W grudniu 2004 roku miałem wypadek w pracy. Jego skutkiem było złamanie wieloodłamowe głowy kości promieniowej oraz zwichnięcie stawu łokciowego lewego. Chorowałem wraz z rehabilitacją do 2007 roku. W tym czasie przeszedłem 4 operacje lewego stawu łokciowego. Od tamtej pory jestem pod stałą specjalistyczną opieką profesora Stanisława Pomianowskiego, kierownika Kliniki Ortopedii Narządu Ruchu w Otwocku im. Adama Grucy.
W 2007 roku wróciłem do pracy, ale kontynuowałem leczenie i rehabilitację, także tę w ramach świadczeń sanatoryjnych, finansowanych przez ZUS.
Z zawodu jestem Konserwator elewacji zabytkowych i aby go wykonywać muszę mieć obie ręce zdrowe aby pracować na rusztowaniach na wysokości. Stan mojej ręki nie pozwalał na pracę w zawodzie. Po wypadku przekwalifikowałem się więc i pracowałem jako operator wózków widłowych w FM LOGISTIC . Po jakimś czasie ręka znów odmówiła posłuszeństwa. Kolejny raz zmieniłem pracę. W Roldrob SA zatrudniony byłem do grudnia 2011, kiedy to ręka odmówiła mi całkowicie posłuszeństwa. Zaczęły się potworne bóle przy wyproście. Zostałem skierowany najpierw do sanatorium a ponieważ bóle nie ustały a jeszcze bardziej się nasiliły. Zostałem skierowany na specjalistyczne badania EMG i CT 3D. Badanie wykazało, że mam luźne fragmenty kostne w stawie łokciowym. Potocznie mówiąc mój łokieć sie rozkleił w środku i stąd ten ból. Jakby tego było mało drętwieją mi palce.
W listopadzie stanąłem na badaniu lekarza orzecznika w Tomaszowskim ZUS, ponieważ 10 grudnia kończyło mi się 6 miesięcy świadczenia rehabilitacyjnego przyznanego w czerwcu 2011. Dostałem na własną prośbę najlepszego lekarza, który opisała mi rękę w sposób cudowny. Badanie było perfekcyjne, a lekarz przyznał mi kolejne 6 miesięcy świadczenia rehabilitacyjnego oraz skierowanie do sanatorium.
Pojawił się niestety problem, bo moja pani doktor się pomyliła. Jednak nie była to pomyłka w diagnozie ale literówka w wypełnianym zaświadczaniu. Zamiast wpisać 6 miesięcy wpisała 7.
Napisałem więc pismo do ZUS-u, że jest to kolejna pomyłka z winy lekarza, ponieważ już coś takiego raz było. Poprzednio zmniejszono mi świadczenie ze 100% na 80% . Tym razem w trybie natychmiastowym wysłano mnie na komisję do Łodzi na ulicę Brzezińską. A tam, w ciągu 3 minut, komisja lekarska w cudowny sposób mnie „uzdrowiła” i pomimo, że w dokumentach miałem napisane przez Profesora leczącego mnie że jestem niezdolny do pracy i że leczenie jest nie zakończone, łódzcy geniusze medyczni wydali własną diagnozę uznając, że jestem całkowicie zdolny do pracy. Łatwo sobie wyobrazić moje zdziwienie.
Napisałem skargę do Naczelnego lekarza ZUS w Warszawie. Moją sprawę rozpatrywała kolejna pani doktor i napisała mi, że ona nie widzi podstaw do podważenia badania komisji ZUS w ŁODZI. Widać wydaje jej się, że ma większą wiedzę od profesora nauk medycznych i specjalisty.
ZUS w Tomaszowie zachował się w miarę przyzwoicie. Rozmawiałem z głównym doktorem orzecznikiem, który czytając moje akta stwierdził, że prawidłowo przyznano mi dalsze leczenie na 6 miesięcy oraz sanatorium. Mało tego, mam też skierowanie do szpitala w Otwocku na kolejną operację
Od redakcji
Sprawą naszego czytelnika udało nam się zainteresować posła Artura Ostrowskiego, który wystąpił do Ministra Pracy i Polityki Społecznej, któremu podlega ZUS, Władysława Kosiniaka – Kamysz, by ten zapoznał się z dokumentacją ZUS dotyczącą postępowania o przyznanie prawa do świadczenia rehabilitacyjnego i spowodował jego wznowienie. Jaki będzie efekt tej interwencji, poinformujemy naszych czytelników.
Napisz komentarz
Komentarze