Tydzień temu uczestniczyliśmy w spotkaniu z pracownikami spółki. Czara goryczy przelała się. Załoga ZBieDiM opowiadała o przyczynach kiepskiej kondycji ZBieDiM-u.
- Czy moglibyście naszym czytelnikom wyjaśnić jak wygląda sytuacja w spółce widziana Waszymi oczyma?
Od lat największym problemem w naszej spółce jest zarządzanie. Właściwie od samego początku. W czewcu były wybory Zarządu Spółki. Oczywiście wybierała Rada Nadzorcza ale my, jako załoga byliśmy przeciwko dotychczasowemu Zarządowi. Przedstawiciele Urzędu Miasta oraz wspólnika z Piotrkowa byli za tym, by pan Banaszkiewicz i pani Emilka zostali na swoich stanowiskach. Są to osoby, które nie potrafią zarządzać.
Dziwnym trafem, przed samymi wyborami w spółce wykazywano malutki plusik, teraz jesteśmy na dużym minusie. Mamy prawie 400 tysięcy strat podobno. Co ciekawe pracujemy więcej niż poprzednio. Pracujemy po 12, 13 godzin.
- Podobno firma osiągała zyski, gdy prezesem był pan Wiesław Jeziorski.
Nie tylko były zyski ale i inwestycje. Naszym zdaniem Jeziorskiego odwołano, ponieważ spółka zbyt dobrze funkcjonowała i zaczynała się rozwijać.
- Nie rozumiem, firma dobrze prosperowała, były inwestycje, zyski, fachowy prezes, to kto i dlaczego go odwołał?
Był powołany przez Panią Szczepańską i przez nią został odwołany, ponieważ bez jej zgody zaczął kupować maszyny i urządzenia. Kupił dwie ładowarki i koparkę. To zaczęto mówić, że Jeziorski długów w spółce narobił, że jakieś kary przez niego płaciliśmy. Jakie kary, pytamy?
- Ja również słyszałem o karach za niedotrzymanie terminu robót.
Kare naliczyło miasto dla własnej spółki. Karać własną firmę? To jest niepojęte. Wyrównywarka musiała jechać na inną robotę. Za to dostaliśmy 12 tysięcy kary, akurat było na premię dla prezydenta. Właściciel ukarał własną firmę. Słyszał kto kiedy coś takiego? Dali dziecku po łapach. Spółka odwoływała się ale bez skutku. Zasłaniali się umową.
- Czemu uważacie, że firma jest źle zarządzana?
To jak z tym wynajmowaniem sprzętu ostatnio. Nasz stoi na placu a są wynajmowane z Rawy Mazowieckiej. Tak pan kierownik Filipek zarządza. On ma koparkę, on ładowarkę i ona ma szczęki jeszcze. Tylko, że operator, który był u nas nie potrafił się niczym posługiwać. Ludzie ze wsi się śmiali. Jeden rozjazd robił 8 godzin. My byśmy zrobili w tym czasie dwa razy tyle pracy i też by było mało. Chyba o to właśnie chodzi, by robił jak najwięcej godzin, bo tak ma płacone.
Ja myślę, że to jest coś innego. Nasz zarząd w ogóle się nie zna na robotach drogowych. Pani Emilia zaufała temu Filipkowi, który miesiąc czasu u nas pracuje. Jest zatrudniony, jako kierownik budowy i to on w firmie rządzi. Obiecał im złote góry, że firmę wyprowadzi, że tak mu zawierzyli, że on teraz wszystkim kieruje i wszystko najmuje. Za trzy miesiące okaże się, że do robót, które zrobiliśmy jeszcze dołożymy. Kto będzie za to odpowiadał? Będzie jak zwykle – „my nie wiedzieliśmy, bo my się na tym nie znamy”.
To prawda. Z czym by się teraz nie poszło do Prezesa odsyła do pana Filipka.
Prezes sam powiedział: ja się nie znam. Ja żadnych decyzji nie podejmuje. Pan Filipek ma przekazaną władzę i ma przez dwa miesiące firmę wyprowadzić.
- Za prawidłowe funkcjonowanie spółki odpowiada zarząd, za niegospodarność również. Słyszałem, że poza tym złym zarządzaniem jak mówicie, poddawani jesteście też mobbingowi, czy to prawda?
Pan kierownik, to kogo tylko zobaczy. Jeżeli ubliżanie ludziom to mobbing, to tak jest faktycznie. Nic nie można się odezwać. Jakby pan posłuchał tych odzywek w stylu „dała matka koszule” albo „gorącym łańcuchem po…”, to pewnie by pan nie wytrzymał.
20 lat się pracuje w tej firmie, więc pewne rzeczy się zna. Jeżeli ja widzę, że on coś źle robi, to mówię. Ale kierownikowi nie można zwrócić uwagi. To takie mówienie „co z tego że czarne, skoro ja twierdzę, ze białe”.
Nikt się na niczym nie zna z kierownictwa. Prezes i członek zarządu jeżdżą na budowy tylko po ty, by delegacje wziąć.
- Jak to?
A tak. Do tego biorą ryczałt za swoje samochody. Za poruszanie się prywatnymi samochodami po terenie miasta. Żeby było więcej pieniędzy, jeżdżą na budowy. Tak jak wczoraj do Mniszkowa. Prezes przyjechał, przywitał się i pojechał.
Sam prezes powiedział: „panowie, jak będzie wam kawa potrzebna, ja wam dowiozę”.
To nie tak dokładnie było. Prezes pyta: „czy coś potrzebujecie”. My mówimy, że z tą robota jest coś nie tak. A on nam na to, że na tym to się nie zna ale rękawiczki, czy wodę, to nam może dowieźć.
W sobotę też do zakładu się przyjeżdża. Tylko po to, by gazety zamówione na spółkę odebrać. Dla usprawiedliwienia powiem, że nie on pierwszy i nie ostatni. Wcześniej też tak wszyscy robili.
- Ile osób teraz pracuje w spółce?
57 albo 59.
- A ile było, gdy wspólnik przystępował do spółki?
Też tylu, tylko że więcej osób było zatrudnionych na stałe. Teraz jest to połowa.
- Czy wspólnik, zgodnie z umową dofinansował firmę?
Kupił Jeziorski sprzęt. Piotrków dał nam te 456 tysięcy. Później wyszła sprawa z tymi udziałami. Pani Szczepańska myślała, że te pieniądze zwiększą jej liczbę udziałów w spółce. Urząd się nie zgodził i prezes musiał te pieniądze oddać. Zwrócili jej z powrotem.
Teraz też zysku nie ma a VAT-u odprowadziliśmy do Urzędu Skarbowego 250 tysięcy.
Obecny Zarząd nie zainwestował w firmę praktycznie nic.
Jeszcze sprawa z rozkładarką. Dokładnie to nie wiadomo, bo wszystko przecież jest tajemnicą. Wychodzi na to, że zarząd zamienił maszynę nowszą na starszą i jeszcze 300 tysięcy dopłacił. Maszyna jest z 89 roku.
- Jak władze miasta odnoszą się do was i waszych problemów?
Słyszał pan na Sesji ostatniej. Sprzedać i tyle.
Mamy ponad 100 tysięcy zysku za zeszły rok i do tej pory nie podjęto decyzji, co z nim zrobić. Pytaliśmy prezydenta ale zaczął kręcić i w końcu nic nie powiedział.
Następna kwestia to odzywki majstrów do ludzi i gnębienie. Majstrem u nas jest ten kto ma „plecy” i innych podpierdziela. Kogoś, kto nie ma pojęcia o robocie, kto nie ma żadnych uprawnień, robi się majstrem.
Stoi taki obok człowieka i mówi „e ty, podaj no tą wodę” ale sam sobie nie weźmie
Albo mówią „nie podoba się panu, to dziękujemy”.
Robią z nami co chcą, bo jest bezrobocie.
- W waszej branży bezrobocie? To niemożliwe. Przecież wszyscy słyszeliśmy, że jeszcze nigdy u nas się tyle dróg i ulic nie budowało i nie remontowało.
Oczywiście, firmy z całej Polski biorą udział w przetargach. Nie chodzi o to. Chciałby pan pracować przez miesiąc za 1200 złotych? Za sobotę wychodziło nam 62 złotych jak przychodziliśmy do pracy.
- Wiem jak się u Was pracuje. Warunki są ciężkie, pot po plechach się leje. Ile właściwie dostajecie pensji.
Średnio 2000 złotych. Tylko, że zgodnie z prawem, pracując na maszynach wibracyjnych możemy robić przez 4 godziny dziennie. Ja mam do tego 10 złotych „szkodliwego”. Mimo limitu godzin pracuje się po 7 i więcej.
W biurze przy komputerze pracując mają płacone 100 złotych dodatku.
- Dlaczego miasto chce sprzedać swoje udziały w spółce?
Co tu dużo gadać, przecież wiadomo.
Urząd nic do nas nie dokłada, jeszcze jak są zyski, to nam dywidendy zabiera.
Takie nastawienie jest, że tylko sprzedać.
Spółka jest do likwidacji. Mamy przykład podobnej firmy w Brzezinach. Sytuacja była podobna.
- Więc o co chodzi?
Chodzi o wyeliminowanie konkurencji. Pani Szczepańska ma tutaj swój rewir.
Bo jaki my jesteśmy kłopot. Dajcie nam pracować i my zarobimy na siebie. Mówią, że my zadłużenie robimy. Kiedy to niby Urząd złotówkę do naszej firmy dołożył? No niech prezydent powie kiedy to dopłacano do nas.
To nie są wodociągi, że się cenę wody albo ścieków podnosi i już. My musimy iść na przetarg i go wygrać.
Najlepsze jest to, że my konkurujemy w przetargach, z firmą, która jest naszym większościowym udziałowcem. Pan się dziwi, że my przegrywamy przetarg wart kilkaset tysięcy o 2 tysiące złotych?
- To wygląda na działanie na szkodę spółki, czyli sprawa dla prokuratury.
No tak, tylko jak to udowodnić czarno na białym. Przecież wystarczy tylko jeden telefon z informacją o wielkości naszej oferty.
W dodatku ZBieDiM to firma na każde zawołanie. Akcja powodziowa, czy jakieś zapadnięcie ulicy, przewrócony znak. Banaś z Urzędu się śmieje i mówi, że za takie pieniądze nikogo by innego nie znalazł. Jak nas sprzedadzą, to będzie musiał jednak poszukać.
- Na to wygląda.
Teraz mamy oddać miastu działkę po drugiej stronie ulicy. Tam są budynki po stacji benzynowej. Ich wyburzenie to najmniej 30 tysięcy złotych. Podobno i to ZBieDiM na swój koszty ma robić. Dlaczego? Przecież to Urzędu Miasta działka. My płacimy dzierżawę.
Ciągle koszty nam robią. Od zawsze tylko odprawy płaciliśmy. 70 tysięcy, 40 tysięcy. Przyjmowało się różnych do pracy.
To prawda. Już nawet nie pamiętam jak się nazywa ten, co tu rowerem codziennie przyjeżdżał. Był prokurentem. Nikt nie wie po co. Brał 2.000 za nic. Sokołowski (radny) następny. Siedzi w Polonezie kiedyś i mówi do mnie ile pan tu zarabiasz, bo ja tu dostaje 1700 i jakbym tylko z tej pensji żył, to bym umarł z głodu. To się go pytam: po jaką jasną cholerę pan tu siedzisz? Radny w gumofilcach.
Sokołowski był przyjęty na stanowisko główny energetyk. Znal się tylko jak baterie w pilocie wymienić.
Pracował też ten Adamski. Obiecywał nam, że pomoże i jakoś nic nie słychać na ten temat.
- Takie zatrudnianie radnych i działaczy politycznych to żadna nowość.
Mieliśmy tu kilku tych politycznych. Jak to było, jak ten Haraśny był w delegacji w Pińczowie? Wie pan, że on potrafił sobie wziąć zwolnienie na psa, bo go nasz Reks raz pogryzł? Tak było. Nasz pies, który był na bazie pogryzł jego malamuta, jaja jak nie wiem co.
Na tej delegacji, to wsiada w Poloneza i mówi do nas: Panowie tylko tej kolacji to nie dojedzcie do końca, zostawcie mi coś dla pieska.
Służbowym samochodem potrafił jechać sobie gdzieś z Kielc na zebranie do Łodzi.
Pan Haraśny ile był u nas? Rok czy dwa? Żadnego stanowiska praktycznie nie miał. Telefon przy uchu i całe godziny przegadał, nie wiem, o sprawach swojej partii może albo w samochód i „poszedł”.
- Może jeździł nadzorować wasze prace?
Raz był, jak robiliśmy w Rawie pod Urzędem Skarbowym parking. Ale dobry był, bo nam obiad kupił.
No jak do 21 robiliśmy, to musiał kupić.
My to mamy szczęście do prezesów i kierowników, którzy wizje mają. Jeden, jak się okazało, to się leczył psychiatrycznie.
- Podobno założyliście związki zawodowe.
Teraz dopiero mamy problem. Zaczęło się gnębienie i wzywanie na dywaniki.
Lasocka ostatnio powiedziała, że Szczepańska nas kupuje ale bez Solidarności. Tak, że wiemy już, że w firmie nie mamy czego szukać.
- Trochę późno z tymi związkami.
Myśleliśmy, że wreszcie się trafi jakiś prezes z jajami.
- Podobno jeden Wam uciekł.
Był dwa dni i zwiał, jak zobaczył co jest grane. Może był to najrozsądniejszy facet.
Napisz komentarz
Komentarze