- Przytyło ci się – mówi do mnie spotkana na spacerze znajoma, nie kryjąc złośliwego uśmieszku na pokrytej grubą tapetą twarzy. Przyznam, że poczułam się nieswojo, bo co można odpowiedzieć na tego rodzaju impertynencję, w dodatku wypowiedzianą przez kogoś, kto nosi rozmiar ubrań o kilka numerów większy. Postanowiłam więc przemilczeć, próbując uwolnić się od nieprzyjemnego towarzystwa. Okazało się nie być to jednak takie proste. Znajoma uparła się bowiem, że przespaceruje się z nami, bo akurat mąż nie miał dzisiaj ochoty na spacer. Mimo delikatnie zamanifestowanej przeze mnie niechęci postawiła na swoim i zostaliśmy skazani na jej niemiłą nam obecność.
Nie myślcie sobie, że jestem osobą mało towarzyską. Wręcz przeciwnie, prowadzę dom otwarty, w którym zawsze mile widziani są moi i mojego męża przyjaciele, z którymi lubi rozmawiać, żartować albo oglądać filmy do późnych godzin nocnych. Równocześnie z drugiej strony potrafię wyczuć, że moja osoba nie jest komuś mile widziana i wtedy nie narzucam jej nikomu na siłę a raczej w sposób uprzejmy staram się oddalić.
Nie jestem też specjalnie przewrażliwiona na punkcie własnego wyglądu. Jestem, jaka jestem i akceptuję samą siebie. Sporo jeżdżę rowerem, biegam i chodzę na zajęcia zumby, dwa razy w tygodniu znajduję czas na basen. Pozwala mi to utrzymać się w dobrej formie fizycznej i de facto unikać nadwagi. Tak więc głupawe uwagi kierowane pod moim adresem, nie robią na mnie raczej większego wrażenia. Denerwuje mnie natomiast, gdy ktoś próbuje poprawić swoje samopoczucie, kosztem popsucia go komuś innemu.
Zauważyliście może taką prawidłowość, że najczęściej niedoskonałości w Waszym wyglądzie wytykają Wam osoby, które delikatnie mówiąc same do idealnych nie należą? Ludzie pozbawieni kompleksów raczej nie poszukują ich u wszystkich dookoła.
Niestety mojej znajomej nie udało nam się pozbyć. Człapała więc z nami a my zmuszeni byliśmy do wysłuchiwania prawdziwego słowotoku. W ciągu blisko godziny dowiedzieliśmy się rzeczy, które Stephenowi Kingowi jeżyłyby włos na głowie. Nasza towarzyszka, opowiedziała wszystkie „hot newsy” o osobach nam znanych i nieznanych. Pozyskaliśmy więc informacje, którymi absolutnie nie jesteśmy zainteresowani, a które najczęściej w negatywnym świetle stawiają podmioty, których dotyczą. Znosiłam to cierpliwie, przy okazji obserwując jak mój mąż, z którym chciałam spędzić trochę czasu, całkowicie się odłączył i przeniósł do krainy, w której z całą pewnością nie ma gadatliwych idiotek.
Po odmalowaniu w czarnych barwach kogo się tylko dało, przyszła kolej na prezentację własnej atrakcyjności. Okazuje się, że naszą znajomą oglądają się wszyscy faceci na ulicy. Prawdziwa seksbomba, nic tylko zazdrościć. Oczywiście opowieść ubrana została w zestaw inwektyw, skierowanych pod adresem „napalonych” samców.
W tym miejscu mąż mój nie wytrzymał. Po raz pierwszy odezwał się grzecznie i taktownie komunikując, że właśnie w tym miejscu nasze drogi się rozstają. Znajoma niezbyt zachwycona powiedziała do widzenia i poszła szukać innych ofiar, które będzie mogła karmić swoimi opowieściami. Na do widzenia zapowiedziała odwiedziny w naszym domu a ja mam nadzieję, że tej wizyty w jakiś sposób uda się nam uniknąć.
Przyznam, że rozmowa na temat innych osób zawsze mnie zniesmacza. Staram się na co dzień myśleć i mówić o ludziach w sposób pozytywny. Nawet jeśli mam o kimś złe zdanie, to staram się nie tylko ich nie wypowiadać ale staram się nawet nie utrzymywać żadnych kontaktów. Zachowanie odmienne pozbawione jest logiki. Oczywiście zdarzają się przypadki, jak opisany powyżej ale nie da się uniknąć. Wszak nie żyjemy w głuszy.
Komentowanie cudzych cech fizycznych jest dla mnie nie do przyjęcia. Nie zawsze bowiem osoba, której komentarz dotyczy musi mieć wpływ na swój, taki a nie inny, wygląd. Nadwaga a nawet otyłość mogą być efektem nie tylko obżarstwa i braku dbałości o siebie ale również pozostałością po ciąży, lub objawem wielu chorób.
Napisz komentarz
Komentarze