Wachlarz działań, jakie można podejmować jest szeroki. Ogranicza go jedynie inwencja twórcza osób przygotowujących odpowiednie programy, które następnie można wprowadzać w życie. Chodzi jednak o programy, których efektywność będzie weryfikowalna i stale weryfikowana. Miasta, które próbują zapobiegać emigracji sięgają nie tylko po pomysły nowatorskie ale także po mechanizmy znane i stosowane. Zmiana polega jednak w podejściu do używanych narzędzi.
O stażach zawodowych mieliśmy okazję już wielokrotnie pisać. Ich funkcjonowanie to karykatura skuteczności wyrażona w odsetku osób pozostających bez pracy w naszym Powiecie. Mimo wydatkowania co roku milionów złotych stopa bezrobocia przyrasta i to przy równoczesnym spadku ogólnej liczby ludności. Gołym okiem widać, że coś tu nie gra.
Tymczasem nie chodzi o to, by przymuszać pracodawców do krótkotrwałego zatrudniania stażystów ale aby nabierali oni doświadczenia i potrzebnych umiejętności w przyszłej pracy zawodowej.
Obecnie funkcjonujący system rodzi patologie ze strony wszystkich uczestników stażowych umów. Z jednej strony podnoszą się głosy, że pracodawcy traktują stażystę, jak tanią siłę roboczą, z drugiej wielu stażystów traktuje staż, jako chwilową przechowalnię, nie wykazując ze swej strony ani inicjatywy ani też chęci do nauki. Trzecia strona, czyli dysponent funduszy koncentruje się natomiast na cyferkach, które zobowiązane są przesłać do właściwego ministra, który z kolei będzie mógł się działaniami pochwalić dziennikarzom i posłom z sejmowej komisji.
Czytaj: Forma przymusu bezpośredniego
W ten sposób na staże zawodowe trafiają przypadkowe osoby w przypadkowe miejsca. Urzędy pełne są osób, które odbywają je niezgodnie z kierunkiem ukończonych przez siebie studiów. Tym samym zamiast pogłębiać wiedzę i umiejętności praktyczne, gotuje się kawę i nosi teczki z pokoju do pokoju.
Takie podejście nie zatrzyma młodych i wykształconych ludzi w mieście, którzy albo na stażu marnują swój czas albo stanowi on dla nich jedynie formę zasiłku dla bezrobotnego. Programy stażowe są fikcją. Nie stymulują ani rynku pracy ani samo zatrudnienia.
Czytaj: Literalnie ujmując... o co Wam w ogóle chodzi
Jak to robią gdzie indziej? Otóż okazuje się, że niektóre władze samorządowe potrafią podpisywać porozumienia z wszelkimi instytucjami, przedsiębiorcami oraz organizacjami społecznymi w celu organizacji staży dla zainteresowanych nimi studentów. Kierują do nich stażystów ale nie w sposób przypadkowy ale kierunkowy. Już w czasie studiów młodzi ludzie mają możliwość poznawać specyfikę zawodu, w którym się kształcą. Niektórzy studenci mogą trafić też na staże w firmach zagranicznych. Przydają się tu też umowy partnerskie podpisywane z miastami europejskimi. Nie wszyscy bowiem samorządowcy postrzegają tego rodzaju porozumienia, jako okazję do organizowania dla siebie wycieczek zagranicznych na koszt podatników.
W ten sposób studenci turystyki mogą trafiać do biur podróży, hoteli, centrów konferencyjnych; przyszli specjaliści od gospodarki przestrzennej do właściwych wydziałów urzędów gmin czy powiatów; architekci do biur i pracowni projektowych itd.; nauczyciele do szkół i przedszkoli. Możliwości jest wiele.
Powstają też specjalne serwisy internetowe kojarzące potencjalnych stażystów z ewentualnymi pracodawcami.
Znajdujemy także miasta, które fundują stypendia dla najzdolniejszych dzieci. Zapewniają także preferencje dla rodzin wielodzietnych.
Czytaj: Tomaszowska Karta Rodziny Wielodzietnej 3+
Władze wielu miast mają świadomość zapewnienia odpowiedniego standardu życia dla młodych małżeństw. Inwestują w żłobki, przedszkola i infrastrukturę służącą młodym małżeństwom. Nie bez znaczenia jest wielkość czynszu, jaki muszą opłacać młodzi ludzie „na dorobku”. Wystarczy rzucić okiem na uchwałę Rady Miejskiej ustalającą mocno zróżnicowane czynsze w zasobach należących do samorządu.
Dla lokali, w których brak jest urządzeń wodociągowych, znajdujących się w budynkach przeznaczonych do rozbiórki, położonych w I strefie opłata wynosi 3,51 zł/m². Łatwo więc obliczyć, że dla 60-metrowego mieszkania w centrum w zrujnowanym budynku sam czynsz to ponad 210 złotych. W mieszkaniu nie ma wody, łazienki, kanalizacji ani centralnego ogrzewania. Mieszkanie tej samej wielkości, ale w nor lanym standardzie kosztować będzie 369 złotych. Przy czym stawka czynszu w nowym budownictwie (wybudowanym po 2002 roku) sięga już 8,50 złotych, czyli 510 złotych za miesiąc. Do opłat należy doliczyć wszystkie media.
Mieszkań na wynajem o odpowiednim standardzie wciąż jednak u nas brakuje. Tak samo jak brakuje myślenia o tym, że należy pomagać młodym rodzinom na życiowym starcie. Problemem u nas jest nie tylko własne „M” ale też znalezienie miejsca w żłobku lub przedszkolu.
By powstrzymać emigrację potrzebny jest nie tylko rynek pracy ale i odpowiedni poziom życia, niekoniecznie mierzony liczbą zbudowanych Orlików.
Władze wielu miast zrozumiały też, że należy przyszłość swoją opierać na jednostkach najaktywniejszych, gotowych swoją przyszłość wiązać nie tylko z prostym samo zatrudnieniem ale tworzeniem przedsiębiorstw usługowych, handlowych czy produkcyjnych. Ich kreatywność zapewnić ma nowe miejsce pracy. Według ogólnopolskich zestawień to właśnie małe, lokalne firmy zapewniają najwięcej miejsc pracy.
Właśnie dla młodych przedsiębiorców wprowadza się systemy ulg i ułatwień między innymi w zakresie wysokości czynszów w użytkowych lokalach komunalnych. Opisywaliśmy niedawno podobny przykład z Częstochowy.
Czytaj: Nie wszędzie jest jak u nas
Dobrym pomysłem jest tworzenie parków technologicznych i inkubatorów przedsiębiorczości. W Tomaszowie taka instytucja została kilka lat temu zlikwidowana z uwagi na dokonywane malwersacje. Jej miejsce zajęła Fundacja Gminy Zelów. W zasadzie nikt nie wie czym się ona zajmuje.
Tymczasem chodzi tu o wsparcie dla powstających podmiotów, możliwość wynajęcia lub udostępnienia pomieszczeń biurowych, które nie zawsze młodemu przedsiębiorcy są potrzebne ale za to są wymagane przez PUP, który nie wiedzieć czemu wymaga, by przy ubieganiu się o dotację na rozpoczęcie działalności firma miała swoją siedzibę poza miejscem zamieszkania młodego przedsiębiorcy. „Konia z rzędem” temu, kto w sposób logiczny i sensowny uzasadni taki zapis regulaminu przyznawania dotacji, stojący w sprzeczności z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej, która to w żaden sposób nie ogranicza możliwość pracy we własnym domu. Przecież każdy z nas jest w stanie wymienić jednym tchem dziesiątki działalności, które można prowadzić w zaciszu domowych pieleszy, a nawet nie wychodząc wcale z łóżka. W epoce wirtualnych biur, cyfryzacji i powszechności Internetu tomaszowski PUP wykazuje się całkowitym anachronizmem i tym samym wymusza na osobie otwierającej firmę ponoszenie często wcale niepotrzebnych kosztów.
Władze naszego miasta również nie wykazują żadnej aktywności mającej na celu promocję przedsiębiorczości. Są miejscowości (wcale nie większe niż Tomaszów), gdzie organizuje się gale biznesu, nagradza najciekawsze pomysły na biznes, organizuje wsparcie dużych firm dla młodych i twórczych przedsiębiorców.
Tomaszów wiele lat zwyczajnie przespał. Kiedy inni ruszali do wyścigu, my dreptaliśmy w miejscu, przesuwając się każdego dnia delikatnie do tyłu, powiększając dystans do miejskich liderów. Konkurencja na rynku pozyskiwania i utrzymywania kapitału ludzkiego jest ogromna i obejmuje również duże aglomeracje, posiadające potencjał uniwersytecki. Czy to oznacza, że sami siebie powinniśmy ustawiać na z góry przegranej pozycji?
Napisz komentarz
Komentarze