliście grubszego wydatku. Mógł być przebiegły i wiedział, że płacąc gotówką nie pozostawi po sobie śladu.
Tego rodzaju odkrywcze teksty wzbogacane są oczywiście poradami „praktyków w osobach detektywów, sprzedawców sprzętu elektronicznego i innych niezwykle ciekawych osób. Dla nich to zawód i sposób na zarabianie pieniędzy, nic dziwnego, że negatywne uczucia w nas rozbudzają. Na kilkaset czytelniczek może trafić się przecież jedna klientka i kilka tysięcy złotych, za kilka dni „pracy”.
Można by pomyśleć, że nie wzbudzający podejrzeń telefon, brak podejrzanych maili, przelewów bankowych załagodzi i uspokoi domową atmosferę. Nic bardziej mylnego. Skoro nie ma nic podejrzanego, to przecież „musi być coś na rzeczy a cwaniak jedynie umiejętnie się kamufluje”.
Zaczyna się więc kolejny etap tropienia. Tym razem bardziej bezpośredni. Mąż wraca z pracy później niż zwykle? No przecież niemożliwe, by człowiek przy zdrowych zmysłach tak tyrał. Co trzeba zrobić w takim przypadku? Wspomniana już wyżej znajoma pożyczyła samochód i wystaje godzinami pod firmą własnego męża. Kiedy mąż wchodzi, podąża za nim, w pewnym oddaleniu by jej przypadkiem nie zauważył. Zapytałam kiedyś: co by się stało, gdyby koleżanka z pracy poprosiła o podwózkę. Znajoma zrobiła się czerwona i domyśliłam się, że ta przysługa mogła by nieszczęśnika kosztować życie lub skończyć się rozwodem, bo wreszcie tropicielka znalazłaby od dawna upragniony „dowód”.
Co na to portale? Najwyraźniej osoby na nich doradzające zdają sobie sprawę z niebezpieczeństw takiego zachowania.
Musisz bardzo uważać w całym tym procesie śledczym, bo jeśli facet się dowie a jest niewinny, to może uznać to za koniec waszego związku ze względu na brak zaufania.
Kolejne objawy chorobliwej zazdrości znam z opowieści męża mojej przyjaciółki. Według jego relacji jest stale obserwowany. Żona, szczególnie kiedy są poza domem, przez cały czas bacznie go obserwuje a następnie jego zachowanie komentuje, zazwyczaj w kategoriach relacji damsko męskich. Doszło nawet do tego, że facet stara się pilnować i teraz to on wciąż obserwuje, czy nie jest przypadkiem obserwowany. Zdaniem jego ukochanej, zachowuje się w sposób nienaturalny i najwyraźniej coś stara się ukryć. Dla niego ta nienaturalność jest bezsporna, bo sam czuje różnicę. Tylko jak wyjaśnić kobiecie, że ma ona związek właśnie z jej zachowaniem. Koło się zamyka. Ale przecież „koleżanki po fachu” w Internecie doradzają, by założyć sobie „teczkę podejrzeń” i zbierać w niej wszelkie niepokojące „fakty” i najlepiej w każdym możliwy sposób je dokumentować.
Polecam także mój wcześniejszy felieton
Napisz komentarz
Komentarze